Mistrz i Małgorzata – streszczenie

Autorka streszczenia: Marta Grandke. Redakcja: Aleksandra Sędłakowska.

„Mistrz i Małgorzata” to jed­na z naj­bar­dziej roz­po­zna­wal­nych po­wie­ści w kla­sy­ce ro­syj­skiej li­te­ra­tu­ry, na­pi­sa­na przez Michaiła Bułhakowa. Pierw­sze wy­da­nie książ­ki mia­ło miej­sce w 1966 roku, jed­nak zo­sta­ło pod­da­ne cen­zu­rze. Do­pie­ro w 1973 roku uka­za­ła się peł­na wer­sja dzie­ła. Ak­cja roz­gry­wa się w Moskwie lat trzydziestych XX wieku, ale w nar­ra­cji za­war­ta jest rów­nież hi­sto­ria Pon­cju­sza Pi­ła­ta. Wą­tek ten jest sple­cio­ny z mo­ty­wem wi­zy­ty Sza­ta­na w Związ­ku Ra­dziec­kim. Pier­wot­nie książ­ka mia­ła inny ty­tuł, lecz Buł­ha­kow, nie­za­do­wo­lo­ny z re­zul­ta­tu, znisz­czył pierw­szą wer­sję i roz­po­czął pi­sa­nie od nowa. Pierw­sze pol­skie tłu­ma­cze­nie opie­ra­ło się na ocen­zu­ro­wa­nej wer­sji ro­syj­skiej.

Spis treści

Mistrz i Małgorzata – streszczenie krótkie

W Mo­skwie, na skwe­rze zwa­nym Pa­triar­sze Pru­dy, Michał Aleksandrowicz Berlioz, prze­wod­ni­czą­cy or­ga­ni­za­cji li­te­rac­kiej, oraz po­eta Iwan Bezdomny, roz­po­czy­na­ją dyskusję na temat istnienia Boga i najnowszego poematu jednego z nich. Na­gle do ich roz­mo­wy do­łą­cza tajemniczy mężczyzna, któ­ry przed­sta­wia się jako pro­fe­sor czar­nej ma­gii i hi­sto­ryk. Oświad­cza, że za­prze­cze­nie ist­nie­nia Boga i Je­zu­sa jest nie­moż­li­we, a na­stęp­nie przepowiada Berliozowi śmierć tego sa­me­go wie­czo­ru, ostrze­ga­jąc, że stra­ci gło­wę przez ko­bie­tę. Do­dat­ko­wo, za­po­wia­da, że dzi­siej­sze spo­tka­nie Mas­so­li­tu nie od­bę­dzie się z po­wo­du roz­la­nia ole­ju przez An­nusz­kę. Pro­fe­sor dzieli się także historią o Jeszui i jego skazaniu na śmierć przez Poncjusza Piłata. Speł­nia się prze­po­wied­nia - Berlioz umiera, a Iwan Bez­dom­ny, pró­bu­jąc wy­ja­śnić sy­tu­ację i zła­pać spraw­ców, tra­fia do szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go.

Iwan, ści­ga­jąc trzech nie­zna­jo­mych po Mo­skwie, lą­du­je nad rze­ką, gdzie tra­ci ubra­nie. Na­stęp­nie wkra­cza do Gribojedowa, po­wo­du­jąc za­mie­sza­nie, i zo­sta­je przewieziony do szpitala psychiatrycznego. W szpi­ta­lu sta­ra się wy­ja­śnić le­ka­rzom, co się wy­da­rzy­ło i jak zgi­nął Ber­lioz. Tym­cza­sem Woland i jego świta wyrzucają Lichodiejewa, współlokatora Berlioza, z mieszkania, a dzi­wacz­ne zda­rze­nia za­czy­na­ją mieć miej­sce w te­atrze Va­ri­étés, gdzie dy­rek­tor Li­cho­die­jew zo­sta­je po­zba­wio­ny miesz­ka­nia i wy­sła­ny do Jał­ty. Iwan Bez­dom­ny, na­dal w szpi­ta­lu, nie po­tra­fi zro­zu­mieć swo­jej wła­snej opo­wie­ści.

W te­atrze od­by­wa się pokaz czarnej magii, co wy­wo­łu­je cha­os na uli­cach: lu­dzie pła­cą fał­szy­wy­mi pie­niędz­mi i cho­dzą w bie­liź­nie. Na­stęp­ne­go dnia usta­wia­ją się do te­atru ko­lej­ki. Pojawia się również Mistrz, autor powieści o Poncjuszu Piłacie, któ­ry roz­ma­wia z Bez­dom­nym w kli­ni­ce. Pra­cow­nik te­atru, Rim­ski, zo­sta­je za­ata­ko­wa­ny, ale ura­to­wa­ny przez pia­nie ko­gu­ta i świt. W kli­ni­ce Bosy śni o prze­słu­cha­niu zwią­za­nym z wa­lu­tą, opi­sa­ne zo­sta­ją wydarzenia związane z Nagą Górą i śmiercią Jeszui.

Księ­go­wy te­atru zo­sta­je wro­bio­ny w po­sia­da­nie ob­cej wa­lu­ty, a wuj Ber­lio­za oraz bu­fe­to­wy So­kow mają pro­ble­my z Wo­lan­dem. W książ­ce przed­sta­wio­na jest rów­nież Małgorzata, kochanka Mistrza, oraz ich związek. Aza­zel­lo spo­ty­ka Mał­go­rza­tę, daje jej ma­gicz­ny krem, po­zwa­la­ją­cy jej la­tać na mio­tle. Mał­go­rza­ta, jako go­spo­dy­ni balu Wo­lan­da, wita go­ści i po­zna­je tra­gicz­ną hi­sto­rię dzie­cio­bój­czy­ni Frie­dy.

Wo­land spełnia życzenie Małgorzaty, ratując Friedę, a Małgorzata, w zamian za bycie gospodynią na balu, uwalnia swojego ukochanego z kliniki. Opo­wie­dzia­na jest rów­nież hi­sto­ria Pi­ła­ta, któ­ry chce oca­lić Judę, ale Juda gi­nie, a Je­szua Ha-No­cri zo­sta­je po­cho­wa­ny w zbio­ro­wej mo­gi­le.

W mię­dzy­cza­sie mieszkanie świty Wolanda zostaje spalone, a Gri­bo­je­dow umie­ra, pod­pa­lo­ny przez Be­he­mo­ta i Ko­ro­wio­wa. De­cy­zja o lo­sie Mi­strza i Mał­go­rza­ty zo­sta­je pod­ję­ta, Aza­zel­lo po­da­je im tru­ci­znę w wi­nie. Małgorzata i Mistrz zostają zabrani do Wolanda, gdzie znaj­du­ją spo­kój po­przez wspól­ną śmierć i wspól­ne miej­sce w pie­kle. 

Mistrz i Małgorzata – streszczenie szczegółowe:

Część pierwsza

Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi

W Mo­skwie za­czy­na pa­no­wać dziw­na at­mos­fe­ra nie­po­ko­ju i ocze­ki­wa­nia na coś nie­okre­ślo­ne­go. Pew­ne­go wie­czo­ru, na pla­cu Pa­triar­szych Pru­dach, dwóch męż­czyzn, Michał Aleksandrowicz Berlioz, przewodniczący literackiego stowarzyszenia Massolit, oraz poeta Iwan Nikołajewicz Ponyriow, znany pod pseudonimem Iwan Bezdomny, spotyka się, by podyskutować o istnieniu Boga. Wie­czór jest upal­ny, a li­te­ra­ci sie­dzą na ław­ce, pi­jąc na­pój mo­re­lo­wy z bud­ki z na­po­ja­mi. W trak­cie roz­mo­wy, któ­ra obej­mu­je tak­że po­emat o Je­zu­sie stwo­rzo­ny przez Iwa­na, Ber­lioz wyraża swoją dezaprobatę i życzy sobie, by ktoś napisał dzieło dowodzące nieistnienia Jezusa.

Pod­czas ich dys­ku­sji na nie­bie pojawia się tajemnicza postać, któ­rą do­strze­ga Ber­lioz. Męż­czy­zna po­cząt­ko­wo my­śli, że to ha­lu­cy­na­cje, od­ga­nia wi­zję i kon­ty­nu­uje roz­mo­wę. Nagle do ich rozmowy dołącza obcokrajowiec. Przedstawia się jako niemiecki profesor czarnej magii i historyk. Męż­czy­zna twier­dzi, że za­prze­cza­nie ist­nie­niu Boga i Je­zu­sa jest błęd­ne i przy­ta­cza pięć dowodów świętego Tomasza oraz jeden dowód Kanta na potwierdzenie istnienia Boga. Prze­po­wia­da rów­nież Ber­lio­zo­wi, że jeszcze tego wieczora straci głowę, i in­for­mu­je, że ze­bra­nie Mas­so­li­tu nie od­bę­dzie się, po­nie­waż An­nusz­ka roz­la­ła olej. Cu­dzo­zie­miec koń­czy roz­mo­wę, zapewniając, że Jezus istniał naprawdę. Ber­lioz i Bez­dom­ny są zszo­ko­wa­ni i za­czy­na­ją po­dej­rze­wać, że męż­czy­zna może być szpie­giem ob­ce­go mo­car­stwa. Rów­no­cze­śnie opo­wieść cu­dzo­ziem­ca wpro­wa­dza wą­tek o Pon­cju­szu Pi­ła­cie.

Poncjusz Piłat

Pon­cjusz Pi­łat zma­ga się z sil­nym ata­kiem mi­gre­ny, spra­wia­ją­cym mu ogrom­ne cier­pie­nie. Przed nim staje Jeszua Ha-Nocri, czło­wiek ska­za­ny na śmierć przez San­he­dryn. To Piłat ma ostatecznie wydać prawomocny wyrok. Oskar­że­nia prze­ciw Je­szui po­cho­dzą od Judy z Ki­ria­tu, za­rzu­ca­ją­ce­go mu pod­bu­rza­nie ludu i sprze­nie­wie­rza­nie się wła­dzy ce­sar­skiej. Mimo że Jeszua wydaje się przerażony, nie przyznaje się do zarzutu, ja­ko­by pla­no­wał znisz­czyć świą­ty­nię je­ro­zo­lim­ską. Twier­dzi, że Ma­te­usz Le­wi­ta za­pi­su­je jego sło­wa, któ­re tak na­praw­dę ni­g­dy nie zo­sta­ły wy­po­wie­dzia­ne i któ­re lu­dzie po­tem po­wta­rza­ją.

Pi­łat, co­raz bar­dziej wy­czer­pa­ny mi­gre­ną, ma­rzy o po­wro­cie do swo­jej kom­na­ty, za­nu­rze­niu obo­la­łej gło­wy w zim­nej wo­dzie i spę­dze­niu cza­su ze swym psem, roz­wa­ża­jąc na­wet moż­li­wość uży­cia tru­ci­zny. Jeszua, ku zdziwieniu Piłata, odgadł wszystkie jego myśli, co spra­wia, że Pi­łat pyta, czy Je­szua jest le­ka­rzem, na co Ha-No­cri od­po­wia­da prze­czą­co. Opo­wia­da o pod­sta­wach swo­je­go na­ucza­nia, prze­ko­nu­jąc, że wszyscy ludzie są z natury dobrzy, a ich złe za­cho­wa­nie moż­na po­pra­wić.

Po­mi­mo chę­ci uła­ska­wie­nia Je­szui i ode­sła­nia go do swo­jej pry­wat­nej re­zy­den­cji, Pi­łat za­uwa­ża na per­ga­mi­nie, na któ­rym opi­sa­no oskar­że­nia, do­dat­ko­wy za­rzut ob­ra­zy ma­je­sta­tu. Jeszua przyznaje, że powiedział Judzie z Kiriatu, iż nadejdzie czas, kiedy władza cesarska przestanie istnieć. Te sło­wa spra­wia­ją, że Piłat musi podjąć decyzję o wykonaniu wyroku śmierci na Jeszui, któ­ry ma zo­stać ukrzy­żo­wa­ny na Na­giej Gó­rze.

Po wy­pro­wa­dze­niu Je­szui, Piłat spotyka się z arcykapłanem Józefem Kaifaszem, prze­wod­ni­czą­cym San­he­dry­nu, aby omó­wić, ja­kie­go więź­nia uwol­nić z oka­zji Świę­ta Pas­chy. Choć Piłat opowiada się za uwolnieniem Jeszui, Kaifasz domaga się uwolnienia Bar Rawana. Pi­łat ogła­sza wy­rok pu­blicz­nie, co koń­czy jego po­stę­po­wa­nie.

Dowód siódmy

Po za­koń­cze­niu swo­jej opo­wie­ści, za­gra­nicz­ny pro­fe­sor spra­wił wra­że­nie oso­by obłą­ka­nej w oczach Ber­lio­za. Pro­fe­sor oznaj­mił, że pod­czas po­by­tu w Mo­skwie za­mie­rza za­trzy­mać się przy uli­cy Sa­do­wej, w miesz­ka­niu Ber­lio­za, i próbował przekonać swoich rozmówców do wiary w istnienie szatana, skoro odrzucili Boga. Do­dał tak­że, że ma do­wód siód­my, któ­ry za­raz przed­sta­wi Ber­lio­zo­wi.

Ber­lioz, za­nie­po­ko­jo­ny dzi­wacz­nym za­cho­wa­niem cu­dzo­ziem­ca, po­sta­no­wił po­wia­do­mić biu­ro tu­ry­sty­ki za­gra­nicz­nej o sy­tu­acji. Zatelefonował z zamiarem zgłoszenia, że obcokrajowiec zachowuje się podejrzanie i znajduje się na Patriarszych Prudach. Kie­dy Ber­lioz pró­bo­wał przejść przez to­ro­wi­sko tram­wa­jo­we, aby do­trzeć do bud­ki te­le­fo­nicz­nej, zauważył nadjeżdżający tramwaj, poślizgnął się i upadł na tory. Kierująca tramwajem kobieta mocno szarpnęła hamulec, ale nie zdążyła wyhamować. Tramwaj uderzył w Berlioza, a jego odcięta głowa potoczyła się na bruk. Prze­po­wied­nia pro­fe­so­ra się speł­ni­ła.

Pościg

Iwan Bez­dom­ny usły­szał, jak kil­ka ko­biet roz­ma­wia o śmier­ci jego zna­jo­me­go. Mó­wi­ły one o An­nusz­ce, któ­ra rano mia­ła roz­lać olej na szy­ny tram­wa­jo­we. Kobiety spekulowały, że to olej sprawił, że Berlioz się poślizgnął. Iwan za­czął łą­czyć te in­for­ma­cje z za­po­wie­dzią dziw­ne­go pro­fe­so­ra, któ­ry twier­dził, że dzi­siej­sze ze­bra­nie Mas­so­li­tu się nie od­bę­dzie, po­nie­waż An­nusz­ka roz­la­ła olej. Wydarzenia przebiegały zgodnie z jego przepowiednią, a czę­ścią tego było rów­nież to, że Ber­lioz miał stra­cić gło­wę, co rze­czy­wi­ście mia­ło miej­sce.

Zde­ter­mi­no­wa­ny Iwan postanowił ruszyć w pościg za profesorem. Po dro­dze za­uwa­żył, że cudzoziemcowi towarzyszy dwóch osobników – jeden w kraciastej marynarce, dżokejce i binoklach, a drugi to ogromny czarny kot chodzący na dwóch łapach. Po­mi­mo że Iwan nie­mal biegł, dy­stans mię­dzy nimi wciąż się po­więk­szał, a wkrót­ce męż­czyź­ni się roz­dzie­li­li. Iwan zde­cy­do­wał się ści­gać kota, ale zwie­rzę wsko­czy­ło na tyl­ny zde­rzak tram­wa­ju i znik­nę­ło z jego oczu. Po­eta pró­bo­wał jesz­cze zna­leźć pro­fe­so­ra, ale ten już zniknął w labiryncie uliczek.

Za­gu­bio­ny, Iwan wszedł do przypadkowego mieszkania i wy­stra­szył ko­bie­tę bio­rą­cą prysz­nic. Za­brał stam­tąd świę­ty ob­ra­zek i świe­cę, a na­stęp­nie udał się nad rzekę, ma­jąc na­dzie­ję, że pro­fe­sor tam się udał. Nad brze­giem od­dał swo­je ubra­nie pod opie­kę nie­zna­jo­me­go, a po­tem wszedł do wody. Gdy wy­szedł, od­krył, że jego ubranie zniknęło, a je­dy­ne, co zna­lazł, to brud­na ko­szu­la i para ka­le­so­nów. Po roz­cza­ro­wa­niu, Iwan ubrał się w zna­le­zio­ne rze­czy i po­sta­no­wił szu­kać pro­fe­so­ra w Gri­bo­je­do­wie.

Co się wydarzyło w Gribojedowie

Gri­bo­je­dow to na­zwa bu­dyn­ku, po­cho­dzą­ca od na­zwi­ska zna­ne­go ro­syj­skie­go twór­cy, któ­ry rze­ko­mo miesz­kał w tym miej­scu. Znaj­do­wa­ła się tam sie­dzi­ba Mas­so­li­tu oraz zna­na w ca­łej Mo­skwie re­stau­ra­cja ser­wu­ją­ca zna­ko­mi­te je­dze­nie w roz­sąd­nych ce­nach. Mo­gli się tam sto­ło­wać tyl­ko człon­ko­wie Mas­so­li­tu oraz ich go­ście.

W dniu, gdy Ber­lioz zgi­nął pod tram­wa­jem, dwu­na­stu człon­ków za­rzą­du Mas­so­li­tu cze­ka­ło na jego przy­by­cie. Po pół­to­rej go­dzi­ny ocze­ki­wa­nia, znie­cier­pli­wie­ni li­te­ra­ci po­szli do re­stau­ra­cji, gdzie wła­śnie grał zna­ny ze­spół jaz­zo­wy. Wkrót­ce do­tar­ła wia­do­mość o śmier­ci Ber­lio­za, co wstrząsnęło wszystkimi obecnymi. Wkrót­ce po­tem, na pro­gu bu­dyn­ku pojawił się również Iwan, bez butów, ubrany w pasiaste kalesony i podartą koszulę, do któ­rej agraf­ką przy­piął świę­ty ob­ra­zek. W ręku trzy­mał świe­cę, a na po­licz­ku miał ranę.

Po przy­by­ciu do Gri­bo­je­do­wa, Iwan zaczął szukać dziwacznego profesora i opo­wia­dał wszyst­kim o wy­da­rze­niach, ja­kie mia­ły miej­sce na Pa­triar­szych Pru­dach. Mó­wił o prze­po­wied­ni cu­dzo­ziem­ca, hi­sto­rii Pon­cju­sza Pi­ła­ta, du­żym ko­cie na dwóch ła­pach i swo­im nie­uda­nym po­ści­gu. W pew­nym mo­men­cie, Iwan wszczął bójkę z jednym z gości restauracji, który próbował namówić go, by odpoczął i położył się do łóżka. Iwan zo­stał obez­wład­nio­ny, zwią­za­ny prze­ście­ra­dłem i wysłany do szpitala psychiatrycznego.

Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzią

Iwan tra­fia do kli­ni­ki psy­chia­trycz­nej, gdzie przy­pro­wa­dził go po­eta Riu­chin. Bez­dom­ny opo­wia­da le­ka­rzom o wy­da­rze­niach z Pa­triar­szych Pru­dów oraz o swo­ich nie­uda­nych pró­bach schwy­ta­nia pro­fe­so­ra. Pro­si o moż­li­wość wy­ko­na­nia te­le­fo­nu i dzwo­ni na mi­li­cję, żądając, by na miasto wysłano opancerzone wozy z karabinami maszynowymi w celu schwytania przestępcy. Kie­dy do­wia­du­je się, że musi po­zo­stać w szpi­ta­lu, próbuje wyskoczyć przez okno, ale jego ucieczka kończy się niepowodzeniem. Iwan otrzy­mu­je za­strzyk uspo­ka­ja­ją­cy, a le­karz po­dej­rze­wa, że może cier­pieć na schi­zo­fre­nię.

Fatalne mieszkanie

Rano Stio­pa Li­cho­die­jew, dy­rek­tor te­atru Va­ri­étés, obu­dził się z kacu w miesz­ka­niu przy uli­cy Sa­do­wej 302-A m 50, któ­re dzie­lił z Ber­lio­zem. Mało pa­mię­tał z po­przed­nie­go dnia i z tru­dem wstał z łóż­ka. Zauważył obok siebie obcego mężczyznę, który przedstawił się jako Woland, specjalista od czarnej magii. Wo­land po­in­for­mo­wał go, że dziś ma wystąpić w teatrze Variétés.

Dla Stio­py było to cał­ko­wi­cie nowe i za­ska­ku­ją­ce. Za­czął się za­sta­na­wiać, jak moc­no mu­siał się upić, sko­ro ni­cze­go nie pa­mię­tał. Wo­land po­ka­zał mu podpisany kontrakt, co wzbu­dzi­ło w Stio­pie do­dat­ko­we wąt­pli­wo­ści. Dla pew­no­ści po­sta­no­wił za­dzwo­nić do te­atru, gdzie dy­rek­tor fi­nan­so­wy Rim­ski po­twier­dził, że występ maga jest zaplanowany na ten dzień. Zdez­o­rien­to­wa­ny Sto­pa ro­zej­rzał się po miesz­ka­niu i za­uwa­żył czar­ne­go kota pi­ją­ce­go wód­kę z kie­lisz­ka oraz męż­czy­znę w kra­cia­stej ma­ry­nar­ce i bi­no­klach. Wo­land oznaj­mił, że mieszkanie jest potrzebne jemu i jego świcie. Wkrót­ce po­tem Stio­pa zna­lazł się w Jał­cie.

Pojedynek profesora z poetą

W szpi­ta­lu Iwan od­zy­skał przy­tom­ność. Zo­stał za­pro­szo­ny na roz­mo­wę z dok­to­rem Stra­wiń­skim. Iwan starał się przekonać lekarza, że jest całkowicie zdrowy i że ktoś pró­bu­je go oszu­kać, aby uzna­no go za sza­leń­ca. Dok­tor jed­nak uświa­do­mił Iwa­no­wi, że to wła­śnie on po­trze­bu­je le­cze­nia w kli­ni­ce. Ra­dził mu, aby nie po­dej­mo­wał oso­bi­stej pró­by ści­ga­nia pro­fe­so­ra, lecz za­miast tego przy­go­to­wał for­mal­ne zgło­sze­nie i zło­żył je na mi­li­cji.

Głupie dowcipy Korowiowa

Pre­zes spół­dziel­ni miesz­ka­nio­wej w ta­ra­pa­tach. Nikanor Iwanowicz Bosy, pre­zes spół­dziel­ni miesz­ka­nio­wej, któ­rej lo­kal 302-A przy uli­cy Sa­do­wej na­le­żał wcze­śniej do Ber­lio­za, miał poważne problemy. Śmierć Ber­lio­za przy­cią­gnę­ła licz­ne te­le­fo­ny i od­wie­dzi­ny od osób zwią­za­nych ze zmar­łym. Nie­któ­rzy byli za­in­te­re­so­wa­ni miesz­ka­niem po Ber­lio­zie. Bosy po­sta­no­wił oso­bi­ście spraw­dzić lo­kal, zła­mał pie­czę­cie i wszedł do środ­ka.

W mieszkaniu spotkał mężczyznę w kraciastej marynarce, dżokejce i z binoklami, który przedstawił się jako Korowiow, tłumacz obcokrajowca, tym­cza­so­we­go lo­ka­to­ra miesz­ka­nia Ber­lio­za. Ko­ro­wiow prze­ko­ny­wał go, że Stiopa sam zgodził się odstąpić mieszkanie Wolandowi pod­czas po­by­tu w Jał­cie i pi­sał o tym do pre­ze­sa.

Bosy miał trud­no­ści w uwie­rze­niu w tę wer­sję, ale przypadkowo znalazł w swojej teczce list od Lichodiejewa. Po skon­tak­to­wa­niu się z biu­rem tu­ry­sty­ki za­gra­nicz­nej, do­wie­dział się, że wszyscy tam są świadomi zameldowania Wolanda na ulicy Sadowej, co nie­co go uspo­ko­iło. Przy­jął więc od Ko­ro­wio­wa opła­tę za czynsz i ła­pów­kę w wy­so­ko­ści 400 ru­bli, a na­stęp­nie opu­ścił miesz­ka­nie.

Gdy Bosy znik­nął, Ko­ro­wiow na zle­ce­nie Wo­lan­da poinformował telefonicznie, że Nikanor Iwanowicz Bosy jest zamieszany w spekulacje walutowe i że w jego to­a­le­cie znaj­du­je się 400 do­la­rów. Wkrót­ce po­tem Bosy wró­cił do swo­je­go miesz­ka­nia i ukrył 400 ru­bli w prze­wo­dzie wen­ty­la­cyj­nym to­a­le­ty. Kie­dy miał usiąść do obia­du z żoną, do jego miesz­ka­nia wkro­czy­li agen­ci, któ­rzy za­py­ta­li o to­a­le­tę i znaleźli ukrytą paczkę z dolarami. Agenci zabrali przerażonego Bosego.

Wieści z Jałty

W ga­bi­ne­cie dy­rek­to­ra fi­nan­so­we­go te­atru Va­ri­étés, Rim­skie­go, znaj­do­wał się on sam oraz ad­mi­ni­stra­tor Wa­rio­nu­cha. Obaj bez­sku­tecz­nie próbowali skontaktować się z dyrektorem teatru, Lichodiejewem, aby omó­wić kon­trakt z ma­giem, któ­ry miał wy­stą­pić tego dnia. Na­gle do po­ko­ju we­szła ko­bie­ta w mun­du­ro­wej kurt­ce, przy­no­sząc de­pe­szę od mi­li­cji z Jał­ty. De­pe­sza in­for­mo­wa­ła, że o wpół do jedenastej na komisariacie zgłosił się mężczyzna, podający się za Lichodiejewa, dy­rek­to­ra te­atru Va­ri­étés. Rim­ski od­po­wie­dział, że Li­cho­die­jew jest w Mo­skwie. Ko­bie­ta wró­ci­ła z nową de­pe­szą, tym ra­zem pod­pi­sa­ną przez sa­me­go Li­cho­die­je­wa, co po­twier­dza­ło, że rze­czy­wi­ście kon­tak­tu­je się on z Jał­ty.

Rim­ski i Wa­rio­nu­cha byli zdu­mie­ni, że Li­cho­die­jew mógł być w Jał­cie o wpół do je­de­na­stej, sko­ro dzie­sięć mi­nut wcze­śniej roz­ma­wiał z nimi z Mo­skwy. Za­sta­na­wia­li się, jak dy­rek­tor mógł po­ko­nać tak dużą od­le­głość w tak krót­kim cza­sie. Osta­tecz­nie doszli do wniosku, że Lichodiejew musiał być pijany i żar­to­wał so­bie z nich. Rim­ski ka­zał Wa­rio­nu­sze za­nieść de­pe­sze na ko­mi­sa­riat. Za­nim jed­nak Wa­rio­nu­cha wy­ko­nał po­le­ce­nie, udał się jesz­cze na chwi­lę do swo­je­go ga­bi­ne­tu.

Na­gle zadzwonił telefon, a głos w słu­chaw­ce na­ka­zał Wa­rio­nu­sze, aby nie za­no­sił de­pesz. Nie­po­słusz­ny ad­mi­ni­stra­tor wy­biegł z bu­dyn­ku na uli­cę. Tam drogę zagrodził mu wielki, tłusty kot oraz mały, rudy człowieczek z wystającym kłem i atletycznymi barkami. Nie­zna­jo­mi po­bi­li Wa­rio­nu­chę, zabrali mu depesze i zabrali go do mieszkania na Sadowej, gdzie przy­wi­ta­ła go zupełnie naga, ruda kobieta. Mia­ła go po­ca­ło­wać, ale Wa­rio­nu­cha ze­mdlał.

Rozdwojenie Iwana

Iwan bez­sku­tecz­nie próbował napisać zawiadomienie do milicji na temat przestępstw zagranicznego profesora. Nie po­tra­fił zna­leźć wła­ści­wych słów, aby opi­sać sy­tu­ację. W jego umy­śle za­czę­ła się to­czyć roz­mo­wa mię­dzy dwo­ma jego wer­sja­mi. Pierw­szy z Iwa­nów na­dal pra­gnął schwy­tać mor­der­cę Ber­lio­za, pod­czas gdy dru­gi za­rzu­cał pierw­sze­mu, że jego po­sta­wa jest co­raz bar­dziej ir­ra­cjo­nal­na, a zło­czyń­ców na­le­ży ści­gać w inny spo­sób. W pew­nym mo­men­cie Iwan do­strzegł na swo­im bal­ko­nie nie­zna­ne­go męż­czy­znę.

Czarna magia oraz jak ją zdemaskowano

W te­atrze Va­ri­étés przy­go­to­wy­wa­no pokaz czarnej magii, któ­ry miał być wy­ko­na­ny przez mi­strza Wo­lan­da i jego świ­tę. Zbli­żał się czas przed­sta­wie­nia, a Rim­ski był co­raz bar­dziej za­nie­po­ko­jo­ny, po­nie­waż dy­rek­tor Li­cho­die­jew oraz ad­mi­ni­stra­tor Wa­rio­nu­cha na­dal się nie po­ja­wi­li.

Na sce­nie pojawił się znany moskiewski konferansjer Żorż Bengalski, za­po­wia­da­jąc wy­stęp Wo­lan­da. Ben­gal­ski po­in­for­mo­wał, że choć Wo­land nie jest praw­dzi­wym ma­giem, to za­pre­zen­tu­je sze­reg sztu­czek, aby wi­dzo­wie mo­gli się prze­ko­nać, że nie ma mowy o praw­dzi­wej czar­nej ma­gii. Wo­land wszedł na sce­nę i za­jął miej­sce w fo­te­lu.

Wkrót­ce Korowiow i kot Behemot zaczęli swoje przedstawienie. Na­gle z kie­sze­ni wi­dzów za­czę­ły wy­pa­dać kar­ty i dzie­się­cio­ru­blo­we bank­no­ty, któ­re po­tem sy­pa­ły się z su­fi­tu. Wi­dzo­wie za­czę­li ła­pać pie­nią­dze, co zde­ner­wo­wa­ło Ko­ro­wio­wa. Ktoś z pu­blicz­no­ści za­su­ge­ro­wał, aby pozbyć się Bengalskiego, więc Behemot spełnił prośbę, odcinając mu głowę. Do­pie­ro po obiet­ni­cy Ben­gal­skie­go, że prze­sta­nie wy­ga­dy­wać bzdu­ry, Behemot przytwierdził mu głowę z powrotem. Ko­ro­wiow na­stęp­nie otwo­rzył ma­ga­zyn dla pań. Za­pro­sił ko­bie­ty do przy­mie­rza­nia wy­cza­ro­wa­nych stro­jów i ak­ce­so­riów. 

Wi­dzów wzbu­dził Ar­ka­diusz Apoł­ło­no­wicz Siem­ple­ja­row, prze­wod­ni­czą­cy ko­mi­sji aku­stycz­nej te­atrów mo­skiew­skich, kie­dy zażądał zdemaskowania sztuczek Wolanda. Ko­ro­wiow za­py­tał go, gdzie spę­dził ostat­ni wie­czór, na co od­po­wie­dzia­ła żona Siem­ple­ja­ro­wa, że mąż był na po­sie­dze­niu ko­mi­sji. Ko­ro­wiow jed­nak stwier­dził, że żad­ne po­sie­dze­nie się nie od­by­ło, a Siem­ple­ja­row spę­dził czte­ry go­dzi­ny u ar­tyst­ki. Ku­zyn­ka prze­wod­ni­czą­ce­go za­czę­ła bić Ko­ro­wio­wa pa­ra­sol­ką, a ktoś we­zwał mi­li­cję. Be­he­mot dał sy­gnał or­kie­strze, aby za­gra­ła mar­sza. Mi­li­cja wkro­czy­ła do te­atru, wy­wo­łu­jąc cha­os, a cała świta Wolanda nagle zniknęła, po­zo­sta­wia­jąc sce­nę pu­stą.

Pojawia się bohater

Nie­zna­jo­my wszedł przez bal­kon do po­ko­ju Iwa­na, na­ka­zu­jąc mu mil­cze­nie. Iwan opi­sał mu zda­rze­nia z Pa­triar­szych Pru­dów, a przy­bysz słu­chał z du­żym za­in­te­re­so­wa­niem, nie uzna­jąc go za wa­ria­ta. Męż­czy­zna zdra­dził, że tego wieczoru spotkał samego szatana, choć Iwan miał trud­no­ści, aby w to uwie­rzyć. Przy­bysz wy­ja­śnił, że znalazł się w szpitalu z podobnych powodów co Iwan.

Rok wcze­śniej, ten ta­jem­ni­czy męż­czy­zna na­pi­sał po­wieść o Pon­cju­szu Pi­ła­cie. Oświad­czył, że nie ma nazwiska i kazał się nazywać Mistrzem. Opi­sał swo­je ży­cie – był hi­sto­ry­kiem i znał wie­le ję­zy­ków. Po wy­gra­niu du­żej sumy na lo­te­rii, ku­pił miesz­ka­nie i po­sta­no­wił po­świę­cić resz­tę ży­cia na na­pi­sa­nie wiel­kie­go dzie­ła, po­wie­ści o Pon­cju­szu Pi­ła­cie. Spo­tkał pew­ne­go dnia ko­bie­tę nio­są­cą bu­kiet żół­tych kwia­tów. Obo­je za­ko­cha­li się od pierw­sze­go wej­rze­nia i co­dzien­nie się wi­dy­wa­li, choć ko­bie­ta była mę­żat­ką, więc ich re­la­cja mu­sia­ła po­zo­stać ta­jem­ni­cą.

Mistrz cał­ko­wi­cie po­świę­cił się pra­cy nad po­wie­ścią, któ­ra po­chło­nę­ła rów­nież jego uko­cha­ną. Po za­koń­cze­niu prac zamierzał opublikować książkę, ale redaktor odrzucił ją, informując, że redakcja nie ma miejsca na nowe teksty przez dwa lata. Wkrót­ce w pra­sie uka­za­ły się dwa ar­ty­ku­ły kry­ty­ku­ją­ce jego po­wieść – je­den au­tor­stwa Łatuń­skie­go, dru­gi Mści­sła­wa Lau­ro­wi­cza.

Te wy­da­rze­nia po­gor­szy­ły stan zdro­wia Mi­strza. Jego uko­cha­na do­ra­dzi­ła mu wy­jazd nad Mo­rze Czar­ne, obie­cu­jąc ku­pić bi­let za ostat­nie pie­nią­dze z jego wy­gra­nej na lo­te­rii, i wró­cić na­stęp­ne­go dnia. Gdy Mistrz po­czuł się źle, spalił niemal cały rękopis powieści. Kie­dy uko­cha­na wró­ci­ła, pró­bo­wa­ła ra­to­wać kart­ki z pie­ca. Mistrz wy­znał jej, że nienawidzi swojej powieści.

Ko­bie­ta za­pew­ni­ła go, że po­mo­że mu się po­pra­wić i że wkrót­ce odejdzie od męża. Obie­ca­ła wró­cić rano, ale po jej wyj­ściu, nie­ba­wem po­ja­wi­ły się oso­by, któ­re za­ję­ły jego miesz­ka­nie. Mistrz, prze­ra­żo­ny i zzięb­nię­ty, postanowił udać się do kliniki, są­dząc, że nie ma gor­sze­go przy­pad­ku niż jego wła­sny. Po tym wy­da­rze­niu wró­cił przez bal­kon do swo­je­go po­ko­ju.

Chwała kogutowi!

Rim­ski spę­dzał czas w swo­im ga­bi­ne­cie w te­atrze Va­ri­étés, pod­czas gdy na uli­cy dzia­ły się dzi­wacz­ne rze­czy. Ko­bie­ty, któ­re pod­czas spek­ta­klu przy­mie­rza­ły róż­ne suk­nie, nagle zostały w samej bieliźnie, gdyż ich ubra­nia roz­pły­nę­ły się w po­wie­trzu. Rim­ski chciał zgło­sić te nie­pra­wi­dło­wo­ści od­po­wied­nim służ­bom, ale na­gle te­le­fon za­dzwo­nił i ktoś ostrzegł go, by nie dzwo­nił, bo mo­gło­by to przy­nieść kło­po­ty.

Noc za­pa­dła, księ­życ wisi na nie­bie, a Rim­ski w swo­im ga­bi­ne­cie po­czuł za­pach wil­got­nej zgni­li­zny. Ze­gar wy­bił pół­noc, kie­dy do ga­bi­ne­tu wszedł za­gi­nio­ny ad­mi­ni­stra­tor Wa­rio­nu­cha. Męż­czyź­ni zaczęli rozmawiać o zaginięciu dyrektora Lichodiejewa. Wa­rio­nu­cha wy­ja­śnił, że Li­cho­die­jew spę­dzał czas w knaj­pie „Jał­ta” w Pusz­ki­no, gdzie po pi­ja­ne­mu ro­bi­li so­bie żar­ty i wszyst­ko było tyl­ko za­ba­wą. 

Rim­ski był jed­nak scep­tycz­ny wo­bec tych opo­wie­ści i miał wra­że­nie, że Warionucha zachowuje się dziwnie. Był bla­dy, jego głos miał ni­ski ton, a mimo go­rą­cej nocy, no­sił sza­lik. Na­gle Rim­ski za­uwa­żył, że Warionucha nie rzuca cienia. Wa­rio­nu­cha, wi­dząc prze­ra­że­nie Rim­skie­mu, szyb­ko zbli­żył się do drzwi i za­ry­glo­wał je.

W tym mo­men­cie w oknie pojawiła się twarz nagiej dziewczyny. Kie­dy wstą­pi­ła do środ­ka, Rim­ski za­uwa­żył, że jej ciało w niektórych miejscach było w stanie rozkładu. Na­gle zapiał kogut, za­po­wia­da­jąc wschód słoń­ca. Wów­czas Warionucha i dziewczyna uciekli, a Rim­ski udał się tak­sów­ką na dwo­rzec. Wsiadł do eks­pre­su do Le­nin­gra­du i wkrót­ce po­tem za­rów­no po­ciąg, jak i Rim­ski znik­nę­li bez śla­du w ciem­no­ści.

Nikanor Iwanowicz Bosy

Ni­ka­nor Iwa­no­wicz Bosy zo­stał umiesz­czo­ny w szpi­ta­lu psy­chia­trycz­nym w po­ko­ju nu­mer 119. Le­ka­rze za­py­ta­li go o pie­nią­dze zna­le­zio­ne w prze­wo­dzie wen­ty­la­cyj­nym. Ni­ka­nor upie­rał się, że nie miał do­la­rów, tyl­ko czer­woń­ce. Wskazał na Korowiowa, nazywając go prawdziwym diabłem. Per­so­nel po­szedł spraw­dzić, ale Korowiow zniknął. Bosy do­stał za­strzyk uspo­ka­ja­ją­cy.

Na­stęp­nie Ni­ka­no­ro­wi przy­śnił się sen, w któ­rym tra­fił do luk­su­so­we­go te­atru i usiadł na pod­ło­dze. Na sce­nie wy­stę­po­wał ak­tor, żą­da­ją­cy od Iwa­no­wi­cza od­da­nia ob­cej wa­lu­ty. Bosy upie­rał się, że nie ma żad­nej wa­lu­ty. Pu­blicz­ność krzy­cza­ła, że Bosy jest spe­ku­lan­tem wa­lu­to­wym. Ak­tor po­zwo­lił mu wró­cić na miej­sce, a na jego miej­sce za­pro­sił Ser­giu­sza Ge­rar­do­wi­cza Dun­hil­la. Dun­hill od­po­wie­dział na py­ta­nie o wa­lu­tę, mó­wiąc, że od­dał już wszyst­ko, co też po­twier­dzi­ła jego żona.

Ak­tor po­zwo­lił Dun­hil­lo­wi odejść, ale po­tem za­pre­zen­to­wał wi­dow­ni jego ko­chan­kę. Jako karę za­po­wie­dział, że żona Dunhilla uczyni jego życie piekłem. Na­stęp­nie na sce­nie po­ja­wił się artysta Sawwa Potwapowicz Kurolesow, aby przedstawić fragmenty "Skąpego rycerza" Puszkina. Z wi­dow­ni ode­zwał się głos, któ­ry chciał od­dać wa­lu­tę. Ak­tor za­pro­sił męż­czy­znę na sce­nę. Ten od­dał pie­nią­dze. Pro­wa­dzą­cy spraw­dził, czy wszyst­ko zo­sta­ło od­da­ne, a na­stęp­nie po­le­cił Ka­naw­ki­no­wi Ni­ko­ła­jo­wi udać się do ciot­ki męż­czy­zny i na­ka­zać jej od­da­nie pie­nię­dzy.

Wte­dy na salę we­szli ku­cha­rze. Je­den z nich pod­szedł do Ni­ka­no­ra i cały czas mó­wił mu, by od­dał pie­nią­dze. Osta­tecz­nie Bosy obu­dził się i zo­ba­czył, że obok nie­go stoi Pia­sko­wia Fio­do­row­na. Z po­koi 118 i 120 sły­chać było płacz. Le­karz szyb­ko uspo­ko­ił wszyst­kich pa­cjen­tów. Ostat­ni w sen za­padł Iwan, któremu tym razem śniła się Naga Góra otoczona strażą.

Kaźń

Je­szua Ha-No­cri zo­stał ukrzyżowany na Nagiej Górze ra­zem z trze­ma in­ny­mi prze­stęp­ca­mi. Ska­za­ni zo­sta­li przy­wie­zie­ni na miej­sce wóz­ka­mi. Straż po­rząd­ko­wą nad­zo­ro­wał cen­tu­rion Ma­rek Szczu­rza Śmierć, lo­jal­ny czło­wiek Pi­ła­ta. Tego dnia pa­no­wa­ła skwar­na po­go­da, za­czy­na­ła się zbli­żać bu­rza.. Mateusz Lewita, uczeń Jeszui, usiadł pod drzewem w pobliżu miejsca egzekucji. Choć był tam już kil­ka go­dzin wcze­śniej, wró­cił do mia­sta, gdzie ukradł nóż, mając nadzieję zabić Jeszuę przed ukrzyżowaniem, aby oszczędzić mu bólu. Jed­nak nie udało mu się to i Ma­te­usz był w roz­pa­czy, prze­kli­na­jąc Boga i cze­ka­jąc na karę z nie­ba.

Szczu­rza Śmierć nakazał jednemu z oprawców podanie Jeszui gąbki nasączonej wodą na końcu włóczni. Je­szua pił chci­wie. Na­stęp­nie opraw­ca zdjął gąb­kę, za­żą­dał od Je­szui wy­śpie­wa­nia po­chwał dla Pi­ła­ta i prze­bił mu ser­ce ostrzem. Taki sam los spo­tkał po­zo­sta­łych ska­zań­ców.

Wkrót­ce z nie­ba za­czął pa­dać deszcz, co zmu­si­ło żoł­nie­rzy i ob­ser­wa­to­rów do uciecz­ki z Na­giej Góry. Mateusz Lewita zdjął ciało Jeszui z krzyża.

Niespokojny dzień

Po wie­czor­nym wy­stę­pie Wo­lan­da w pią­tek rano przed te­atrem Va­ri­étés usta­wi­ła się dłu­ga ko­lej­ka. Lu­dzie dys­ku­to­wa­li o fa­scy­nu­ją­cym po­ka­zie czar­nej ma­gii i chcie­li zdo­być bi­le­ty na ko­lej­ne przed­sta­wie­nie. Kie­dy jed­nak do­wie­dzie­li się, że następne widowisko się nie odbędzie, ro­ze­szli się do do­mów.

Do ga­bi­ne­tu Rim­skie­go przy­by­li funk­cjo­na­riu­sze mi­li­cji. Afi­sze znik­nę­ły, a biu­ro tu­ry­sty­ki za­gra­nicz­nej i księ­go­wość te­atru nie mia­ły żad­nych in­for­ma­cji na ten te­mat. Mi­li­cja do­wie­dzia­ła się, że Wo­land po­dob­no za­trzy­mał się w miesz­ka­niu na Sa­do­wej, lecz ni­ko­go tam nie zna­le­zio­no.

Księ­go­wy te­atru Va­ri­étés, Łastocz­kin, miał dwa za­da­nia do wy­ko­na­nia. Naj­pierw mu­siał udać się do Ko­mi­sji Nad­zo­ru Wi­do­wisk i Roz­ry­wek Lżej­sze­go Ga­tun­ku, aby zło­żyć ra­port na te­mat wie­czor­nych wy­da­rzeń. Na­stęp­nie miał udać się do kasy, by wpła­cić wpły­wy z po­przed­nie­go dnia. Kiedy Łastoczkin dotarł na postój taksówek, kierowcy odmówili mu kursu, narzekając, że pewne osoby zapłaciły mu czerwońcami, które później zamieniły się w osy i etykiety po wodzie mineralnej.

Osta­tecz­nie Łastocz­kin do­tarł na miej­sce, ale za­stał tam za­ska­ku­ją­cą sy­tu­ację. Kie­row­nik biu­ra znik­nął, a w jego miej­sce znaj­do­wał się je­dy­nie gar­ni­tur bez wła­ści­cie­la. Pracownicy komisji śpiewali chóralnie pieśń „Morze przesławne”. Całe to za­mie­sza­nie było dzie­łem Ko­ro­wio­wa i Be­he­mo­ta.

Na­stęp­nie Łastocz­kin udał się do kasy, aby wpła­cić pie­nią­dze z wpły­wów za przed­sta­wie­nie. Kie­dy otwo­rzył pacz­kę z pie­niędz­mi, oka­za­ło się, że zamiast gotówki znajdowała się tam obca waluta. Księ­go­wy zo­stał na­tych­miast aresztowany.

Pechowi goście

Wuj Mak­sy­mi­lian An­drie­je­wicz Po­pław­ski, krew­ny zmar­łe­go Ber­lio­za, po­dró­żo­wał po­cią­giem do Mo­skwy. Jako eko­no­mi­sta z Ki­jo­wa, otrzy­mał przed­wczo­raj wie­czo­rem nie­po­ko­ją­cy te­le­gram: „przed chwi­lą na pa­triar­szych pru­dach prze­je­chał mnie tram­waj po­grzeb pią­tek go­dzi­na trze­cia przy­jeż­dżaj ber­lioz”. Treść wia­do­mo­ści wy­da­wa­ła się ab­sur­dal­na – jak zmarły mógłby wysłać informację o swojej śmierci i zaplanować datę pogrzebu? Po­pław­ski uznał, że to mu­sia­ła być po­mył­ka te­le­gra­fi­sty, któ­ry źle sfor­mu­ło­wał wia­do­mość.

Mimo to, Po­pław­ski udał się do Mo­skwy z na­dzie­ją, że uda mu się przejąć mieszkanie siostrzeńca swojej żony. Nie był za­do­wo­lo­ny z ży­cia w Ki­jo­wie i ma­rzył o prze­pro­wadz­ce do bar­dziej pre­sti­żo­wej Mo­skwy. Pla­no­wał naj­pierw za­mel­do­wać się tym­cza­so­wo w miesz­ka­niu Ber­lio­za, co mia­ło uła­twić mu za­trzy­ma­nie lo­ka­lu. Po przy­jeź­dzie udał się do ad­mi­ni­stra­cji bu­dyn­ku przy uli­cy Sa­do­wej nu­mer 302-A, gdzie do­wie­dział się, że za­rów­no pre­zes spół­dziel­ni, jak i se­kre­tarz są nie­osią­gal­ni.

Po­pław­ski poszedł więc do mieszkania numer pięćdziesiąt. Kie­dy do­tarł na miej­sce, drzwi otwo­rzył mu ogrom­ny, czar­ny kot sie­dzą­cy na krze­śle. Nie­dłu­go po­tem po­ja­wił się Ko­ro­wiow, gło­śno la­men­tu­jąc nad śmier­cią Ber­lio­za. Po­pław­ski za­py­tał, czy to Ko­ro­wiow wy­słał te­le­gram. Ko­ro­wiow od­po­wie­dział, że to kot był nadawcą wiadomości. Roz­mo­wę z Po­pław­skim roz­po­czął Be­he­mot, co zmro­zi­ło Mak­sy­mi­lia­na, któ­ry nie wie­dział, jak za­re­ago­wać. Wkrót­ce pojawił się także Azazello, nakazując Popławskiemu wracać do Kijowa i zrezygnować z planów dotyczących mieszkania w Moskwie. Zszo­ko­wa­ny Mak­sy­mi­lian opu­ścił miesz­ka­nie.

Na scho­dach Po­pław­ski zo­ba­czył, jak mały męż­czy­zna zmie­rza w stro­nę miesz­ka­nia – był to bu­fe­to­wy z te­atru Va­ri­étés, An­drzej Fo­kicz So­kow. Drzwi otwo­rzy­ła mu dziew­czy­na ubra­na je­dy­nie w ko­ron­ko­wy far­tu­szek i cze­pe­czek, za­pra­sza­jąc go do sa­lo­nu, gdzie na łóż­ku le­żał Wo­land. To­wa­rzy­sze Wo­lan­da ofe­ro­wa­li bu­fe­to­we­mu al­ko­hol i je­dze­nie, ale ten, prze­ra­żo­ny, od­mó­wił. Po wy­stę­pie Wo­lan­da jego bu­fe­to­wy za­ro­bił je­dy­nie czer­woń­ce. Wo­land, zde­ner­wo­wa­ny, stwier­dził, że nie zje już nic w bu­fe­cie te­atru, gdyż po­da­wa­ne tam je­dze­nie było ze­psu­te i nie­hi­gie­nicz­ne. Korowiow przepowiedział Sokowowi, że w ciągu dziewięciu miesięcy zachoruje na raka i umrze. Wy­stra­szo­ny bu­fe­to­wy uciekł w po­pło­chu, z za­mia­rem uda­nia się do le­ka­rza.

Część druga

Małgorzata

Roz­dział otwie­ra zna­ny cy­tat o mi­ło­ści: „Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niech wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!” W tej czę­ści po­wie­ści przed­sta­wio­na jest Mał­go­rza­ta, uko­cha­na Mi­strza, ma­ją­ca trzy­dzie­ści lat. Mimo że wy­szła za mąż za re­no­mo­wa­ne­go spe­cja­li­stę i miesz­ka­ła z nim w wil­li, nie darzyła go prawdziwym uczuciem.

W dniu, w któ­rym wy­sła­no do Mo­skwy in­for­ma­cję o śmier­ci Ber­lio­za, Małgorzata miała sen o Mistrzu. Po prze­bu­dze­niu li­czy­ła na wy­da­rze­nie dnia, więc wy­szła z domu i wsia­dła do tro­lej­bu­su. Tam usły­sza­ła roz­mo­wę dwóch męż­czyzn na te­mat skan­da­lu – po­noć rano skra­dzio­no gło­wę z trum­ny zmar­łe­go.

Mał­go­rza­ta po­sta­no­wi­ła usiąść na ław­ce pod mu­rem Krem­la. Za­uwa­ży­ła kon­dukt po­grze­bo­wy prze­jeż­dża­ją­cy obok i za­sta­na­wia­ła się, czyj to po­grzeb. Ktoś jej powiedział, że Michała Aleksandrowicza Berlioza. Za­sko­czo­na, Mał­go­rza­ta zo­ba­czy­ła, że obok niej na ław­ce sie­dzi Aza­zel­lo. Roz­po­czę­li roz­mo­wę o kra­dzie­ży gło­wy Ber­lio­za i jego po­grze­bie. Azazello oznajmił, że ma dla Małgorzaty propozycję, ponieważ samotny obcokrajowiec chciałby, aby towarzyszyła mu na balu.

Na po­cząt­ku Mał­go­rza­ta chcia­ła od­mó­wić, ale Azazello zaczął cytować fragmenty książki Mistrza, co uznała za pozytywny znak. Osta­tecz­nie zgo­dzi­ła się na pro­po­zy­cję. Aza­zel­lo wrę­czył jej pu­deł­ko z kre­mem, in­stru­ując, aby wie­czo­rem cała się nim po­sma­ro­wa­ła i cze­ka­ła na dal­sze in­struk­cje.

Krem Asasella

Wie­czo­rem w swo­im miesz­ka­niu Mał­go­rza­ta za­sto­so­wa­ła się do po­le­ce­nia, ro­ze­bra­ła się i za­czę­ła wcie­rać krem w swo­ją twarz. Wówczas zniknęły z niej wszystkie zmarszczki, a Małgorzata wypiękniała. Ko­bie­ta po­sma­ro­wa­ła wów­czas kre­mem całe cia­ło, wpra­wia­jąc je tym w stan nie­waż­ko­ści. Wte­dy Aza­zel­lo zadzwonił i kazał jej polecieć miotłą za miasto. Mał­go­rza­ta napisała list pożegnalny do męża, pożegnała się ze służącą Nataszą i zupełnie naga poleciała na miotle, wpra­wia­jąc w osłu­pie­nie in­ne­go miesz­kań­ca wili, Mi­ko­ła­ja Iwa­no­wi­cza.

Lot

Mał­go­rza­ta szy­bo­wa­ła nad mia­stem, a gdy zgod­nie z za­le­ce­niem Aza­zel­la za­wo­ła­ła „Nie­wi­dzial­na”, znik­nę­ła prze­chod­niom z wi­do­ku. Przy­pad­kiem uda­ła się do domu znie­na­wi­dzo­ne­go kry­ty­ka Łatuń­skie­go, któ­ry po­gnę­bił jej uko­cha­ne­go mi­strza. Nie było go w domu, więc Małgorzata zadowoliła się zniszczeniem mu mieszkania w ramach zemsty. W pew­nym mo­men­cie do ko­bie­ty do­łą­czy­ła słu­żą­ca Na­ta­sza. Le­cia­ła na Mi­ko­ła­ju Iwa­no­wi­czu, któ­ry przez krem Aza­zel­la zmie­nił się w wie­prza. Ko­bie­ty do­le­cia­ły za mia­sto, gdzie cze­kał na nie Aza­zel­lo wraz z pięk­nym ka­brio­le­tem. Aza­zel­lo i Mał­go­rza­ta po­le­cie­li ra­zem na Sa­do­wą.

Przy świecach

W tym miesz­ka­niu Małgorzata poznała Wolanda i Hellę, czyli rudowłosą kobietę, a także Behemota i Korowiowa. Miesz­ka­nie Ber­lio­za po­więk­szy­ło się do nie­zwy­kłych roz­mia­rów. Ko­ro­wiow wy­ja­śnił Mał­go­rza­cie, że co roku Wo­land or­ga­ni­zu­je wiel­ki, wio­sen­ny bal przy peł­ni księ­ży­ca. W tym roku miał się on od­być wła­śnie w Mo­skwie. Wo­land był też sa­mot­ny i potrzebował gospodyni, która według tradycji miała mieć na imię Małgorzata i pochodzić w wybranego na bal miasta. Mał­go­rza­ta zgo­dzi­ła się peł­nić tę rolę. Po­tem przy­by­ła Na­ta­sza i Mi­ko­łaj Iwa­no­wicz i słu­żą­ca tak­że chcia­ła wziąć udział w balu. Zbli­ża­ła się pół­noc.

Wielki bal u szatana. Roz­po­czę­to przy­go­to­wa­nia do balu. W jed­nej z kom­nat Hella i Natasza pokryły całe ciało Małgorzaty krwią, a następnie różanym olejkiem. Ko­bie­ta otrzy­ma­ła buty z płat­ków róży, na gło­wie mia­ła dia­dem, a na szyi za­wie­szo­ny był łań­cuch z cięż­kim me­da­lio­nem przed­sta­wia­ją­cym czar­ne­go pu­dla. Ko­ro­wiow do­ra­dził Mał­go­rza­cie, aby była uprzej­ma wo­bec wszyst­kich go­ści i po­świę­ca­ła każ­de­mu od­po­wied­nią uwa­gę jako go­spo­dy­ni balu.

Na­stęp­nie Behemot ogłosił rozpoczęcie balu, a wy­da­rze­nie przy­bra­ło for­mę wiel­kie­go bla­sku i gło­śne­go ha­ła­su. W jed­nej z kom­nat Strauss dy­ry­go­wał or­kie­strą gra­ją­cą wal­ca, pod­czas gdy w in­nym po­miesz­cze­niu grał ze­spół jaz­zo­wy.

Mał­go­rza­ta zo­sta­ła umiesz­czo­na na pod­wyż­sze­niu, gdzie mo­gła oprzeć pra­wą nogę na po­dusz­ce. Kominek zamienił się w ogromną czeluść, z jakiej zaczęli wychodzić goście. Z tru­mien wy­cho­dzi­li po­tę­pień­cy, przy­bie­ra­ją­cy po chwi­li ludz­ką po­stać. Żadna z kobiet nie była ubrana, wszyst­kie mia­ły je­dy­nie pięk­ne pan­to­fel­ki. Każ­dy z go­ści mu­siał uca­ło­wać Mał­go­rza­tę w ko­la­no. Szczególną uwagę gospodyni przyciągnęła kobieta o imieniu Frieda, która zabiła swoje dziecko zaraz po narodzinach, wkładając mu do ust chusteczkę i grzebiąc je żywcem. Jako karę po­ko­jów­ka co­dzien­nie kła­dła na jej łóż­ku tę chu­s­tecz­kę, ja­kiej Frie­da nie mo­gła znisz­czyć.

Z bie­giem cza­su Małgorzata poczuła się zmęczona, jej ciało zaczęło boleć, a kolano było opuchnięte od licznych pocałunków. Na balu po­ja­wił się Wo­land, nio­sąc gło­wę Ber­lio­za na tacy. Roz­ma­wiał z zmar­łym, a jego oczy na­gle oży­ły. Wo­land ogło­sił, że sko­ro Ber­lioz uwa­żał, że po śmier­ci cze­ka go pust­ka, to wła­śnie to do­sta­nie. Wkrót­ce z gło­wy po­zo­sta­ła tyl­ko otwar­ta czasz­ka. Ba­ron Me­igel zgło­sił się do usług Wo­lan­da. Azazello zabił go, napełnił czaszkę Berlioza jego krwią i wspólnie wznieśli toast. Na­stęp­nie ten nie­zwy­kły kie­lich zo­stał przekazany Małgorzacie, która również z niego wypiła. Wkrót­ce miesz­ka­nie za­czę­ło wra­cać do swo­je­go po­przed­nie­go wy­glą­du.

Wydobycie mistrza

W miesz­ka­niu wszyst­ko wró­ci­ło do nor­my. Wo­land za­py­tał Mał­go­rza­tę, cze­go pra­gnie w za­mian za rolę go­spo­dy­ni balu. Małgorzata poprosiła, aby Friedzie zaprzestano przynosić chusteczkę. To proś­ba roz­ba­wi­ła i zde­ner­wo­wa­ła Wo­lan­da. Wy­ja­śnił, że nie ma wpły­wu na tę spra­wę, ale Mał­go­rza­ta może sama uwol­nić Frie­dę.

Mał­go­rza­ta przy­wo­ła­ła Frie­dę i oznaj­mi­ła jej, że jej czyny zostały wybaczone i że nie dostanie już więcej chusteczki. Gdy Mał­go­rza­ta za­mie­rza­ła odejść, Wo­land za­trzy­mał ją, pro­sząc o wy­ra­że­nie praw­dzi­we­go ży­cze­nia, z ja­kim przy­szła na bal. Mał­go­rza­ta po­pro­si­ła, aby jej uko­cha­ny Mistrz zo­stał przy­wró­co­ny. Wów­czas Mistrz po­ja­wił się przed nią.

Wo­land roz­po­czął roz­mo­wę z Mi­strzem i dowiedział się, że napisał on książkę o Poncjuszu Piłacie, którą potem spalił. Wo­land uznał to za nie­moż­li­we i po­ka­zał ma­szy­no­pis po­wie­ści. Zgod­nie z jego wolą, ko­chan­ko­wie mie­li wró­cić do swo­je­go miesz­ka­nia. Mał­go­rza­ta oba­wia­ła się, że miesz­ka­nie mo­gło zo­stać za­ję­te, ale Ko­ro­wiow spraw­dził i usu­nął cu­dze na­zwi­sko z księ­gi mel­dun­ko­wej.

Do po­ko­ju we­szli Na­ta­sza i Mi­ko­łaj Iwa­no­wicz; Na­ta­sza chcia­ła zo­stać wiedź­mą, a Mi­ko­łaj Iwa­no­wicz po­trze­bo­wał za­świad­cze­nia o miej­scu spę­dze­nia nocy. Hel­la na­pi­sa­ła po­trzeb­ny do­ku­ment, któ­ry pod­pi­sał Be­he­mot.

Przy­szedł rów­nież Wa­rio­nu­cha, chciał prze­stać być wam­pi­rem. Obie­cał, że nie bę­dzie już ob­ra­żał ni­ko­go przez te­le­fon i jego ży­cze­nie zo­sta­ło speł­nio­ne. Woland dał Małgorzacie złotą podkowę wysadzaną brylantami, ale zgubiła ją podczas wychodzenia z mieszkania. An­nusz­ka zna­la­zła pod­ko­wę, ale Aza­zel­lo ode­brał jej zna­le­zi­sko.

Go­dzi­nę póź­niej mistrz i Mał­go­rza­ta wró­ci­li do swo­je­go domu, a Mał­go­rza­ta za­czę­ła czy­tać po­wieść uko­cha­ne­go.

Jak procurator usiłował ocalić Judę z Kiriatu

W Je­ro­zo­li­mie trwa­ła gwał­tow­na bu­rza. Do na­miest­ni­ka ce­sar­skie­go przy­był jego za­ufa­ny agent, ko­men­dant taj­nej służ­by, Ar­fa­niusz. Pi­łat wy­dał mu pil­ne po­le­ce­nie, by jak naj­szyb­ciej po­cho­wać ska­zań­ców. Na­miest­nik oba­wiał się, że Juda z Ki­ria­tu, któ­ry zdra­dził Je­szuę, może zo­stać za­mor­do­wa­ny w nocy. Do­dat­ko­wo, pie­nią­dze, któ­re Juda otrzy­mał od ka­pła­nów, mo­gły zo­stać pod­rzu­co­ne do świą­ty­ni z in­for­ma­cją, że Juda ma wy­rzu­ty su­mie­nia i od­da­je je. Ar­fa­niusz miał więc ura­to­wać Judę przed śmier­cią zgod­nie z roz­ka­zem Pi­ła­ta.

Złożenie do grobu

Ar­fa­niusz udał się na uli­cę Grec­ką, gdzie od­wie­dził Nisę w jej miesz­ka­niu. Po krót­kiej wi­zy­cie Nisa prze­bra­ła się i wy­szła z domu, a na uli­cy spo­tka­ła swo­je­go ko­chan­ka, Judę. Juda chciał od­wie­dzić ją pod­czas nie­obec­no­ści jej męża, ale Nisa za­bro­ni­ła mu tego. Po­le­ci­ła mu udać się poza mia­sto, na plan­ta­cję oli­wek. Juda po­słu­chał i wy­ru­szył w wy­zna­czo­ne miej­sce. Za bra­mą plan­ta­cji dwóch męż­czyzn za­ata­ko­wa­ło go; je­den z nich za­żą­dał in­for­ma­cji o su­mie pie­nię­dzy, któ­re Juda otrzy­mał. Juda przy­znał, że było to trzy­dzie­ści te­tra­drachm. Na­stęp­nie je­den z męż­czyzn wbił mu szty­let w ser­ce, a dru­gi przy­mo­co­wał kart­kę do jego sa­kwy. Pie­nią­dze zo­sta­ły pod­rzu­co­ne do domu ar­cy­ka­pła­na.

Ar­fa­niusz zgło­sił Pi­ła­to­wi wia­do­mość o śmier­ci Judy i opo­wie­dział, że Ma­te­usz Le­wi­ta zdjął cia­ło Je­szui z krzy­ża, ale zo­sta­ło ono od­na­le­zio­ne i po­cho­wa­ne. Nie­dłu­go po­tem Ma­te­usz Le­wi­ta przy­był do Pi­ła­ta, wy­ra­ża­jąc chęć ze­msty na Ju­dzie. Pi­łat od­po­wie­dział mu, że Juda już nie żyje i że to on oso­bi­ście za­bił Judę.

Zagłada mieszkania numer pięćdziesiąt

W so­bo­tę rano, całe pię­tro jed­nej z mo­skiew­skich in­sty­tu­cji pro­wa­dzi­ło śledz­two do­ty­czą­ce Wo­lan­da, któ­ry został uznany za związany z działalnością diabelską. Prze­słu­cha­no naj­pierw Siem­ple­ja­ro­wa, po­tem Pro­cho­ra Pio­tro­wi­cza, a na­stęp­nie za­czę­to śledz­two do­ty­czą­ce Li­cho­die­je­wa, któ­ry le­ciał sa­mo­lo­tem z Jał­ty do Mo­skwy. Śled­czy odwiedzili również klinikę, gdzie przebywał Iwan Bezdomny. Za­de­kla­ro­wał on ja­sno i sta­now­czo, że nie za­mie­rza już pi­sać wier­szy.

Mimo licz­nych prób spraw­dze­nia, czy prze­stęp­cy prze­by­wa­ją w miesz­ka­niu na uli­cy Sa­do­wej, nie znaleziono tam nikogo. Li­cho­die­jew, prze­by­wa­ją­cy w Mo­skwie, za­ży­czył so­bie, aby zo­stał umiesz­czo­ny w aresz­cie. Tak samo po­stą­pi­li Wa­rio­nu­cha oraz Rim­ski, któ­ry wró­cił z Le­nin­gra­du po­cią­giem. Prze­słu­cha­no rów­nież An­nusz­kę i Mi­ko­ła­ja Iwa­no­wi­cza, przy czym to ostat­nie za­świad­cze­nie nie wzbu­dzi­ło żad­nych kon­tro­wer­sji.

W miesz­ka­niu na Sa­do­wej po­ja­wił się ruch, lecz śled­czy zna­leź­li je­dy­nie kota trzy­ma­ją­ce­go pry­mu­sa, któ­re­go nie uda­ło im się schwy­tać. Roz­po­czę­ła się strze­la­ni­na, a Be­he­mot pod­pa­lił miesz­ka­nie. Z okien, ra­zem z dy­mem, wy­le­cia­ły trzy mę­skie syl­wet­ki oraz jed­na ko­bie­ca.

Ostatnie przygody Korowiowa i Behemota

Ko­ro­wiow i Be­he­mot po­szli do Gri­bo­je­do­wa, a tam uprzej­mie ob­słu­żył ich sam kie­row­nik re­stau­ra­cji, Ar­chi­bald Ar­chi­bal­do­wicz. Nagle do ich stołu podeszli trzej uzbrojeni mężczyźni, a wtedy z prymusa trysnął wielki słup ognia, a Korowiow i Behemot rozpłynęli się w powietrzu. W Gri­bo­je­do­wie wy­buchł po­tem po­żar.

Przesądzone zostają losy mistrza i Małgorzaty

Wo­land i Aza­zel­lo sta­li o za­cho­dzie słoń­ca na ta­ra­sie jed­ne­go z naj­bar­dziej oka­za­łych i naj­wyż­szych bu­dyn­ków Mo­skwy. Na­gle pojawił się tam też Mateusz Lewita, twierdząc, że „On go przysłał”, po­nie­waż prze­czy­tał po­wieść Mi­strza. Po­pro­sił Wo­lan­da, by ten zabrał Mistrza do siebie i ob­da­rzył spo­ko­jem. Mistrz i Mał­go­rza­ta nie za­słu­ży­li bo­wiem na ob­da­rze­nie świa­tło­ścią, ale z całą pew­no­ścią za­słu­ży­li so­bie na spo­kój.

Czas już! Czas!

Nad Mo­skwą roz­pę­ta­ła się bu­rza, a do sutereny Mistrza i Małgorzaty przybył Azazello. Po­czę­sto­wał go­spo­da­rzy wi­nem, bę­dą­cym tak na­praw­dę tru­ci­zną. Ko­chan­ko­wie upa­dli na pod­ło­gę, le­że­li przez chwi­lę, ale po­tem wsta­li tak, jak­by nic się nie wy­da­rzy­ło. Aza­zel­lo po­wie­dział im, że na nich nad­szedł już czas, po czym pod­pa­lił su­te­re­nę. Mistrz, Małgorzata i Azazello odlecieli na koniach. Mistrz od­wie­dził jesz­cze kli­ni­kę dla psy­chicz­nie cho­rych, gdzie po­że­gnał się z Iwa­nem.

Na Worobiowych Górach

Bu­rza mi­nę­ła i nad Mo­skwą po­ja­wi­ła się tę­cza. Wo­land i jego świ­ta, a tak­że Mistrz i Mał­go­rza­ta, znajdowali się na wzgórzu. Mistrz spoj­rzał na Mo­skwę po raz ostat­ni i tak po­że­gnał się z tym mia­stem. Wszy­scy wsie­dli na ko­nie i na nich po­mknę­li w prze­stwo­rza.

Przebaczenie i wiekuista przystań

Jeźdź­cy przybyli na Księżyc, gdzie zastał ich Poncjusz Piłat wraz z psem Ban­gą. Na­miest­nik ce­sar­ski nie mógł zaznać spokoju i desperacko pragnął porozmawiać z Jeszuą, czu­jąc, że nie zdą­żył prze­ka­zać mu cze­goś waż­ne­go pod­czas ich daw­nej roz­mo­wy. Pi­ła­to­wi nie uda­je się jed­nak zna­leźć ścież­ki pro­wa­dzą­cej do Je­ru­sza­la­im. Jeszua uwolnił Piłata i ogłosił jego wolność, a krzyk Mi­strza roz­sza­lał góry, pod­czas gdy Pi­łat po­dą­żył dro­gą w kie­run­ku Je­ru­sza­la­im. Mistrz i Mał­go­rza­ta odkryli domek specjalnie przygotowany dla nich, gdzie mie­li spę­dzić wiecz­ność.

Epilog

Po tam­tym wie­czo­rze w Mo­skwie dzia­ły się dziw­ne rze­czy. Krążyły plotki o nieczystych mocach, zaczęto zabijać koty i aresztować osoby o nazwiskach podobnych do Wolanda i Korowiowa. Śledz­two jed­nak ujaw­ni­ło, że Mo­skwę nie na­wie­dził sza­tan, lecz gru­pa zwy­kłych oszu­stów i na­cią­ga­czy. Żorż Ben­gal­ski, po wy­le­cze­niu w kli­ni­ce, opu­ścił swo­ją pra­cę, Aloj­zy Mo­ga­rycz za­jął jego miej­sce. Rim­ski od­szedł, a Iwan Bez­dom­ny, któ­ry prze­stał pi­sać, skon­cen­tro­wał się na pra­cy na­uko­wej w In­sty­tu­cie Hi­sto­rii i Fi­lo­zo­fii. Mimo to, przy każdej pełni księżyca dręczą go dziwne sny o Jeszui, Piłacie i wydarzeniach na Nagiej Górze.


Prze­czy­taj tak­że: Mistrz – charakterystyka

Ak­tu­ali­za­cja: 2024-08-17 13:48:24.

Sta­ra­my się by na­sze opra­co­wa­nia były wol­ne od błę­dów, te jed­nak się zda­rza­ją. Je­śli wi­dzisz błąd w tek­ście, zgłoś go nam wraz z lin­kiem lub wy­ślij ma­ila: kon­takt@po­ezja.org. Bar­dzo dzię­ku­je­my.