Wśród licznych zbrodni Zakonu w „Krzyżakach” jedną z najbardziej odrażających było porwanie Danusi Jurandówny. Niewinna dziewczyna stała się ofiarą intryg politycznych i spirali zemsty między jej ojcem a Zakonem Krzyżackim.
Na dworze księcia Janusza pojawiła się delegacja Zakonu Krzyżackiego z kolejną skargą na Juranda ze Spychowa. Jurand niedawno stoczył pojedynek z trzema rycerzami Zakonu, z którego jeden z nich zginął, a Bergow został uwięziony. Niemcy domagali się jego uwolnienia, ale książę odmówił, przypominając im ich liczne przewinienia.
Wtedy Hugo von Danveld zasugerował porwanie Danusi. Wcześniej obiecał jej przysłanie zakonnicy z leczniczym balsamem dla rannego Zbyszka, teraz zamierzał to wykorzystać. Na drodze stanął im jednak przyjaciel Zakonu, pan de Fourcy, którego Niemcy zamordowali, obarczając winą Hlawę, świadka zabójstwa.
Na zamku księcia pojawiła się zakonnica wysłana przez Danvelda, wypytująca o Danusię. Przysłano też list oskarżający Hlawę, ale książę Janusz nie uwierzył tym oszczerstwom. Danusia otrzymała list, rzekomo od ojca, proszący ją o przyjazd do Spychowa, gdyż ten powoli tracił wzrok po wypadku. Dziewczyna wyjechała, wcześniej biorąc potajemny ślub ze Zbyszkiem.
Wkrótce okazało się, że był to podstęp Krzyżaków. Tuż przed Wigilią Zbyszka zastała zamieć w karczmie. Ludzie księcia prosili o pomoc w odkopaniu uwięzionych podróżnych, z których ocalał tylko Jurand. Na pytanie o Danusię, Jurand ujawnił, że nigdy nie posyłał po córkę. Zrozumiał, że porwali ją Krzyżacy.
W ten sposób porwanie jest przedstawione w powieści:
„- Danusia! Danusia! - zawołał z całej siły Zbyszko. Nagle rozległy się kroki, a przez otwór w boku wielkiego drzewa wszedł wielki krzyżacki rycerz. Blask światła padł na jego białą płytową zbroję i na śnieżnobiałą pelerynę, na której czarny krzyż odbijał się jakby w krwawej poświacie. - Danusia! - krzyknął znowu Zbyszko i rzucił się ku rycerzowi, ale w tej chwili dwóch innych pochwyciło go żelaznymi rękami i przytrzymało, a krzyżacki rycerz zbliżył się do Danusi. Danusia zbladła i poczęła drżeć jak listek na wietrze.
- Wy, panienko, musicie z nami - rzekł Krzyżak, a ona skuliła się, łzy popłynęły jej po twarzy.
- Ja nie chcę! Ja nie chcę! - wołała.
- To dla waszego bezpieczeństwa - odpowiedział rycerz twardo. - Wasi nie przybędą was szukać, a wy musicie być bezpieczna w naszych rękach.
- Puśćcie mnie! Puśćcie! - wołała rozpaczliwie Danusia, ale Krzyżak, nie zważając na jej krzyki, wziął ją na ręce i wyniósł z izby. Zbyszko, szarpiąc się w rękach trzymających go rycerzy, zawołał z całej siły:
- Danusia! Danusia! Ale już tylko echo odpowiedziało mu w ciemnej izbie.”
Niedługo potem w Spychowie zjawiła się zakonnica-szpieg, oznajmiając Jurandowi, że jego córkę porwali zbójcy, ale Zakon ją uratował. W zamian za jej uwolnienie Krzyżacy żądali wypuszczenia Bergowa i innych więźniów oraz publicznego ukorzenia się przed Zakonem.
Zrozpaczony Jurand zgodził się na te warunki. Wkrótce stanął pod murami zamku w Szczytnie, ubrany jedynie we włosiennicę, z pochwą od miecza na szyi, oczekując na łaskę Zakonu. Karę przedstawia poniższy fragment z 41. rozdziału:
„Jurand, ubrany tylko we włosiennicę, ze związanymi rękami, z przytroczoną do szyi pochwą, w której nie było miecza, szedł ku bramie zamkowej, a za nim, a raczej przy nim, kroczyło kilku krzyżaków, strzegąc, by się nie potknął, lub by nie upadł pod ciężarem kamieni, które kazano mu dźwigać. Tak go wprowadzono na dziedziniec. Tu podniósłszy się na całą swoją wysokość, spojrzał wkoło, jakby chciał pożegnać się z tym światem i z tym życiem, i rzekł:
— Jam jest Jurand ze Spychowa, wasz więzień, wziąłem tu na siebie włosiennicę i dźwigam te kamienie, jako mi kazano. Teraz proszę o Danusię Jurandównę. W odpowiedzi usłyszał śmiech przeraźliwy, w którym znać było tryumf, złość i okrucieństwo.
— Dajcie mu tu do nóg pochodnie! — rzekł jeden z komturów. Nadpobudliwi bracia zerwali się, przybiegli z pochodniami, które płonąc, rzuciły straszliwy blask na twarz Juranda i na jego zbolałe oczy. W tej chwili stanął przed nim sam Danveld, przechylając się naprzód, jakby chciał się przyjrzeć każdemu rysowi jego twarzy.
— Tyś jest Jurand? — spytał.
— Jam jest — odrzekł Jurand.
— A więc ty porwałeś naszego brata i zakonnika Rotgiera, a potem zabiłeś go podstępnie?
— Nie ja zabiłem go, jeno Zbyszko z Bogdańca w uczciwym pojedynku, przed oczyma ludzi.
— Kłamiesz! — zawołał Danveld.
Jurand milczał. Dopiero po chwili rzekł głucho:
— Danusię... dajcie mi Danusię!”
Nie znalazł tam Danusi, został upokorzony i uwięziony, ale przedtem zabił wielu Krzyżaków. Komtur zemścił się na nim za śmierć Rotgiera w pojedynku ze Zbyszkiem, okaleczając Juranda. Młody rycerz odnajdzie Danusię na Żmudzi, lecz dziewczyna umrze z wycieńczenia w drodze powrotnej do Spychowa.
Aktualizacja: 2024-08-02 17:57:12.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.