„W takiej ciszy tak ucho natężam ciekawie,
Ze słyszałbym głos z Litwy. — Jedzmy! nikt nie woła."
(A. Mickiewicz)
I.
Pielgrzymie, ku dalekiej płynący ostoi
Na tęsknoty korabiu przez dziejów odmęty,
Choć żaden cię nie wzywał głos w tej mowie świętej,
Którą macierz rodzona duszę dziecka poi,
Czułeś, że to nie ciszy znak, co u podwoi
Trwa cmentarzysk, zkąd zwolna, jakby dymów skręty,
Uleciał w nieskończoność sznur dusz wniebowzięty, —
Jeno milczenie, strażnik ust w stalowej zbroi.
Cisza nad przestrzeniami zwiesza się oponą,
Jakby w śnie nieprzespanym skrzepło wszelkie łono
A jęki zagarnęła śmierć w przepastne koła,
Nie! pod tą pieczęcią życiem drgają wargi,
Wzbierają krzykiem piersi i tłoczą się skargi...
Pielgrzymie, łódź swą zawróć!... Głos na ciebie woła!
II
Czy słyszysz, bracie? To z naszej strony
Znów płynie słowo — duch,
A takie ważkie, jak szczere złoto,
A miękkie, jako puch.
Już samem brzmieniem serce raduje,
Jak stary, wierny druh;
Nim w duszę padnie ziarnem złocistem,
Upieszcza tęskny słuch.
Z tej mowy, bracie, pierwszy brzask myśli
Tęczowych czerpał farb,
W niej na dnie naszych dusz się układał
Dziecięcych wrażeń skarb.
Ona w świątyniach u stóp ołtarzy
Trzymała wiernie straż
I w niebo biła najświętszą z modlitw
Do Boga: — Ojcze nasz!
Czy słyszysz, bracie? Z naszego grodu
Znów płynie słowo — duch.
Już samem brzmieniem serce raduje,
Jak stary, wierny druh.
Z pod świętojańskich murów w tej mowie
Głos nauk wokół biegł,
Wśród lasów, błoni wiedza się lała,
Jak woda nurtem rzek.
Tryskały pieśni i słowa wieszcze, —
Najczystszych krynic zdrój,
Co lśnią jak perły, jak manna karmią,
Jak tarcze są na bój.
I w niej — pod dłonią Błogosławionej
Zadźwięczał pierwszy śpiż,
Gdy niosła ślubny pierścień miłości
I świętej wiary krzyż.
Czy słyszysz, bracie? Z naszego grodu
Znów płynie słowo — duch.
Już samem brzmieniem serce raduje,
Upieszcza tęskny słuch.
III.
Dzienniku, w dobie nowej — tyś jest jak chleb razowy,
Jak chleb z własnego żyta,
Codzienna myśli strawa — swojska, jędrna i prawa,
Niech więc każdy cię czyta!
Chodź po siołach i dworach — i po miejskich komorach
Szlakiem pracy wiekowej,
Jako kramnik wędrowny, nauczyciel wymowny
I jak lirnik wioskowy.
Gdy nawiązać ci dano nić przed laty zerwaną,
Co postępu ścieg snuła,
Kieruj ziarn strumień siewny,— radź, jak stawiać krok pewny,
Z przeszłością łącz jak stuła.
Szczęść Boże! kuźni nowa, bądź godna tego słowa,
Którem mówisz do ludzi:
Niech świt ciska przed oczy, rozproszone jednoczy
I drzemiące niech budzi!