Myślałem tedy, że w ręku latarnię
mam już, co wszystkie tajne mi rozświeci
manowce Bytu, któremi Duch leci —
a oto ciemność znów się ku mnie garnie...
Minionych ludów, zamierzchłych stuleci
pełne mądrości otwarłem śpiżarnie —
i światło moje tak zagasło marnie,
jako łuczywo w śnieżystej zamieci.
Bom znalazł nowe zagadki jedynie
i stare, straszne, dręczące pytania,
ponad któremi duch się ludzki słania
bez odpowiedzi —, a czas rzeką płynie
i tam w otchłaniach gdzieś przepada — cichy,
unosząc z sobą pianę ludzkiej pychy.