„Siłaczka” to nowela Stefana Żeromskiego, wydana po raz pierwszy w 1895 roku. Tytułowa siłaczka to śmiertelnie chora nauczycielka, którą czytelnik poznaje z perspektywy miejscowego lekarza, Pawła Obareckiego. Zetknięcie z umierającą Stanisławą Bozowską staje się dla bohatera impulsem do zmiany swojego życia.
Spis treści
Doktor Paweł Obarecki wraca do domu po spotkaniu towarzyskim z miejscowymi notablami. Po powrocie zamyka się w gabinecie, starając się odizolować od świata, znużony monotonią życia w Obrzydłówku. Czuje, że życie na prowincji całkowicie go wyniszczyło. Sześć lat wcześniej Obarecki przybył do Obrzydłówka jako młody idealista, pełen zapału do leczenia ludzi. Jako lekarz sprzeciwiał się lokalnym aptekarzom i felczerom, oferując pomoc za darmo lub za minimalną opłatą. Jego poświęcenie spotkało się z wrogością i niewdzięcznością lokalnej społeczności, co zniechęciło go do dalszej pracy. Z czasem jego zapał wypalił się, a mieszkańcy, z wyjątkiem Żydów, ignorowali jego pomoc. Obarecki próbował znaleźć sens życia w kontaktach z lokalnymi elitami i naturą, ale te poszukiwania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Doktor zostaje wezwany do chorej nauczycielki w pobliskiej wiosce, gdzie spotyka kobietę, która przez samotność i niezrozumienie społeczeństwa cierpi na skraju życia. Obarecki odczuwa współczucie i gniew, że nie mógł pomóc jej wcześniej, kiedy była młodsza. Wspomina ją z przeszłości, gdy Stanisława Bozowska miała aspiracje medyczne. Mimo to stara się zorganizować pomoc, pisząc listy i wysyłając posłańców po leki.
Po kilku godzinach oczekiwania na posłańca, nauczycielka, w stanie krytycznym, otwiera oczy na chwilę, a potem zapada w stan nieświadomości. Nie doczeka się jednak pomocy. W przedświcie doktor wyrusza w drogę powrotną do Obrzydłówka. Kiedy wraca, odkrywa, że nauczycielka zmarła. Zrozpaczony, przeszukuje jej rzeczy, znajdując list pożegnalny oraz niekompletny rękopis pracy, który miał być dokończony przez innych.
Po jej śmierci, doktor pogrąża się w rozpaczy. W końcu, po jakimś czasie, jego stan się poprawia. Odpoczął, przytył, zarobił pieniądze i zaczął angażować się w różne aktywności, w tym studiowanie „Boskiej komedii” Dantego. Spotkanie ze Stasią „siłaczką” go odmieniło.
Doktor Paweł Obarecki wraca do domu po ośmiogodzinnym spotkaniu towarzyskim, podczas którego w gronie miejscowych notabli, takich jak ksiądz pleban czy aptekarz, uczestniczył w grze w wint. Po powrocie zamyka się w swoim gabinecie, starając się odizolować od świata, włącznie z gospodynią. Bezcelowo wpatruje się w okno oraz bębnieniu palcami o stół. Czuje, że życie prowincjonalnym Obrzydłówku całkowicie go wyniszczyło. Izolacja, monotonia, brak możliwości intelektualnego rozwoju oraz jesienna aura wywołują w nim poczucie melancholii. Autor opisuje ten stan jako stopniowe obumieranie – porównując codzienną nudę do pasożyta, który niepostrzeżenie niszczy organizm.
Sześć lat wcześniej doktor przybył do Obrzydłówka jako młody, pełen zapału idealista. Wierzył w misję pracy na prowincji, co było wówczas propagowane jako szlachetny obowiązek. Na początku swojej działalności z entuzjazmem poświęcił się leczeniu ludzi, a nawet rozpoczął walkę z lokalnymi aptekarzami i felczerami, którzy wykorzystywali biednych mieszkańców, stosując kosztowne i nieskuteczne metody leczenia. Obarecki, aby pomóc ludziom, kupił podręczną apteczkę, samodzielnie przygotowywał lekarstwa, a swoje usługi oferował za darmo lub za minimalną opłatą. Jego poświęcenie było tak wielkie, że pracował bez odpoczynku, próbując poprawić życie mieszkańców. Jednak jego działalność spotkała się z wrogością ze strony lokalnych „uzdrawiaczy”, którzy postrzegali go jako zagrożenie dla swojego dochodu. W odwecie za darmową pomoc lekarską, szyby w jego skromnym mieszkaniu zostały wybite, co symbolicznie ukazuje ludzką niewdzięczność. W efekcie tych doświadczeń młodzieńczy zapał Obareckiego zgasł, a on sam stał się biernym uczestnikiem swojego życia w małomiasteczkowej stagnacji.
Po wybiciu szyb musiał zabezpieczyć okna dębowymi okiennicami. Widząc, że jego praca nie przynosi rezultatów, zaczął wycofywać się z aktywnej działalności. Ludność żydowska, jako jedyna, korzystała z jego usług, doceniając ich niską cenę, podczas gdy reszta lokalnej społeczności ignorowała jego wysiłki. Z czasem młodzieńczy zapał Obareckiego wypalił się całkowicie. W próbie odnalezienia towarzystwa doktor zwrócił się ku lokalnym elitom, ale spotkał się z niechęcią i brakiem zrozumienia. Kontakty z proboszczem i sędzią okazały się nużące i jałowe. Poszukiwania harmonii w kontakcie z naturą również nie przyniosły oczekiwanych efektów. Obarecki błąkał się po polach i lasach. Ostatecznie pozostał przytłoczony rezygnacją i poczuciem klęski w walce z rzeczywistością Obrzydłówka.
Doktor Paweł Obarecki został wezwany na wizytę do chorej nauczycielki w pobliskiej wiosce. Droga była trudna, przez zasypane śniegiem pustkowia, ale dla doktora stała się chwilowym oddechem od monotonii. Na miejscu spotkał chorą nauczycielkę, która mieszkała w wiosce od trzech lat w samotności, przygarnięta przez starą kobietę. Jej choroba była poważna, a stan krytyczny, co wywołało w doktorze falę nagłego współczucia. Obarecki poczuł, że ma przed sobą osobę, która była bliska jego ideałom i aspiracjom z przeszłości, a zarazem cierpiała przez samotność i niezrozumienie społeczeństwa. Odczuł gniew na jej decyzje życiowe, uznając je za nierozsądne, oraz żal, że dopiero teraz dowiedział się o jej istnieniu, gdy było już za późno na pomoc.
W miarę rozwoju sytuacji doktor starał się zorganizować pomoc, pisząc listy i wysyłając posłańców po niezbędne leki oraz po dodatkowego lekarza. Wspomina przeszłość. Obarecki pamięta oczy Stanisławy Bozowskiej – pełne łagodności i miłosierdzia, które wywołują w nim spokój i radość, jakby po trudnej podróży dotarł do miejsca wytchnienia. Był postrzegany przez innych jako „wielki leniuch”, a Bozowska – jako ambitna młoda kobieta, która chciała wyjechać na studia medyczne, choć nie miała na to środków. Spotykali się często. Pewnego dnia oświadczył się jej, ale Bozowska, choć serdeczna, potraktowała to żartobliwie, a niedługo potem wyjechała do pracy w odległej wsi.
Po wielu latach Obarecki, teraz już dojrzały mężczyzna, odnajduje Bozowską w tej zapomnianej wsi. Mieszka tam samotnie, naucza i teraz jest na skraju śmierci, zapomniana przez wszystkich. To spotkanie budzi w Obareckim dawne uczucia i nie spełnione marzenia. Zbliżając się do jej łóżka, zaczyna szeptać słowa miłości. Jego serce wypełnia smutek, a jednocześnie narasta w nim siła, jakby odnalazł w sobie nową moc do działania. Noc mijała powoli, a doktor Obarecki czekał z niecierpliwością, nasłuchując każdego dźwięku. Minuty dłużyły się, a każda chwila wydawała się wiecznością. Z każdą godziną jego niepokój rósł, wciąż czekał na posłańca, który miał przynieść nadzieję. Co chwila miał wrażenie, że ktoś idzie, otwiera drzwi lub stuka w okno, ale każdorazowo nic się nie działo. Wiatr huczał, a piec szumiał, lecz niepokój doktora nie ustępował. W tym czasie, po kilku godzinach oczekiwania, chora, której stan pogarszał się, otworzyła oczy na chwilę, patrząc w niego, a potem wypowiedziała pytanie: „Kto to?”. Po chwili znowu zapadła w bezwładny stan, a doktor pocieszał się tym, że choć przez chwilę była przytomna. Marzył o chininie, która mogłaby złagodzić ból i przywrócić jej świadomość. Jednak posłaniec, którego oczekiwał, nie nadchodził. W przedświcie, z fatalnym przeczuciem, doktor wyszedł na zewnątrz, mając nadzieję, że jeszcze zobaczy swoją pacjentkę.
Po burzy na wsi życie toczyło się zwykłym rytmem. Kobiety wychodziły po wodę, a parobki opiekowały się bydłem. Doktor Obarecki, po znalezieniu chaty sołtysa, kazał zaprzęgać konie i ruszył w drogę do Obrzydłówka. Wrócił dopiero o godzinie dwunastej w południe, niosąc zapasy, w tym apteczkę i żywność. Gdy dotarł do szkoły, jego wzrok padł na okna, przez które widać było dzieci w sieni. Przerażony wszedł do środka i ujrzał ciało nauczycielki leżące na ławce, obmywane przez stare kobiety. Pokój był pełen ludzi, a na stole leżały jej rzeczy.
Doktor udał się do pokoju zmarłej, siadając przy jej łóżku, zrozpaczony i zimny jak kamień. W pokoju panował chaos: pościel była porozrzucana, a okna stukały od mrozu. Widział chłopów modlących się, stolarza przygotowującego trumnę. Wzburzony rozkazał, by trumna została zrobiona z czterech desek, niezbędnych, nic więcej. Jego umysł błądził, a w rękach trzymał list, który miał być przesłany do rodziny. List zawierał pożegnalne słowa nauczycielki, jej myśli o „Fizyce dla ludu” i prośbę o dokończenie jej pracy. Na końcu listu pojawiły się nieczytelne słowa, a doktor znalazł także niekompletny rękopis pracy, który leżał w szufladzie stolika.
Doktor Obarecki, przeszukując izby, zauważył chłopca, który przybył po lekarstwo. Chłopak tłumaczył, że zabłądził na polu, a koń mu stanął, jednak doktor był przekonany, że kłamie. Chłopak wyciągnął książki pożyczone przez nauczycielkę, ale doktor odparł, by opuścił pokój. Sam, będąc w stanie głębokiego smutku, rozmyślał o własnym życiu, dostrzegając w sobie sprzeczność: egoizm, który popychał go do ucieczki, i poczucie, że musi opiekować się Stasią.
Po śmierci Stasi, doktor pogrążył się w rozpaczy, szeptając słowa chwały nad jej ciałem. W końcu opuścił wioskę, z płaczem, nie mogąc poradzić sobie z emocjami. Po pewnym czasie jego stan się poprawił; zajął się studiowaniem „Boskiej komedii” Dantego, a życie toczyło się spokojniej. Doktor poczuł się lepiej fizycznie, przytył, zarobił pieniądze i zaczął angażować się w różne aktywności.
Aktualizacja: 2024-12-09 12:00:36.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.