Wyżej! wyżej! na słupach nowe wznośmy słupy!
Piętrzmy wieże na wieże, złom stawmy na złomie!
O niebo, co nas ściskasz w swych sklepień ogromie,
Już cię palcem dotykam, jakby dna skorupy.
Hej! więcej kolumn, łuków! głaz nieśmy za głazem!
Mąż każdy, każde plemię niech piętro dołoży,
Aż na szybie błękitów oświeci blask zorzy
Ślady naszych bucisków, podkutych żelazem.
Lecz daremnie w cierpliwość zbrojna ludzka pycha
I sztukę i naukę wciąż naprzód wypycha...
Wznosim się, ale niebo przed nami ucieka.
I spadamy bezsilni, w zwątpieniu, w niemocy,
Pod ruiny Babelu, w mrok straszliwej nocy,
Gdzie w chaosie języków człek zarzyna człeka.