Bartosz do Kachny

Jużem ja nie twój, moja rzecz swoboda!
Po czarnej chmurze jaśniejsza pogoda.
Znam radość, której, gdy ciebie kochałem,
Całej nie znałem.

Luboć się człowiek i cieszył w prostocie,
Troskliwym jednak zawsze bywał o cię,
A ten niepokój i we dniu go trudził,
I w nocy budził.

Znałaś to serce! Twoje słowa były,
Które pamiętam: Bartoszu mój miły,
Jakże to twoje serce mi życzliwe,
Bardzo poczciwe!

Anoć to dzisiaj wypadło z pamięci.
Rubaszny dworak za tobą się kręci,
Za nic masz, Kachno, poczciwego człeka:
Bartosz, z daleka!

Wysokaś teraz, ani spojrzeć na cię,
Piórka na głowie, a sama w bławacie.
Inszy chód tobie, insza dzisiaj mowa,
Pysznij się zdrowa!

Zdradziłaś ty mnie podobno dlatego,
Żem ja sielanin, serca zbyt szczerego.
I ciebie, doznasz, z tej pańskiej czeladzi
Niejeden zdradzi.

Znalać dwór niegdyś i córka Szymona,
Wróciła do nas, dobrze tam sparzona.
Teraz, gdy wspomni na owe wzdychacze,
Gorzko zapłacze.

Czytaj dalej: Dwie lipy - Franciszek Dionizy Kniaźnin