Wieczór wieku - rankowi

Zmierzch zapada nad stuleciem, co się kończy,
Zmierzch przeszłości... Już zachodu łuna blednie,
A sklepieniem — kędy czas, jak słońce we dnie,
Toczy rydwan — po fałdzistej chmur opończy
Jeszcze ku niej złote smugi jutrznia sączy,
Jeszcze na niej odblask świtu się różowi...
Pozdrowienie wieczór wieku śle rankowi.

Pozdrowienie tobie, ranku, pozdrowienie!
Za świetlane twoje brzaski, jasne zorze,
Za szkarłaty twego wschodu żywe, hoże,
Za złocisty snop promieni, co w przestrzenie
Tak wystrzelił nad mgły gęste, szare cienie,
Że przez niego strop obłoczny wiąże, łączy
Świt ze zmierzchem tego wieku, co się kończy.

Oj! obfita była rosa rankiem owym!
Djamentami drgała, lśniła łąka cała,
A gdy wiatr potrząsnął drzewem, to spadała
W bujnych kroplach deszczem srebrnym, kryształowym,
Łzom podobna, łzom rzęsistym, łzom perłowym...
Nie ma takiej o zachodzie, — snąć posucha
Stała we dnie, a noc idzie chmurna, głucha.
Oj! bogaty w jasnych ptaków rój skrzydlaty
Był ten ranek! Jak skowronki lotne, chyże
Wyfrunęły z pól i z lasów, — a jak spiże
Zadzwoniły pieśnią wielką ponad chaty,
Ponad chaty, ziemi szmaty... kraje... światy...
A te ptaki srebrny sokół wiódł ku górze,
A tym pieśniom nie zagłuchnąć w wieków chórze.

Pozdrowienie tobie, ranku, pozdrowienie!

(1898)

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński