Ziemi Nowogródzkiej poświęcam.
Nieraz mi w oczy strach zagląda blady,
Istotą całą wzdrygam się do głębi,
Jak ci, co widmo ujrzeli zagłady...
Lecz gdy tak dreszcz mną potrząsa i ziębi,.
Jak ptak spłoszony, myśl do kraju słońca
Pierzcha — i zwolna, jakby puch gołębi,
Jak na doliny mgła w srebrze miesiąca,
Spokój na duszę spada. — O Hellado!
Hellado, w krasie wieczystej stojąca,
By w złotej łusce zbroi! Wichrów stado
Gnało nad tobą, szły deszcze i burze,
Fala za falą spływały kaskadą,
Rwąc i unosząc marmur po marmurze,
Bóstwo po bóstwie, portyk po portyku. —
Trzeba ci było jasnej słońca córze,
Na prokrustowem łożu paszaliku,
Półksiężycowi posłusznej krwawemu,
Przespać noc długą, bez głosu, ni krzyku...
Lecz się ocknęłaś ze snu. A wiesz, czemu?
Bo z lica ziemi czas daremnie ściera
Tych, co moc trwalszą stawią przeciw niemu: —
A tyś jest, Grecjo — ojczyzną Homera!
***
Jak ptak spłoszony, co pierzcha do słońca,
Myśl moja leci w te lasy i gaje,
Gdzie białą korą lśni brzoza płacząca,
W cieniu dąbrowy migocą ruczaje,
A w borach smukłe czerwienią się sosny;
Gdzie w noc miesięczną z jeziora powstaje
Opar w rusałki kształcie bezlitosnej,
A jutrznię ptasząt chór nabożny wita;
1 leci w pole, co na schyłku wiosny
Złoci pszenica, srebrzą łany żyta,
I na wzgórzami falujące błonie,
Gdzie oczy pieści zieleń'rozmaita...
Tam — już spokojny o siebie i o nie —
Śledzę bieg czasu, bo tam ziemia sama,
Co na matczynem przytula mnie łonie,
Szepce: — ja jestem kolebką Adama.
(1898.)