I
Słyszysz, luba, ten szept cichy
Nocną dobą,
Te szemrzące wokół głosy?
Wonnych kwiatów to kielichy,
Otulone w krople rosy,
Gwarzą sennie między sobą.
Chcesz podsłuchać razem ze mną
Kwiatów płotki?
Miłość nasza je zachwyca,
O niej gwarzą nocą ciemną.
— Nie widziałam — bladolica
Mówi lilja — takiej słodkiej.
— Nie pamiętam tak prawdziwej —
Fiołek mały
Szepnął z cicha śród pacierzy.
— Ani — westchnął goździk tkliwy —
Takiej rzewnej, czystej, świeżej,
Nieśmiertelnik:
— Ni tak stałej.
Obudzona tym szelestem
Z dumy sennej,
Rzekła róża, płonąc cała:
— Choć miłości kwiatem jestem,
Nigdym jeszcze nie widziała
Tak gorącej i płomiennej.
II
Ciepło i ciemność otuliły ziemię.
Żaden blask nie drgnie, gwiazda nie zamruga,
W gałęzi splotach każdy listek drzemie...
Czemu jak wieczność noc ta nie jest długa?
Ciepło i ciemność otuli ziemię.
Najdroższa, tylko dłoń twą czuję w dłoni.
Ciepło to miłość, ciemność— zapomnienie.
Więc zapomnijmy o czasu pogoni,
O tem, że kędyś słońca jest jaśnienie,
Wiew jakichś wichrów, jakichś myśli brzemię!
Ciepło i ciemność otuliły ziemię;
Ciepło to miłość, ciemność— zapomnienie.
Najdroższa, tylko dłoń twą czuję w dłoni...
Najdroższa! dusze utopmy w tej toni,
Lecz jej nawet nie zmąci fal drgnienie...
Ciepło i ciemność otuliły ziemię,
Ciepło to miłość, ciemność— zapomnienie.
O! jak rozkosznie zrzucić myśli brzemię
I trwać tak razem długo nieskończenie,
W cieple i mroku, dłoń trzymając w dłoni...