Do myśli ludzkiej

Jest w nas potęga, co jak żar płomienia
Niszczy i dźwiga, i tworzy i burzy,
Co czasem dzikim chwastem się rozplenia,
Czasem wykwita nakształt wonnej róży;
Czasem pleśnieje, jak woda bagniska,
Czasem jak grzmiąca fala, co z gór tryska,
W przepaść się strąca lub do szczytów sięga, —
Dla której granic przestrzeń nie zakreśli,
Czas nie odmierzy — a jest to potęga
Człowieczej myśli.

* * *

O! hańba myśli, gdy gnuśna, leniwa,
Więdnie powoli w odrętwienia toni,
Choć tyle haseł do dzieła ją wzywa,
Tyle pobudek wzniosłych wkoło dzwoni!
Hańba jej, kiedy, w egoizmu pęta
Wplątana, tylko o sobie pamięta
I siebie tylko kocha, — gdy wesele
Innych nie cieszy jej, ni ból nie smuci,
Lub gdy jak nędzny płaz do stóp się ściele
Poziomych chuci.

O! hańba myśli, gdy władz swych używa
Na krzywdę innych i zło wkoło szerzy,
Snując, jak pająk, nikczemne przędziwa
Zbrodni, zniszczenia, fałszu i grabieży.
Hańba jej, kiedy, własnej swej godności
Niepomna, ślepej idzie służyć złości
I nienawiści dzikiej, lub moc całą
Swojej potęgi wytęża szalonej,
Żeby zatopić w bliźnich duch i ciało
Ucisku szpony.

Ale cześć myśli, gdy w cudną krainę
Piękna natchnioną spogląda źrenicą
I sztukę tworzy; — cześć jej, kiedy w sine
Przestwory strzela gotycką wieżycą,
Albo gdy tony tysiącznemi śpiewa
Ludzkich serc drgnienia; — cześć jej, kiedy wlewa
Poezji siłą w martwe słowa — światy,
Dyszące żarem wiecznych walk życiowych,
Lub w czystych kształtów ubiera się szaty
I barw tęczowych.

Ale cześć myśli, gdy nauki mocą
Do stóp człowieka nachyla świat cały,
Budować każę siłom, co druzgocą,
Słuchać — potęgom, co pana nie znały.
Cześć jej, gdy z starych kart dawnego życia
Ściera pył wieków, albo gdy z ukrycia
Cichej pracowni przez oko badacza
Od wnętrza ziemi aż do niebios szczytu
Wyśledza w świecie, co wkrąg się roztacza,
Prawa wszechbytu.

Ale cześć myśli, gdy do czynu budzi
Każdą najsłabszą choćby dłoń czy ramię.
By pracowały na pożytek ludzi,
Kładły ofiarę w wspólnej pracy chramie. —
Cześć jej, gdy mimo tysiączne zawody
Podnosi śmiało miłości, swobody,
Sprawiedliwości i dobra sztandary.
Albo wynaleźć stara się sposoby,
Jak kres położyć erze nędz bez miary,
Łez i żałoby.

***

O myśli! jakżeś potężna i wielka!
Ty czasem gromy ciskasz tytanowe,
Czasem, jak ruchem miarowym kropelka —
Wiercisz przepaście, tworzysz morza nowe.
Myśli! czy jednak wystarczy ci mocy,
Żeby rozwiązać w czarnej zwątpień nocy
Te trzy zagadki ludzkiego istnienia,
Co, jak trzy Sfinksy bram wszechwiedzy strzegą,
Te trzy ludzkości wieczne zagadnienia:
Zkąd? Gdzie? Dlaczego?

(1887.)

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński