Rafał Wojaczek - biografia, wiersze, twórczość

Rafał Wojaczek (1945-1971) to polski poeta i prozaik, pochodzący z Mikołowa, tworzący zaś przede wszystkim we Wrocławiu.

Rafał Wojaczek - biografia skrócona

Ojciec, Edward, pracował jako profesor gimnazjalny, następnie uczył w liceum, matka, Elżbieta, ukończywszy anglistykę, pracowała w wydawnictwie.

Spory i konflikty z nauczycielami spowodowały, że chociaż Rafał rozpoczął edukację licealną w rodzimym mieście, to kontynuował ją w Katowicach, maturę zaś zdawał w Kędzierzynie (por. edukacyjne perypetie i tułaczki Edwarda Stachury). Dobrze zdany egzamin dojrzałości pozwolił na dostanie się na studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, rozpoczęte w roku 1963. Jednak już po jednym semestrze młody Pisarz porzucił je i przeniósł się do Wrocławia. W tym mieście żył aż do dnia przedwczesnej i tragicznej śmierci. Poza krótkim epizodem zatrudnienia w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania, nigdy nie pracował, żyjąc głównie z pomocy rodziców. Brat Andrzej wspominał paczki od matki z kiełbasą i herbatą, a połączenie matki z dziecięcym głodem i kiełbasą właśnie pojawia się w jednym z wierszy. Uzyskiwał również stypendia i niewielkie honoraria za opublikowane wiersze, jednakże stałym ciężarem była rozwijająca się choroba alkoholowa i inne zaburzenia psychiczne, których negatywne oddziaływanie wzmagał nałóg. Wytwarzało się zatem destruktywne sprzężenie zwrotne.

Gdy debiutował w roku 1965 na łamach pierwszego numeru miesięcznika Poezja, redaktorem pisma był Tymoteusz Karpowicz, ceniony i cieszący się wielkim autorytetem poeta wrocławski. Jak pisze Romuald Cudak, właśnie Karpowicz rekomendował i wspierał Rafała Wojaczka, dostrzegając jego wielki talent i poświęcenie poezji całej swej osoby i potencjału twórczego. Tuż po pierwszym ogłoszonym wierszu, młody pisarz stał się znany jako niezwykle zdolny i obiecujący twórca młodego pokolenia. Za świetnym debiutem poszły kolejne publikacje w ważnych czasopismach literackich, chociaż druk tomików poezji natrafił na trudności wydawnicze ze strony cenzorów państwowych. Mimo to w roku 1969 ukazuje się debiutancki tom poetycki zatytułowany Sezon. Następny rok przynosi zbiór wierszy Inna bajka. Dwa kolejne, przygotowane jeszcze przed samobójstwem, tomy ukazują się już po śmierci Twórcy, w roku 1972 (Nieskończona krucjata, Którego nie było).

Rafał Wojaczek: Kim jest ten, co moim dłu­go­pi­sem Wy­pi­su­je moje wier­sze

Smutek miejskich ulic

Rafał Wojaczek urodził się 6 XII. 1945 r. w Mikołowie jako drugi syn Edwarda i Elżbiety. Metrykalnie dzieliło nas półtora roku. Była z nas para jak Bolek i Lolek. Robiliśmy razem doświadczenia chemiczne. Parę razy podpaliliśmy mieszkanie. W dzieciństwie byliśmy na siebie skazani (Andrzej, młodszy brat Poety za M. Piątkowską). Drugim bratem był Piotr, starszy o 12 lat. Rodzice dużo pracowali, ojciec rzadko przyjeżdżał do domu. Rafał Wojaczek postać ojca nakreślił w powieści Sanatorium, określając go jako tłumacza przysięgłego języka niemieckiego. Jak pisał, był to chłop, trzeci nie ostatni syn gospodarski, który biegał do gimnazjum pięć kilometrów piechotą. Po wojnie dyrektor gimnazjum, następnie nauczyciel liceum.

Jako nastolatek, Poeta interesował się fotografią, robiąc zdjęcia podarowanym przez ojca radzieckim aparatem. Utrwalał przede wszystkim obiekty "dziwne" i ponure, podpisując je charakterystyczną, przewrotną formułką "Rafał Wojaczek 15 lat uczeń". Niektóre zdjęcia mają podpisy – objaśnienia: „ponuro, wilgotno”. Jego fotografie Mikołowa są smutne i ciemne, m.in. zdjęcie z szyldem restauracji Myśliwska - takiej knajpy na Rynku, zwykłej mordowni z piwem. Mówiło się wtedy - kuflolot (wspomnienie Pawła Targiela za M. Piątkowską).

Do szkoły podstawowej Rafał Wojaczek chodził w swym rodzinnym mieście. W Mikołowie rozpoczął również naukę w liceum ogólnokształcącym. Wiele czytał, podejmował również próby przekładu poezji. Dzięki niezwykłej pamięci łatwo przyswajał kolejne lektury, m.in. cytował bezbłędnie całe rozdziały Doktora Faustusa Thomasa Manna. Bardzo wiele czytał m.in. Baudelaire'a, Rimbauda (uczynił go swym wzorem poety), Kafkę i Dostojewskiego. Mimo talentu i oczytania, konflikty z nauczycielami zmusiły go do zmiany szkoły - maturę zdał w liceum w Kędzierzynie-Koźlu. Pracował tam ojciec, mogący doglądać syna i interweniować w razie potrzeby.

Szukanie swego miejsca

Dobre wyniki egzaminu dojrzałości pozwoliły na rozpoczęcie studiów polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niestety, Rafał Wojaczek porzuca je już po sześciu miesiącach. Bezpośrednią przyczyną wydaje się być niezdany egzamin z języka łacińskiego, jednak Poeta ma już nowe zainteresowania, nowe przemyślenia i nowe plany. Podczas studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, bardzo inteligentny i wrażliwy student – poeta wzbudził szczere zainteresowanie artystów swą poezją z jej wulgaryzmami, odwołaniami do fizjologii i cielesności a wraz z tym znajomością tradycji literackiej. Wojaczek nawiązał dzięki temu pierwsze i owocne literackie znajomości, wiążące go w przyszłości z Krakowem jako miejscem publikacji tomików poezji.

Po wyjeździe na studia w roku 1963 Mikołów odwiedzał rzadko, co gorsza nadużywał alkoholu i nie studiował. Rezultatem były próby interwencji i napomnienia ojca, a w konsekwencji awantury, a nawet bójka z Andrzejem, który widział w postępowaniu brata wykorzystywanie rodziców. Wtedy miała również miejsce pierwsza próba samobójcza przez odkręcenie gazu, jednak na ratunek przyszedł ojciec.

W związku z rezygnacją z nauki, Poeta przeprowadził się w roku 1964 do Wrocławia, gdzie żył w ustabilizowany sposób starszy brat – Piotr. Początkowo Rafał mieszka właśnie u niego, jednak eskalujący konflikt z krewnym wywołuje konieczność szukania własnego lokum, rozpoczynając tym samym, trwający aż do końca życia, okres ciągłych przeprowadzek i poszukiwań kwater i stancji. Od 7 do 22 maja 1964 Poeta przebywał w szpitalu psychiatrycznym, a zaobserwowane tam objawy miały wskazywać na schizofrenię (według ówczesnej klasyfikacji i terminologii; być może była to choroba afektywna dwubiegunowa). W szpitalu poznał przyszłą żonę - pielęgniarkę Hannę. Wkrótce pobrali się, a z ich związku przyszła na świat córka Dagmara Joanna. Równie szybko nadszedł rozwód, zaś Poeta być może nawet nie widział swego dziecka. Żyjąc we Wrocławiu, utrzymywał się kosztem rodziców, jedynie przez kilka miesięcy pracował w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania. Niewielkie dochody uzyskiwał ponadto z tantiem, stypendiów i zapomóg. Krótkotrwałe małżeństwo stało się kanwą poematu prozą w pięciu częściach Sanatorium (tytuł i mitologizacja postaci ojca nawiązują do Brunona Schulza).

Po rozwodzie Wojaczek związał się z Teresą Ziomber (On mnie sobą zaraził. Tak to czuję. Mam schizofrenię, 17 pobytów w szpitalu, sześć prób samobójczych. Mam córkę, dwóch wnuków. Mąż odszedł. Biorę psychotropy. Prozac. Z Rafałem wszystko było chwilą. Bez przyszłości. Jakąś niezwykłością, złudą. Pisał mi wiersze na plecach. Przegadaliśmy kiedyś całą noc. Rano Rafał wyskoczył poszukać czegoś do jedzenia. Czekałam dwie godziny: wrócił z flaszką żubrówki i papierosami. Mówię, że to bardzo pięknie, ale tym się nie najemy, a on rozkłada ręce - tylko to było w tym kiosku, który rozbiłem. zob. wspomnienia w tekście M. Piątkowskiej). Związek trwał kilka lat, dzięki niemu powstało wiele utworów, zaś ich bohaterce i adresatce Rafał Wojaczek dedykował swój pierwszy tomik. Po odejściu od Teresy, Pisarz żył z Grażyną Lisowską. Dedykował jej swój kolejny zbiór: Którego nie było. Krótko przed śmiercią poznał aktorkę teatralną Elżbietę Fediuk. Przyjaciele podają, że ten krótki związek był epizodem szczęścia i uspokojenia, po którym niestety nastąpiło samobójstwo. Pisarz przedawkował leki działające nasennie, m.in. diazepam (długotrwałe leczenie nim, podobnie jak innymi benzodiazepinami, może pogarszać objawy, tym bardziej gdy chory pije). R. Cudak zwraca uwagę na odnalezienie przy zwłokach kawałka stronicy Twórczości z artykułem o również zmarłym tragicznie Tadeuszu Borowskim. Poeta zapisał na niej ile i jakie leki zażył.

Waga cierpienia

Największym ciężarem dla Rafała Wojaczka była najpewniej choroba alkoholowa oraz niezrozumienie i alienacja. Obie dodatkowo pogarszały stan zdrowia psychicznego, a przede wszystkim rujnowały relacje z otoczeniem (m.in. bójki, awantury i ekscesy (niekiedy wyreżyserowane), powodowały ostracyzm i zakazy wstępu do lokali). Romuald Cudak zauważa, że przełomowym momentem wydaje się być opuszczenie Mikołowa i udanie się na studia. Wraz z tym pierwszym krokiem w „normalną dorosłość” pojawiają się również pierwsze zachowania autodestrukcyjne, rośnie poczucie wyobcowania, a wraz z tym zapewne objawy zaburzeń psychicznych oraz próby samobójcze i samookaleczenia. Pogorszenie stanu zdrowia i przerwanie nauki stało się przyczyną poddania się wspomniany już badaniom i obserwacji w roku 1965. W szpitalu Wojaczek prowadził dziennik, stworzył też wiersze, których jednak nie przedstawił do druku. Pióro dawało ujście emocjom, poezja pozwalała na odpoczynek od natłoku myśli, dając tym samym możliwość doraźnego porządkowania chaosu otaczającego Pisarza. W roku 1965 miał miejsce debiut w niebawem ważnym i prestiżowym piśmie Poezja, przeznaczonym dla poetów już uznanych. Ukazało się w nim siedem wierszy z wprowadzeniem Tymoteusza Karpowicza. Cztery lata później ukazuje się pierwszy zbiór liryki Sezon, zaś w roku 1970 tomik Inna Bajka. Jak pisze R. Cudak, ostatnie utwory powstały w marcu 1971 r. Twórca miał je uznać za zakończenie i podsumowanie swego dorobku, porzucają pisanie wzorem swego mistrza – Artura Rimbauda.

W nocy z 10 na 11 maja 1971 Wojaczek popełnia samobójstwo przedawkowując leki. Pochowano go na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu. Już po śmierci zostają opublikowane zbiory poezji Nieskończona krucjata (pierwsza redakcja znalazła się w wydawnictwie w r. 1968) oraz Którego nie było (złożone do wydawcy zimą 1970 r.). W roku 2005 ukazały się Wiersze zebrane. Druk w PRL wiązał się z licznymi zmianami redakcyjnymi nanoszonymi przez Twórcę, ingerencjami cenzury i perypetiami w samych wydawnictwach. Nie był to niestety wyjątek od reguły, lecz norma postępowania z twórcami poruszającymi rzeczywiście ważne, a niepożądane przez PZPR z jej w dużej mierze pruderyjnym i paternalistycznym nastawieniem, tematy (por. np. losy Cudownej meliny K. Orłosia). Spuścizna prozatorska Rafała Wojaczka to poza liczącym siedem pieśni poematem prozą Sanatorium, niewielkie etiudy Brama, *** [„Piotr, umieściwszy swą osobę”], Pornografia w siedmiu klatkach oraz teksty powstałe po roku 1969: Na progu, Listy do Królowej Polski, Kto powiedział koniec świata i Przez ogień o wodę. Żaden z utworów nie ukazał się za życia ich autora, wydał je Bogusław Kierc w Utworach zebranych z roku 1976.

Wojaczek u bram postmodernizmu

Po tragedii maja 1971 wyrosła szybko legenda literacka widząca w Rafale Wojaczku poetę pokolenia i tragicznego geniusza. Eksponowano chętnie nonkonformizm (echa romantyków w typie Gustawa i Kordiana), niezgodę i bunt wobec status quo, rebelię wobec norm społecznych oraz stałe poczucie zagrożenia egzystencjalnego (tu szczególnie łatwo było o zamazanie granic między lękiem w sensie medycznym a lękiem w sensie egzystencjalizmu, lękiem „przyrodzonym”, nie zaś chorobowym). Wiersze uznawano przede wszystkim za zapis stanu zdrowia psychicznego i cierpień Poety, tym samym za rodzaj autoterapii (sprzyjała takiemu ujęciu rzeczywista i dająca dobre efekty terapia przez sztukę). Zasadniczą rolę w obrazowaniu poetyckim miały grać ekspresjonizm, somatyzm i fizjologizm oraz poetyka katastroficzna. Nie poświecono jednakże należytej uwagi np. aspektowi religijnemu części utworów, w tym motywom chrystologicznym, skupieniu na transcendencji a wraz z tym usiłowaniu wyjścia spod panowania Absolutu („Wielkiego Innego”?). Owa emancypacja spod władzy Boga czy Rozumu (w sensie tradycji greckiej czy oświeceniowej?) miała nastąpić przez zaprowadzenie panowania anomalii, zatem stanu anomii. Anomia ta zasadzała się na kierowaniu się popędami „ciała” (tego co tłumione, tabu, tego co zakazane przez prawo boskie i ludzkie).

Romuald Cudak zwraca uwagę na odczytania wierszy przez pryzmat poglądów Lwa Szestowa, Nietzschego a nawet libertyńskich pism markiza de Sade. Wraz z nowymi nurtami interpretacji i analizy pojawia się również pytanie, na ile podporządkowuje się postać Rafała Wojaczka wizji „polskiego Rimbauda” czy rodzimego Allena Grinsberga, budując tym samym nowe schematy i typologie. Cudak zaznacza również, że z czasem lepiej dostrzeżono kreacyjność liryki Wojaczka oraz jej literackość i cechy eksperymentu artystycznego. Centralnym zagadnieniem staje się transgresja i transformacja, a wraz z nimi poświęca się więcej uwagi zainteresowaniom poety obejmującym ontologię podmiotu. Można powiedzieć, że Wojaczek przez ekspozycję podmiotu żeńskiego, kobiecego próbuje osiągnąć pełnię androginiczną, ukonstytuować podmiot liryczny jako realne alter ego twórcy, stające w opozycji do empirycznego „ja”. Próbuje też pojąć miłość, śmierć, kobietę i wiersz jako aspekty Jednego. Badanie utworów z takiej perspektywy może dać dobry wgląd w strukturę osobowości, zwłaszcza z perspektywy tradycji psychoanalitycznej.

De arte poetica

Wyzwaniem artystycznym był dla Twórcy sonet. Julian Kornhauser pisał, że Wojaczek miał bardzo wyraźną dykcję, dzięki temu podkreślał każde słowo i akcentował melodię wiersza. […] Gdy wspomniał o Janie Kochanowskim również wskazywał na wzorzec metryczny, języki poetycki, strukturę, czyli sprawy estetyczne, nie problemowe. Wrocławski kolega Poety, Stanisław Kortyka wspominał, że pewnego razu Wojaczek, pokazawszy mu maszynopis erotyku, zawołał: Zobacz, zobacz, to przecież najprawdziwszy sonet! (Stanisław Bereś, Katarzyna Batorowicz-Wołowiec, Wojaczek wielokrotny. Wspomnienia. Relacje. Świadectwa, Wrocław 2008, s. 397, 528 za Z. Guty, s. 82, przyp. 3).

Poeta dążył do uzyskania właściwego kolorytu, zapewnienia melodyjności wraz z rymem i rytmem. Wykazywał się dbałością o strukturę swej liryki, stosował też chętnie „łamanie wiersza dla efektu”, aliterację i przerzutnię. Ważnym problemem poezji nastawionego na eksperymentowanie Wojaczka jest metamorfoza gatunków. Poetę z tomu na tom interesowała sztuka, a więc używanie i przekształcanie form (Jacek Łukasiewicz za Zuzanną Guty, s. 82). Można mówić o permanentnej potrzebie aktualizacji form poetyckich. Wskazania metagatunkowe są obecne już w samych tytułach utworów, gdzie spotykamy eklogę, poemat i pieśń, a obok nich balladę, piosenkę, fraszkę czy kolędę. Dochodzą do tego kompozycje muzyczne: fuga i scherzo. Niekiedy wprowadzono napięcie między wskazaniem w tytule i układem stroficznym, łącząc tym samym dwie tradycje, np. tytuł sugeruje balladę, zaś struktura wersyfikacji odsyła do sonetu. Obecność form tradycyjnych i ich dekonstrukcja pokazuje potencjał kreatywności Poety oraz zasadniczej roli programu eksperymentatorstwa, przyjmującego wyzwanie Artura Rimbaud, by poszukiwać nowych form nie porzucając jednak zakorzenienia w tradycji literackiej. Konsekwentnie, w każdym wierszu Wojaczka, pierwiastek innowacji pozostaje w napięciu i ściera się z pierwiastkiem tradycyjnym (Z. Guty, s. 85-86). Z tych antytez powstaje nowa jakość, którą widać już w jednym z najwcześniejszych utworów, Imię i ciało, gdzie mamy tak technikę nadrealistyczną jak i przekształcenie sonetu w wiersz wolny z wizualnie określoną organizacją (ibidem).

Zachowane rękopisy i maszynopisy zawierają różne wersje tekstu poszczególnych wierszy. Nie wiemy, co które modyfikacje i poprawki były wprowadzane bez ingerencji postronnych a które były np. rezultatem nakazów cenzorów. Zuzanna Guty (s. 96) zauważa, że Wojaczek w toku prac nad redakcją kolejnych tomików rezygnował z niektórych strof lub nawet całych liryków. Był zainteresowany publikowaniem, zatem dość pragmatycznie szedł na pewne ustępstwa. Wskazuje to na nietrafność redukcji jego postaci do wyklętego i wiecznie zmagającego się ze światem buntownika.

Osoba czytana, zapominana, odrzucana

Wydarzenia i twory kultury ludzkiej (artefakty sensu largissmo) stają się niechciane, gdyż wiąże się z nimi specyficzne, negatywne lub wstydliwe ustosunkowanie do obiektu refleksji (do „przypominanego” czy wbrew woli i niespodzianie „przypominającego się”, „zerkającego zza węgła”). To, co niechciane (i tych, co są niechciani) próbuje się wyprzeć, zdegradować, zredukować do aberracji albo pomyłki. Proces przypominania wywołuje lub wzmaga ból, żal, wstyd lub strach. Można zatem powiedzieć o istnieniu kategorii „pamięci trudnej, niewygodnej, wstydliwej” (M. Kędziora, s. 364).

Boleść utraty i ulga zanikania

Rodzice aż do wywiadu udzielonego w roku 1993 w audycji Ballada o lęku na falach Radia Katowice nie wypowiadali się na temat syna. Również w tym krótkim wywiadzie skupili się na latach dziecięcych Rafała, dramat jego dorosłego życia charakteryzując bardzo lakonicznie. Wskazuje to na wiele bólu, zwłaszcza wobec samobójczej śmierci dziecka, mimo że matka poety w jakiś sposób próbowała po ponad 20 latach pogodzić się z decyzjami i postawami syna. Starszy brat, Piotr starał się bronić dobrego imienia rodziny uciekając się do potępienia sposobu życia Rafała, stwierdzając brak odpowiedzialności i niezaradność życiową. Warto zauważyć, że w ten sposób niekiedy charakteryzowane są i dziś osoby zmagające się np. z depresją, którym członkowie rodziny lub znajomi próbują pomóc np. poprzez pouczenia. Gdy te nie przynoszą efektu, może nastąpić odwołanie się do znanych np. z prasy i literatury popularnej zdroworozsądkowych wyjaśnień. Z pewnością dużą rolę w formułowaniu takich sądów odgrywa dziś (a tym bardziej w l. 60 XX wieku) konieczność odwołania się do wiedzy specjalistów pozwalającej zrozumieć charakter objawów, możliwości (i ograniczenia) leczenia itp.. Trudno też zapomnieć o popularnych przeświadczeniach, obracających się często wokół upraszczającego rozumienia mechanizmów podejmowania decyzji, a idealizujących wolną wolę.

Zarówno żona Hanna, jak i córka Dagmara, konsekwentnie nie zabierają głosu: nie udzielają wywiadów, nie biorą udziału w inicjatywach utrwalających pamięć o mężu i ojcu. Milczenie pozwala na pozostawienie obrazów Poety zapisanych w ludzkiej pamięci ich własnemu biegowi, tym samym pozwala na swobodne dryfowanie i zacieranie się dawnych dróg . Część znajomych i przyjaciół czyni z Twórcy postać na poły mityczną: buntownika – geniusza, bezkompromisową indywidualność ciągle łamiącą reguły społeczeństwa. Inni mówią o introwertycznej naturze, przenikliwości umysłu wraz z cechami czy skłonnościami schizofrenicznymi (cokolwiek miałoby to znaczyć). Spotkać można również osoby podające jedynie fakty, bez żadnego komentarza lub wyjaśnień, tym bardziej bez próby oceny poezji lub życia Wojaczka. Każdy z nich volens nolens bierze udział w kreacji i rozwoju pamięci zbiorowej. Selektywna pamięć społeczna powstaje przez swoiste „filtrowanie” i syntezowanie przekazu pamięci indywidualnych (M. Kędziora, s. 371).

Klimat miejscowy i klimat krajowy

W pamięci większości Mikołowian Poeta funkcjonuje niestety jako postać wstydliwa (pijak, awanturnik i hultaj), zatem budzi tzw. mieszane uczucia. Zapytani o niego mieszkańcy reagują obojętnie, czasem niechętnie. Rozmowniejsi wskazują na Instytut Mikołowski znajdujący się w rodzinnym domu poety, pełniącym rolę muzeum. Ta niewielka publiczna placówka kulturalna ma pieczę nad całą niemalże spuścizną po Rafale Wojaczku, również przedmiotami osobistymi, cennymi m.in. z perspektywy badawczej (zeszyty, książki w których się zaczytywał itd.). Instytut powstał w roku 1997, przejęte pokoje zachowano w pierwotnym stanie, tak by panował w nich, na ile to możliwe „wojaczkowy klimat” (M. Kędziora, s. 373).

Grono zainteresowanych inicjatywami Instytutu (konferencje, wieczory poetyckie, Turniej Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka, Tydzień Maja Poetyckiego) to przede wszystkim osoby z zewnątrz, np. należące do klubów poetyckich z Wrocławia i Krakowa, które korzystają z forów internetowych i mediów społecznościowych. Można powiedzieć, że Wojaczek nadal nie jest zintegrowany ze swym miastem – chociaż chętnie doń przyjeżdżał, to jednak tuż po epizodzie krakowskim skierował się ku Wrocławiowi – ówczesnej Mekce pisarzy i literatów, mieście słynącym z bogatego na tle innych miast PRL życia kulturalnego i artystycznego. Postawę sąsiadów Instytutu można określić jako bierną lub niechętną (M. Kędziora, s. 373-4 w oparciu o wywiad z Maciejem Meleckim i Krzysztofem Siwczykiem).

Jak pisze Magdalena Kędziora, Instytut jest magnesem społecznym, przyciągając miłośników polskiego Jima Morrisona z całego kraju. Pełni również rolę katalizatora społecznego, pracując z trudem „u podstaw”, zwłaszcza próbując łagodzić negatywne skojarzenia i emocje Mikołowian, usprawiedliwione po części sposobem życia i zachowaniem Twórcy. Wielkie oburzenie wywołała zwłaszcza uroczysta projekcja filmu Lecha Majewskiego z jego skandalizującymi scenami, w którym główną rolę grał pracujący w Instytucie Krzysztof Siwczyk.

Klasycy salonu, klasycy marginesu

W naszej literaturze powstałej po roku 1945, również tej podręcznikowej i encyklopedycznej, występuje swoisty „żelazny kanon” poetów takich jak Herbert, Miłosz, Szymborska czy Tadeusz Różewicz. Na drugim biegunie, w opozycji do autorytetów i wirtuozów, znajdują się twórcy, by użyć mocno obecnego w mediach słowa, kontrowersyjni i ekscentryczni. Są to outsiderzy, przekraczający granice, kanony i reguły zarówno swą twórczością jak i swym życiem. Jan Brudnicki i Edward Kolbus określili ich kaskaderami literatury. Poza Edwardem Stachurą i Haliną Poświatowską, zalicza się do owych poètes maudits również Rafała Wojaczka. Są to postaci bardzo różne, łączy je w zasadzie tylko sprzeciw i ucieczka od zastanej rzeczywistości społecznej, nowa, budząca niepokój poetyka i styl oraz ciężkie i tragiczne losy, zwykle nie będące wynikiem świadomych, dobrowolnych decyzji danego twórcy (choroby, nałogi, konstelacja rodzinna itd.).

Jak zaznacza Zuzanna Guty, wypowiedzi badaczy i krytyków zamykały się niejednokrotnie w ramach mitu o poecie przeklętym, następcy i polskim odpowiedniku nadrealistów francuskich. W ramach konstrukcji owego mitu chętnie podkreślano kluczową rolę pobytu w szpitalu psychiatryczny. Tymczasem, jak zauważa Zuzanna Guty, pobyt ten trwał zaledwie dwa tygodnie, stąd trudno opierać się na nim w tworzeniu interpretacji poezji Wojaczka jako przede wszystkim, a tym bardziej wyłącznie, zapisu walki i zmagań z objawami chorobowymi, stanami lękowymi lub np. tylko uzależnieniem od alkoholu.

Poetycką legendę umocniło ukazanie się powieści Sanatorium, którą łatwo uznano za autotematyczną. Rzeczywiście, Piotr Sobecki, poeta i główny bohater ma liczne cechy upodabniające go do Twórcy (por. Franz Kafka i jego bohaterowie). Argumentów na poparcie autotematyczności dawał przede wszystkim proponowany w Sanatorium program artystyczny, podobny do poetyki Rafała Wojaczka.

Ponad 40 lat po śmierci, odrzucany za życia i z czasem coraz mniej chętnie widziany nie tylko w środowisku pisarzy, Wojaczek stał się jedną z ikon buntu, funkcjonującą wśród najmłodszych czytelników i twórców (Nowa Fala, pokolenie bruLionu). Wielu darzy go osobliwym kultem, zwany jest polskim Jimem Morrisonem, zaś na jego grób przychodzą młodzi ludzie, którzy popijając piwo lub wódkę grają chętnie na gitarach, obejmując się przy tym lub całując.

dr Rafał Marek
Literatura:
Romuald Cudak s.v. Wojaczek Rafał [w:] J. Lyszczyna, D. Rott (red.), Słownik pisarzy śląskich, t. IV, s. 111-117, Wydawnictwo UŚ, Katowice 2013;
Zuzanna Guty, Wielopostaciowość sonetu w poezji Rafała Wojaczka, Colloquia Litteraria UKSW 2/2016;
Magdalena Kędziora, Zarządzanie „pamięcią niechcianą” o artyście. Studium przypadku „poety wyklętego” Rafała Wojaczka, Zarządzanie w kulturze 4/2015, s. 357-378; www.ejournals.eu/Zarzadzanie-w-Kulturze

Epoka literacka: Współczesność