Zabielał brzask, zabielał brzask
Na ciemnym nieba skraju,
I powiał prąd, ożywczy prąd,
Jak rankiem na wyraju.
Kędyś z dalekich mrocznych stref,
Z blednących gwiazd bezdroży
Niepewna jasność spływa wdół —
Zapowiedź bliskiej zorzy.
Powoli spływa w mętnej mgle,
Jak sennych złud widzenie,
Lecz już, w półświetle bladych smug,
Niebieszczą się przestrzenie,
I choć raz po raz rwący wiatr
W chmur skłębią je opończy,
Ziemią przebudzeń wstrząsa dreszcz.
To noc, to noc się kończy!
***
I wybiegają ludzie z chat
I wyciągają ręce,
Pacholąt rój, wesoły rój
Uśmiecha się jutrzence.
Dość w smutnej izbie, dość już trwać
I czuwać przy łuczywie
Wnet błyśnie dzień, radosny dzień:
Na rolę wnet — kto żywie!
Ojcowie, matki poprzez łzy,
Na dziatwy patrzą głowy,
Jakby nie wierząc oczom swym,
Witają świt różowy.
I ponad zórz świetlisty łuk
Westchnienia mkną gorące:
— „Nie nam — to im, nie nam — to im
Daj, Panie, zdobyć słońce!”
(1905.)