Dlaczego żóraw tak skrzypi przy studni?

Dlaczego żóraw tak skrzypi przy studni?...

Już wiatr zmiótł dawno resztki strzechy suchej
Z dachów i przycichł... Przez krokwie, co sterczą
Jak pochylone krzyże, gwiazd łańcuchy
Z obojętnością patrzą się morderczą.
Leżę i w gwiazdy błędne wlepiani oczy,
Lecz spać nie mogę. Pali mnie pragnienie,
Za szyję ściska, pod piersiami tłoczy...
Pić! Pić!... Czy będzie trwała nieskończenie
Ta susza? Będęż tak leżał na ziemi
Bez końca, z okiem otwarłem, czerwonem,
Łaknąc wilgoci wargi spieczonemi?
Takbym chciał zasnąć... lecz sen może zgonem
Stać się, a czuwać, czuwać coraz trudniej...

Dlaczego żóraw tak skrzypi przy studni?
Choć zawalona i nikt tam nie chodzi...

Ha, wody, wody! Tak długo czekałem
Deszczów, nawałnic i burz i powodzi!...
Wierzyłem: — chmury nadciągną wnet cwałem,
Ulewą wzdęte, gromami tętniące,
Jak rozhukane dzikich koni stado,
Co się rozbiegnie po szerokiej łące,
I runie na mnie olbrzymią kaskadą.

Wierzyłem: — rzeki wystąpią z łożyska,
Z pianą i szumem przez brzeg się przewalą,
A jak archanioł, który mieczem błyska,
Ja będę płynął z tą zwycięską falą
Po tej wód toni wezbranej i wielkiej...
Potem wierzyłem, że chociaż kropelki
Rosy niebieskiej wieczorem i zrana
Spadać mi będą, bo taka ochłoda
Najlichszej trawce dana jest od Pana...
Potem — nic! w głowie coś szumi, jak woda
I już jej żadne widziadło nie ludni.

Dlaczego żóraw tak skrzypi przy studni?

Nikt tam nie chodzi, studnia opuszczona
Stoi od wieków, bo któżby dbał o nią,
Po wodę sięgał aż do piasku łona,
Kiedy ją można było pełną dłonią
Czerpać z błyszczących na słońcu strumieni,
Lub z dumnej rzeki, co niby pas lity
Po atłasowej łąk biegła zieleni,
Zanim wyssały zazdrosne błękity
Ostatnią kroplę żarem i spiekotą.
Studnia już dawno zasypana, na dnie
Pewnie pleśń śliska gnieździ się i błoto —
I może gady czają się tam zdradnie?

Więc czemu żóraw tak skrzypi i targa
Żałosnym jękiem beznadziejną duszę
W tę noc bezsenną? Wyrzut to, czy skarga,
Tak przejmująca razem i lękliwa?...
Sama brzmi w ciszy, więc słuchać ją muszę.
Nie! To nie skarga! Żóraw mnie przyzywa:
„Przyjdź, przyjdź do studni! Pali cię pragnienie,
Za szyję ściska, pod piersiami tłoczy...
„Po co w te gwiazdy błędne wlepiać oczy,
„Jak nić pajęczą złudne snuć marzenie?
„Przyjdź, przyjdź do studni! Odwal zrąb zbutwiały
„I rozkop ziemię! Pod pleśnią i błotem
„Jest w studni woda, czysta jak kryształy,
„Jest w studni woda — tyś zapomniał o tem!”

Krew uderzyła mi w skronie, jak młotem.
Woda! jest woda w naszej studni starej!
Jest woda w studni!... W głowie zahuczało,
Ogniste w oczach zatańczyły mary...
Hej! łopat! wiader! zrywam wioskę całą...
Moi, do studni! kopać! kopać! kopać!...

1898

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński