Berezyna

Kędy spojrzeć—przestrzeń biała, przestrzeń biała, przestrzeń biała,
Na mil setki się rozlała, rozesłała, skamieniała.

A na śniegu — szereg długi, wojska strugi i krwi strugi,
A na niebie — całun drugi, z chmur wiszących całun drugi,

Wiatr północny chłodem wieje, chłodem wieje, śmiercią zieje,
Tylko cicho stoją knieje, szare knieje, głuche knieje.

Przez mil setki brną szeregi, brną szeregi nie szeregi,
Przyciągnęły przez te śniegi ponad brzegi, rzeki brzegi

Mróz je pędzi... głód nie czeka... och! ta rzeka, och! ta rzeka,
Jak stalowy wąż się wije, nie ucieka, nie ucieka.

Mosty stawią... Tłum rwie falą, dziką falą, wściekłą falą,
Konie, wozy... Już się walą, mosty walą, z mostów walą.

Owdzie jazda pędzi cwałem, błyszczą działa, dymią działa,
A dokoła — przestrzeń biała, przestrzeń biała, przestrzeń biała.

***

Na równinie wśród bezdroży wiatr się sroży, wiatr się sroży.
To dosięga ludzką wolę dopust Boży, dopust Boży.

I rozprysła się w kawałki i podarła się na strzępy,
Z karnych pułków — tylko sępy, ranne sępy, trwożne sępy.

Z bohaterów i zwycięzców — mrozu łupy, głodu łupy,
Z niezwalczonych i niezłomnych — żywe trupy, martwe trupy.

Tyle mocy i potęgi, rojeń tyle, wiary tyle, —
Zagrzebane w śnieżnym pyle, jak w mogile, jak w mogile!

***

Stos zapłonął, płomień bucha, płomień żwawy, płomień krwawy:
To wódz niszczy znaki sławy, dawnej sławy, świeżej sławy.

Wybór mężnych murem stoi: wodza bronią, wodza strzegą,
On jest duszą wojska tego, głową jego, sercem jego.

Każdą mglistą marę senną, myśl młodzieńczą, myśl zuchwałą
Wichrem dognał, ujął w dłonie, oblekł w ciało, zakuł w ciało.

Wszystko, wszystko się sprawdziło: — armje, ludy, państwa, trony!
Każda duma wypełniona, sen ziszczony, sen ziszczony!

Lecz czy śniła mu się przestrzeń, przestrzeń śnieżna, przestrzeń biała
I w bezbrzeżnym oceanie owa skała, smutna skała?...

***

Kędy spojrzeć — rozpostarta śnieżna karta, biała karta,
Jakby dziejom z trzew wydarta, z trzew wydarta, z krwi nie starta.

Tyle mocy i potęgi, rojeń tyle, wiary tyle, —
Zagrzebane w śnieżnym pyle, jak w mogile, jak w mogile!

1899

Czytaj dalej: Z rad dla moich synów - Ignacy Baliński