Huczą ściany, tętnią ściany,
Brzmi muzyka w rytm kochany;
Świateł struga drga i mruga,
Cichnie rozmów gwar;
W każdem oku skry migocą,
W każdem sercu — żar.
Bo jak fala się przewala
Mazur we sto par.
Nuta burzą z góry spada,
Grzmi hołupców kanonada,
1 z tupotem i z łoskotem
Pstry się toczy tłum,
Niby tabun rozpętany
Pod wichury szum,
Niby rwący a gorący
Potok hardych dum.
Gdzież się wyda młódź dorodniej?
Złota łuna bije od niej...
Podgoleni, podstrzyżeni,
W chłopa chłop — naschwał!
Każdy butnie rękę wznosi,
Pomykając wcwał.
Okiem błyska, nabok ciska
Snop ognistych strzał.
Przy nich w pląsie wdzięcznie płyną,
Jak łabędzie tonią siną,
Jak królewnę — dumne, pewne,
Hoże jako kwiat,
Z warkoczami, co za niemi
Mkną ochoczo wślad,
Cud-dziewice, krasawice
W tęczy barwnych szat.
Przelecieli w takt kapeli.
Hen! na chwilę przystanęli...
Znów z tętentem nagłym skrętem
Zawracają... strach!
Zda się wnet zapadną ściany,
Runie cały gmach...
Aż się dusza rwie i wzrusza
Niby w złotych snach!
Bo mazura dziwna władza,
I weseli i odmładza,
I nastraja i upaja,
I rozprasza ból;
Bo to taniec nad tańcami,
Wszystkich tanów król.
Bo się począł na tej ziemi,
Śród tych niw i pól.
I dlatego zawsze, wszędzie
Nasłuchiwać chciwie będzie,
W białym dworze czy w komorze,
Kmieć, parobek, pan, —
Rychło mazur huknie grzmotem
Śród bielonych ścian.
I pobudka zabrzmi krótka:
Wszystkie pary w tan!
(1898.)