Lawino! córo wichru i gór piersi śnieżnej,
Ty, co ponad przepaścią zwieszona pochyłą,
Spadasz nagle w doliny, jako ptak drapieżny,
Niszcząc wszystko, co w cieniu matki twojej żyło!
Ja ci przebaczam, martwa, nieświadoma bryło,
Gdy runiesz, niby demon śmierci i ruiny;
Bo wiem, że pchnięta byłaś nieprzepartą siłą
I nie znasz, co cierpienie, — więc jesteś bez winy.
Lecz gdy widzę, jak człowiek podnosi niegodnie
Miecz zbrodni, łańcuch więzów i klęski pochodnię,
Straszna zgroza i rozpacz serce me przejmuje.
Bo choćby w praw fatalnych skuty był obrożę,
Pytam, dlaczego prędzej zerwać jej nie może,
Niż zadać ból drugiemu — ten, kto sam ból czuje...
(1887.)