W dzień zaduszny

Oj, lecą, lecą liście z drzew, do matki lecą ziemi,
Porwał je wiatr, jesienny wiatr i miota, rzuca niemi,
Z jednemi długi toczy bój, — rwie, szarpie rozhukany,
Inne unosi nagle wdał, jak pieśni ton przerwanej.
Lecz wszystkie wspólny mają kres i stadem złotokrwawem,
Jak cicho szeleszczący deszcz, spadają wdół niebawem.
Chwil kilka jeszcze w słońcu drżą, migocą na darninie,
Aż się rozsypią w proch i pył, i pamięć ich zaginie.

Krasił je niegdyś cudny czar wiosennych rozanieleń
I tryumfalny słońca blask w jaskrawą stroił zieleń;
Przetrwały lata znój i skwar, kropelki chłonąc rosy,
Ich szelest trwożny z echem burz wzlatywał pod niebiosy;
Marzyły w księżycową noc pod złudzeń sennych czarem,
W Zawojach otulone mgły, jak w zapomnieniu szarem;
I srebrzył je przedwcześnie szron i wicher rwał na strzępy,
Żyjątek roje sercem ich karmiły się, jak sępy; —
Aż przyszedł wiatr, jesienny wiatr, zlitował się nad niemi,
Ułożył do wiecznego snu na łonie matki-ziemi.

__ _________________

Jak liście z drzew, tak z życia fali
Spływają dusze. Smutnemi oczyma
Sięgają dzisiaj ci, co pozostali,
Po tych, co byli i których już niema.
Gdy patrzą w przeszłość, żal im serce ściska
I łza boleści do serca napływa;
Gdy w przyszłość spojrzą, co zda się już bliska,
Modlitwa bije z serc, jak struga żywa,
Nadzieja świta, jak zorza ognista.
„Wieczysty spokój!” „Światłość wiekuista!”
Kędyż na ziemi? w jakiej doli? komu?
W pogodzie szczęścia, czy wśród huków gromu,
W pracy rąk krwawej, czy w wysiłkach ducha,
Taki stan dany i taka otucha?...
I już nie bierze żal i smutek po nich,
Ale tęsknota i pragnienie — do nich.

Oj, lecą, lecą liście z drzew, do matki lecą ziemi,
Strącił je wiatr, jesienny wiatr, zlitował się nad niemi.

(1897.)

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński