Autorką streszczenia jest: Marta Grandke.

„Mistrz i Małgorzata” to jedna z najbardziej znanych powieści zaliczających się do klasyki rosyjskiej literatury. Jej autorem jest Michaił Bułhakow. Po raz pierwszy wydano ją w roku 1966, jednak dzieło wówczas ocenzurowano. Rozszerzona wersja dzieła ukazała się dopiero w 1973 roku. Jego akcja osadzona jest w Moskwie w latach trzydziestych XX wieku, ale w narrację została też wpleciona powieść historyczna dotycząca losów Poncjusza Piłata. Jest ona powiązana z wątkiem wizyty samego Szatana w Związku Radzieckim, w którym społeczeństwo było odciągane od religii. Książka początkowo miała ukazać się pod innym tytułem, ale niezadowolony z efektów Bułhakow zniszczył pierwszą wersję i rozpoczął pracę od nowa. Pierwsze polskie tłumaczenie ukazało się na podstawie ocenzurowanego wydania rosyjskiego. 

  • Mistrz i Małgorzata - streszczenie krótkie
  • Mistrz i Małgorzata - streszczenie szczegółowe:
  • Mistrz i Małgorzata - streszczenie krótkie

    W Moskwie, na skwerze znanym jako Patriarsze Prudy Michał Aleksandrowicz Berlioz, przewodniczący organizacji literackiej, oraz poeta Iwan Bezdomny, zaczynają dyskusję o istnieniu Boga i poemacie jednego z nich. Nagle dołącza tajemniczy nieznajomy, który ujawnia się jako profesor czarnej magii i historyk. Oświadcza rozmówcom, że zanegowanie istnienia Boga i Jezusa jest niemożliwe. Przepowiada następnie Berliozowi jego tragiczną śmierć tego samego wieczoru - ma on być pozbawiony głowy przez kobietę. Dzisiejsze spotkanie Massolitu także się nie odbędzie, a wszystko to przez rozlanie oleju przez Annuszkę. W trakcie rozmowy profesor opowiada także historię o Jeszui. Przedstawia moment jego skazania na śmierć przez Poncjusza Piłata. Przepowiednia mężczyzny spełnia się, Berlioz umiera, a Iwan Bezdomny próbuje schwytać jego morderców, przez co trafia do kliniki dla psychicznie chorych. 

    Iwan Bezdomny ściga trzech nieznajomych po Moskwie, trafia nad rzekę, do której wchodzi i traci swoje ubranie. Bezdomny trafia potem do Gribojedowa, gdzie powoduje zamieszanie i zostaje zabrany do szpitala psychiatrycznego. Iwan próbuje tam wyjaśnić lekarzom, co go spotkało i jak umarł Berlioz. Woland i jego świta wyrzucają tymczasem z mieszkania Lichodiejewa, który był współlokatorem Berlioza. Równocześnie dziwne wydarzenia zaczynają rozgrywać się w teatrze Variétés. Jego dyrektor, Lichodiejew zostaje pozbawiony mieszkania i trafia do Jałty. Iwan Bezdomny wciąż próbuje wyjaśnić, że nic mu nie jest, ale psychiatra przekonuje go, że potrzebuje leczenia.

    Bosy, człowiek ze spółdzielni mieszkaniowej, zostaje przez Korowiowa wrobiony w przyjęcie łapówki w dolarach. Zostaje aresztowany, a z Jałty depeszuje Lichodiejew, ale nikt nie bierze tego na poważnie. Iwan nadal jest w szpitalu i nie umie pojąć swojej własnej opowieści o tym, co się stało.

    W teatrze odbywa się pokaz czarnej magii, po którym na ulicach zaczyna panować chaos. Ludzie płacą fałszywymi pieniędzmi i chodzą w samej bieliźnie. Następnego dnia kolejki ustawiają się po bilety do teatru. W historii pojawia się też mistrz, autor powieści o Poncjuszu Piłacie, rozmawia on z Bezdomnym w klinice. Tymczasem pracownik teatru, Rimski, chce się zwrócić do odpowiednich służb, ale zostaje zaatakowany, ratuje go pianie koguta i świt. W klinice Bosy ma sen, w którym jest przesłuchiwany odnośnie spekulacji walutą. Opisana zostaje śmierć Jeszui i innych skazanych na Nagiej Górze.

    Księgowy teatru z trudem wykonuje swoje obowiązki i zostaje wrobiony w posiadanie obcej waluty. Wuj Berlioza, który przyjechał z Kijowa i bufetowy Sokow mają problemy z Wolandem. Sokow dowiaduje się, że umrze na raka. Przedstawiona zostaje kochanka mistrza, czyli Małgorzata i historia ich związku.

    Asasello spotyka Małgorzatę, daje jej magiczny krem i instrukcje, jak go stosować. Małgorzata wieczorem naciera się kremem, zmienia się jej wygląd i okazuje się, że może latać na miotle. Małgorzata udaje się do Wolanda i tam Asasello tłumaczy jej, czemu została wybrana i do czego. Kobieta zostaje gospodynią na balu u Wolanda. Małgorzata wita gości i daje się całować w kolano. Poznaje tragiczną historię dzieciobójczyni Friedy.

    Woland chce spełnić życzenie Małgorzaty, a ta ratuje Friedę. W zamian za bycie gospodynią u Wolanda na balu Małgorzata uwalnia swojego ukochanego, do tej pory trzymanego w klinice dla chorych psychicznie. Pojawia się opowieść o Piłacie, który chce ocalić Judę przed śmiercią. Juda ginie zasztyletowany, a Jeszua Ha-Nocri zostaje złożony w zbiorowej mogile.

    Mieszkanie świty Wolanda zostaje spalone i porzucone. Jego dotychczasowi mieszkańcy znikają. Gribojedow też zostaje podpalony przez Behemota i Korowiowa. W międzyczasie przesądzone zostają losy mistrza i Małgorzaty. Zapada decyzja o tym, co teraz spotka kochanków. Odwiedza ich Asasello i częstuje trucizną w winie. Asasello zabiera mistrza i Małgorzatę do Wolanda, by mogli zaznać spokoju.

    Następuje zakończenie historii mistrza i Małgorzaty na Worobiowych Wzgórzach. Potem dzięki Wolandowi kochankowie odchodzą z Moskwy, by przez wieczność żyć razem w małym domku. Historia to powoduje w Moskwie wiele zamieszania i wzbudza dziwne reakcje społeczeństwa.

    Mistrz i Małgorzata - streszczenie szczegółowe:

    Część pierwsza

    Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi. W mieście Moskwa zaczyna panować dziwna atmosfera niepokoju, strachu i niezrozumiałego oczekiwania na coś, co ma się wydarzyć. Tymczasem pewnego wieczoru na jednym z moskiewskich placów, Patriarszych Prudach, spotyka się dwóch mężczyzn. Zaczynają oni dyskusję dotyczącą kwestii istnienia Boga. Mężczyźni to Michał Aleksandrowicz Berlioz – przewodniczący stowarzyszenia zrzeszającego literatów z Moskwy (Massolitu) oraz poeta Iwan Nikołajewicz Ponyriow. Ten drugi wydaje swoje utwory agitacyjne pod pseudonimem Iwan Bezdomny. Wieczór jest bardzo upalny, literaci siadają na ławce i piją napój morelowy, bo tylko to było dostępne w budce z napojami. Omawiają między innymi poemat o Jezusie, który stworzył Iwan. Berlioz nie docenia tego dzieła. Chciałby bowiem, żeby ktoś stworzył poemat, w którym dowodzi, że Jezus w ogóle nie istniał. Podczas tej rozmowy między mężczyznami na niebie pojawia się nagle wisząca postać, którą dostrzega Berlioz.

    Mężczyzna sądzi jednak, że to halucynacje, odgania więc widziadło i dalej dyskutuje z Bezdomnym. Tymczasem do rozmawiających dołącza nieznany im obcokrajowiec. Mężczyzna oznajmia, że pracuje jako niemiecki profesor czarnej magii i historyk. Próbuje wyjaśnić swoim rozmówcom, że ludzie nie mogą decydować sami o sobie, a negowanie istnienia Boga czy Jezusa jest błędem. Powołuje się na dowody istnienia Boga - pięć według świętego Tomasza oraz powołuje się na jeden dowód Kanta. Cudzoziemiec przepowiada również Berliozowi, że mężczyzna umrze jeszcze tego wieczora, bo kobieta zetnie mu głowę. Stwierdza, że zebranie Massolitu nie odbędzie się, ponieważ Annuszka rozlała już olej. Na końcu cudzoziemiec jeszcze raz zapewnia rozmówców, że Jezus żył naprawdę. Berlioz i Bezdomny są w szoku i kiełkuje w nich przekonanie, że mężczyzna jest szpiegiem obcego mocarstwa. Równolegle dzięki opowieści obcokrajowca rozpoczyna się też opowieść o Poncjuszu Piłacie.

    Poncjusz Piłat. Poncjusz Piłat zmaga się z atakiem migreny, który sprowadza na niego ogromne cierpienie. Przed jego oblicze zostaje wtedy przyprowadzony Jeszua Ha-Nocri, czyli człowiek, który został przez Sanhedryn na śmierć. Jednak to właśnie Piłat musi wydać na niego ostateczny i prawomocny wyrok. Wszystko to opiera się o oskarżenia Judy z Kiriatu, który twierdzi, że Jeszua podburza lud i sprzeniewierza się władzy cesarskiej. Jeszua robi na Piłacie wrażenie człowieka przestraszonego, ale nie przyznaje się do tego, że planował zburzyć świątynię jerozolimską. Jeszua oznajmia, że Mateusz Lewita chodzi za nim i zapisuje słowa, których on nie powiedział, a które potem ludzie powtarzają. Namiestnik cesarski staje się coraz bardziej zmęczony, migrena dokucza mu, a on sam marzy już tylko o udaniu się do swojej komnaty i zanurzeniu obolałej głowy w zimnej wodzie i spędzenia czasu ze swym psem. pomyślał nawet o truciźnie. Jeszua odgaduje wszystkie myśli Piłata, ku zdziwieniu namiestnika.

    Poncjusz Piłat pyta, czy Jeszua jest lekarzem, ale Ha-Nocri zaprzecza. Wszystkich myśli Piłata Jeszua miał się domyślić na podstawie zachowania namiestnika. Zaprzeczył też, że miał jakoby wjechać na ośle triumfalnie w pochodzie do Jeruszalaim. Jeszua wyjaśnia też podstawy swojego nauczania i jego powody. Sądzi, że wszyscy ludzie są dobrzy, a ich złe zachowanie można zmienić na lepsze.

    Poncjusz Piłat chciał już ułaskawić Jeszuę i wysłać go do swojej prywatnej rezydencji, jednak jego uwagę zwrócił pewien szczegół na pergaminie, na którym nadesłano oskarżenie Jeszui. Mianowicie dostrzegł, że zawarto tam także oskarżenie o obrazę majestatu. Jeszua przyznaje się, że powiedział Judzie z Kiriatu, że kiedyś nadejdą czasy, kiedy nie będzie już władzy cesarskiej czy żadnej innej. Te słowa Jeszui sprawiają, że Piłat musi zatwierdzić jego wyrok śmierci. Jeszua ma zostać stracony na Nagiej Górze.

    Następnie Jeszua zostaje wyprowadzony, a Piłat spotyka się z arcykapłanem Józefem Kaifaszem, czyli przewodniczącym Sanhedrynu. Piłat pyta o to, którego więźniów powinien uwolnić z okazji Święta Paschy. Może to być Ha-Nocri lub Bar Rawana. Kaifasz domaga się, by był to Bar Rawan, mimo iż Piłat wyraźnie wstawia się za Jeszuą. Potem Poncjusz wychodzi do tłumów i ogłasza swój wyrok.

    Dowód siódmy. Zagraniczny profesor zakończył swoją opowieść, a Berlioz doszedł wówczas do wniosku, że mężczyzna jest obłąkany. Tymczasem cudzoziemiec oświadczył jeszcze, że podczas pobytu w Moskwie ma zamiar zatrzymać się przy ulicy Sadowej, w mieszkaniu Berlioza. Chciał też przekonać swoich rozmówców, by uwierzyli przynajmniej w istnienie szatana, skoro odrzucili Boga. Profesor stwierdził też, że istnieje na to dowód siódmy, który zaraz zostanie przedstawiony Berliozowi.

    Wszystko to sprawiło, że Berlioz postanowił zadzwonić do biura turystyki zagranicznej i powiadomić, że konsultant, który przybył z zagranicy zachowuje się dziwacznie i właśnie przebywa na Patriarszych Prudach. Jednak gdy mężczyzna zamierzał przejść przez ulicę po szynach tramwajowych, by dostać się do znajdującej się tam budki telefonicznej, to zauważył nadjeżdżający tramwaj, poślizgnął się i przewrócił się na szyny. Kobieta kierująca pojazdem szarpnęła hamulec, ale nie udało jej się wyhamować. Tramwaj wjechał w Berlioza i na bruk potoczył się okrągły i ciemny przedmiot. Była to odcięta głowa literata, a przepowiednia obcokrajowca spełniła się.

    Pogoń. Iwan Bezdomny pogrążył się w szoku, widząc ten wypadek. Siedział na ławce i nie mógł uwierzyć w to, co widział. Usłyszał jednak, jak pewne kobiety komentowały śmierć jego znajomego. Mówiły one coś o niejakiej Annuszce, która rano miała rozlać olej na szyny tramwajowe. Kobiety przypuszczały, że to właśnie na tym oleju poślizgnął się nieszczęsny Berlioz. To sprawiło, że Iwan zaczął łączyć ze sobą fakty. Dziwny profesor powiedział im przecież, że dzisiejsze zebranie Massolitu nie dojdzie do skutku, ponieważ Annuszka rozlała już olej. Wszystko stało się zgodnie z jego słowami. Częścią przepowiedni było też to, że kobieta miała odciąć głowę Berlioza, a to właśnie kobieta kierowała tramwajem, który go przejechał.

    Wszystko to sprawiło, że Iwan postanowił działać i ruszyć w pościg za profesorem. Do cudzoziemca dołączyło jednak dwóch osobników. Jednym z nich był człowiek ubrany w kraciastą marynarkę, dżokejkę i binokle, a towarzyszył mu ogromny, czarny kot, który chodził na dwóch łapach. Iwan niemal biegł, ale dystans między nimi cały czas się zwiększał, a zbiedzy w pewnym momencie rozdzielili się. Iwan zdecydował, że pobiegnie za kotem, ale zwierzę wskoczyło na tylny zderzak tramwaju i zniknęło mężczyźnie z oczu. Poeta chciał zatem jeszcze spróbować dogonić profesora, ale temu udało się już zniknąć w plątaninie uliczek i zaułków.

    Straciwszy cudzoziemca z oczu, Iwan wszedł do przypadkowego mieszkania i wystraszył tam biorącą prysznic kobietę. Zabrał stamtąd święty obrazek i świecę, po czym ruszył na poszukiwania. Do jego głowy przyszła myśl, że profesor z pewnością udał się nad rzekę, Iwan poszedł tam więc. Nad jej brzegiem oddał swoje ubranie pod opiekę nieznajomego i wskoczył do wody. Gdy z niej wyszedł, okazało się, że jego ubranie zniknęło, zamiast tego Iwan znalazł tam jedynie brudną koszulę i parę kalesonów. Iwan zdenerwował się, ale założył na siebie to, co mógł i zdecydował, że poszuka profesora w Gribojedowie.

    Co się zdarzyło w Gribojedowie. Gribojedow to nazwa domu, która została utworzona od nazwiska rosyjskiego twórcy, który miał tam ponoć mieszkać. To właśnie tam mieściła się także siedziba Massolitu oraz słynna już na całą Moskwę restauracja ze znakomitymi przysmakami w bardzo rozsądnych cenach. Stołować się tam mogli jednak tylko członkowie Massolitu oraz zaproszeni przez nich goście.

    Tego dnia, gdy Berlioz zginął pod tramwajem, na jego przybycie czekało dwunastu członków zarządu Massolitu. Gdy minęło półtorej godziny, zniecierpliwieni literaci udali się do restauracji, gdzie grał właśnie znany band jazzowy. Wówczas do towarzystwa dotarła informacja o śmierci Berlioza i wstrząsnęła wszystkimi. Po jakimś czasie w progu domu stanął także Iwan, bez butów, za to odziany w pasiaste kalesony i podartą koszulę, do której agrafką przypiął sobie święty obrazek. W dłoni dzierżył świecę, a na policzku miał ranę.

    Po przybyciu do Gribojedowa Iwan zaczął szukać tam dziwacznego profesora i opowiadał wszystkim o tym, czego był dziś świadkiem na Patriarszych Prudach. Wspomniał o przepowiedni cudzoziemca, historii Poncjusza Piłata, mówił o wielkim kocie na dwóch łapach i o swoim nieudanym pościgu. W pewnym momencie mężczyzna wdał się w bójkę z jednym z gości restauracji, który próbował namówić Iwana, by ten położył się do łóżka i odpoczął. Iwan został obezwładniony, związany prześcieradłem i odesłany do szpitala psychiatrycznego.

    Schizofrenia, zgodnie z zapowiedzią. Iwan pojawia się w klinice psychiatrycznej, do której przyprowadził go poeta Riuchin. Bezdomny opowiada lekarzom o tym, co wydarzyło się tego dnia na Patriarszych Pudach i przedstawia swoje próby złapania profesora. Potem prosi o możliwość wykonania telefonu i dzwoni na milicję. Żąda od funkcjonariuszy, by na miasto wysłano wozy opancerzone wyposażone w karabiny maszynowe i by dzięki nim złapano przestępcę. Potem Iwan dowiaduje się, że ma pozostać w szpitalu, więc próbuje wyskoczyć przez okno. Ucieczka kończy się niepowodzeniem, a Iwan dostaje zastrzyk na uspokojenie. Lekarz podejrzewa, że może cierpieć z powodu schizofrenii.

    Fatalne mieszkanie. Rano Stopa Lichodiejew, czyli dyrektor teatru Variétés, ocknął się na kacu w mieszkaniu leżącym przy ulicy Sadowej 302-A m 50, które dzielił razem z Berliozem. Niewiele pamiętał z wydarzeń poprzedniego dnia i wstał z wielkim wysiłkiem z łóżka. Od razu dostrzegł, że siedzi obok człowieka, którego w ogóle nie znał. Nieznajomy oznajmił mu, że byli umówieni na spotkanie, jego imię brzmi Woland i jest specjalistą od czarnej magii. Woland powiedział, że dziś ma dać występ w teatrze Variétés.

    Wszystko to, co mówił Woland, było dla Stiopy zupełną nowością. Zaczął się zastanawiać, jak bardzo wczoraj się upił,że nie jest w stanie niczego sobie przypomnieć. Woland przedstawił jednak dyrektorowi podpisany przez niego kontrakt. Stiopa dla pewności postanowił jeszcze zadzwonić do teatru. Dyrektor finansowy obiektu, znany jako Rimski, potwierdził, że tego dnia ma się odbyć występ maga. Stiopa był zdezorientowany i rozejrzał się po mieszkaniu i wtedy ujrzał czarnego kota, który pił wódkę z kieliszka oraz człowieka noszącego binokle i kraciastą marynarkę. Woland powiedział dyrektorowi, że mieszkanie jest mu niezbędne dla jego świty. Wtedy Stiopa nagle znalazł się w Jałcie.

    Pojedynek profesora z poetą. W szpitalu Iwanowi udało się odzyskać przytomność, po czym został doskonale obsłużony przez pielęgniarkę. Potem zaprowadzono go na rozmowę z doktorem Strawińskim. Iwan próbował przekonać mężczyznę, że jest całkowicie zdrowy i ktoś próbuje zrobić z niego wariata. Doktor jednak przekonał Iwana, że jest zupełnie na odwrót i bardzo potrzebuje on leczenia w klinice. Poradził też Iwanowi, by nie ścigał profesora osobiście, tylko przygotował odpowiednie pismo i złożył je na milicji.

    Głupie dowcipy Korowiowa. Prezes spółdzielni mieszkaniowej, do której należał do 302-A przy ulicy Sadowej, czyli mężczyzna znany jako Nikanor Iwanowicz Bosy, miał wielkie kłopoty. Śmierć Berlioza spowodowała, że był on nękany licznymi telefonami w tej sprawie, a ponadto odwiedziło go wiele osób związanych ze zmarłym. Niektórzy mieli już na oku mieszkanie po Berliozie. Bosy poszedł zatem zobaczyć sporny lokal, złamał pieczęcie do jego części i wszedł tam.

    Bosy spotkał w mieszkaniu obywatela ubranego w kraciastą marynarkę i dżokejkę, z binoklami na nosie. Mężczyzna ten przedstawił się jako Korowiow, tłumacz obcokrajowca, który tymczasowo zajął mieszkanie Berlioza. Prezesa zaniepokoił fakt, że nic na ten temat nie wiedział. Korowiow zaczął przekonywać go, że Stiopa sam zgodził się odstąpić Wolandowi swoje mieszkanie, w czasie gdy sam przebywał w Jałcie i nawet pisał o tym do prezesa.

    Bosy nie potrafił w to uwierzyć, ale nagle zupełnym przypadkiem znalazł w swojej teczce list od Lichodiejewa. Zadzwonił do biura turystyki zagranicznej i dowiedział się, że wszyscy tam już wiedzą o zameldowaniu się Wolanda na ulicy Sadowej. To nieco uspokaja Borysa, przyjął on więc od Korowiowa opłatę za czynsz oraz łapówkę w wysokości 400 rubli, po czym opuścił mieszkanie.

    Gdy tylko prezes zniknął, Korowiow na polecenie Wolanda doniósł telefonicznie, że Nikanor Iwanowicz Bosy spekuluje obcą walutą i w jego toalecie znajduje się 400 dolarów. W tym momencie Bosy wszedł właśnie do swojego mieszkania i ukrył 400 rubli w przewodzie wentylacyjnym toalety. Gdy miał zasiąść z żoną do obiadu, do jego mieszkania wkroczyli agenci, zapytali o toaletę i znaleźli w przewodzie wentylacyjnym paczkę z ukrytymi dolarami. Agenci zabrali zatem ze sobą przerażonego Nikanora.

    Wieści z Jałty. Akcja przenosi się do gabinetu dyrektora finansowego teatru Variétés, czyli Rimskiego. Znajdował się tam sam dyrektor finansowy we własnej osobie oraz administrator Warionucha. Obaj próbowali bez skutku skontaktować się z Lichodiejewem, dyrektorem tego teatru, by omówić kontrakt z magiem, który dziś miał wystąpić. W pewnym momencie do gabinetu wkroczyła kobieta ubrana w kurtkę mundurową, która miała przy sobie depeszę od jałtańskiej milicji. Głosiła ona, że tego dnia o wpół do jedenastej na komisariat zgłosił się mężczyzna podający się za Lichodiejewa, dyrektora teatru Variétés. Rimski zadepeszował w odpowiedzi, że Lichodiejew jest w Moskwie. Kobieta ponownie przyszła z depeszą, którą tym razem nadał sam Lichodiejew. Zawierała ona jego charakter pisma, co było dowodem na to, że faktycznie kontaktuje się on z Jałty.

    Rimski i Warionucha nie mogli uwierzyć, że o wpół do jedenastej Lichodiejew znalazł się w Jałcie, skoro dziesięć minut wcześniej dzwonił do nich z Moskwy. Zastanawiali się, jak w tak krótkim czasie mógł on pokonać odległość tysięcy kilometrów, która dzieliła oba miasta. Doszli ostatecznie do wniosku, że dyrektor był pijany i robił sobie z nich żarty. Rimski kazał Warionusze zanieść wszystkie depesze na komisariat milicji. Przed wykonaniem polecenia Warionucha udał się jeszcze na chwilę do swojego gabinetu.

    Nagle zadzwonił telefon w gabinecie, a głos w słuchawce powiedział Warionusze, by nigdzie nie zanosił depesz. Administrator nie miał jednak zamiaru tego słuchać i wybiegł z budynku na ulicę. Tam drogę zagrodził mu wielki i tłusty kot oraz mały, rudy człowieczek z wystającym kłem i barami godnymi atlety. Nieznajomi pobili Warionuchę, zabrali mu depesze i zaneśli go do mieszkania na Sadowej, gdzie mężczyznę powitała zupełnie naga i ruda kobieta. Miała go pocałować, ale Warionucha zemdlał.

    Rozdwojenie Iwana. Tymczasem Iwan bezskutecznie próbował napisać zawiadomienie na milicję o popełnieniu przestępstwa przez zagranicznego profesora. Nie jest jednak w stanie znaleźć odpowiednich słów, by opowiedzieć tę historię. W jego głowie zaczyna się rozmowa dwóch Iwanów. Pierwszy nadal pragnie dopaść mordercę Berlioza, drugi zaś wypomina temu pierwszemu, że zaczyna się zachowywać w sposób niezrównoważony, a przestępców łapie się inaczej. W pewnym momencie Iwan zauważył też na swoim balkonie jakiegoś nieznanego mu mężczyznę.

    Czarna magia oraz jak ją zdemaskowano. W teatrze Variétés zaplanowano odbycie pokazu czarnej magii w wykonaniu mistrza Wolanda i jego świty. Ma się on odbyć już za chwilę. Wszystko to niepokoi Rimskiego. Wciąż nie znalazł się dyrektor Lichodiejew i jeszcze na dodatek zniknął też administrator Warionucha. 

    Na scenę teatralną wszedł znany w całej Moskwie konferansjer Żorż Bengalski, który zapowiedział występ Wolanda. Konferansjer oznajmił, że Woland nie potrafi posługiwać się prawdziwą magią, ale za to opanował technikę różnych sztuczek, a ta technika będzie na koniec spektaklu zdemaskowana, by wszyscy widzowie mogli przekonać się, że żadna czarna magia nie istnieje. Woland pojawił się na scenie i usiadł w fotelu, który wyczarował chwilę wcześniej.

    Korowiow i kot również zaczęli swoje przedstawienie, więc nagle w kieszeniach widzów zaczęły się pojawiać karty i dziesięciorublowe banknoty, czyli tak zwane czerwońce. Potem cały deszcz pieniędzy opadł na ludzi z sufitu, a oni zaczęli je łapać. Korowiowa denerowało zachowanie konferansjera Bengalskiego. Ktoś z widowni poradził, by urwać Żorżowi głowę, więc kot Behemot spełnia tę prośbę i faktycznie urywa głowę Bengalskiemu. Dopiero gdy mężczyzna obiecuje, że nie będzie już wygadywał bzdur na scenie, Behemot przytwierdza mu ją z powrotem. Bengalski jest przerażony i skarży się na to, że odczuwa ogromny ból.

    Potem Korowiow otworzył magazyn dla pań i na scenie pojawiły się wielkie lustra oraz parawany. Mężczyzna zaprasza kobiety do wybierania wyczarowanych przed chwilą strojów oraz dodatków czy innych gadżetów. Panie na początku są oszołomione i nieśmiałe, potem zaś chętnie wybierają w stosie sukien, by je na siebie od razu włożyć.

    Na widowni znajdował się Arkadiusz Apołłonowicz Siemplejarow, który był przewodniczącym komisji akustycznej teatrów moskiewskich. Odezwał się, ponieważ domagał się zdemaskowania wszystkich sztuczek trupy Wolanda. Wtedy Korowiow zapytał go, gdzie spędził ostatni wieczór, na co odezwała się żona Siemplejarowa, mówiąc, że mąż był na posiedzeniu komisji akustycznej. Korowiow na to rzekł, że żadne posiedzenie nie miało miejsca, a Siemplejarow za to złożył wizytę pewnej artystce i spędził u niej cztery godziny. Na te słowa kuzynka przewodniczącego zaczęła go bić parasolką, a ktoś wezwał milicję. Behemot dał sygnał orkiestrze, by zagrała marsza, do teatru wkroczyła milicja, robiąc zamieszanie, a cała trupa Wolanda nagle rozpłynęła się w powietrzu i scena stała się pusta.

    Pojawia się bohater. Nieznajomy wszedł z balkonu do pokoju Iwana i kazał mu być cicho. Bezdomny opowiedział temu człowiekowi o tym, co wydarzyło się na Patriarszych Prudach, a przybysz nie uznał go za wariata, tylko słuchał z ogromnym zaciekawieniem. Nieznajomy powiedział też Iwanowi, że tego wieczoru spotkał samego szatana, ale Iwan nie chciał mu to uwierzyć. Mężczyzna wyjaśnił jednak, że znalazł się w szpitalu z podobnego powodu, co Iwan.

    Rok wcześniej mężczyzna napisał powieść o Poncjuszu Piłacie. Mówił, że nie ma nazwiska i kazał tytułować się mistrzem. Opisał swoją historię - z wykształcenia był historykiem, miał wykształcenie i znał wiele języków. Któregoś dnia wygrał na loterii wiele pieniędzy, za które kupił sobie mieszkanie i postanowił, że resztę życia poświęci na stworzenie wielkiego dzieła, czyli powieści o Poncjuszu Piłacie. Któregoś dnia spotkał na ulicy kobietę, która niosła bukiet żółtych kwiatów. Oboje zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Doskonale rozumieli się pod każdym względem i widzieli się codziennie. Kobieta była jednak mężatką i musieli utrzymywać swoją relację w tajemnicy.

    W tym czasie mistrz całkowicie poświęcał się pisaniu powieści, ale pochłonęła ona także jego ukochaną. Po zakończeniu prac mistrz planował wydać dzieło drukiem, ale redaktor nie był zadowolony z tekstu. Przekazał mężczyźnie informację, że redakcja ma dość treści na kolejne dwa lata, więc jego powieść nie zostanie wydrukowana. Potem w prasie ukazały się dwa artykuły, w których tekst mistrza był krytykowany. Jeden autorstwa Łatuńskiego, drugi Mścisława Laurowicza. 

    Te wydarzenia sprawiły, że mistrz podupadł na zdrowiu, zaczął się bać ciemności, a jego psychika też ucierpiała. Ukochana radziła mu wyjechać nad Morze Czarne. Wzięła ostatnie pieniądze z jego wygranej na loterii i obiecała za nie kupić bilet. Miała z nim wrócić następnego dnia. Tej nocy mistrz nie czuł się dobrze i spalił w piecu niemal cały rękopis swojej powieści. Gdy jego ukochana wróciła do mieszkania, to gołymi rękami wyciągała kartki z pieca. Mistrz zwierzył jej się, że nienawidzi swoją powieść i bardzo źle się czuje.

    Kobieta zapewniała go, że pomoże mu wyjść z tego. Miała też wreszcie odejść od swojego męża. Obiecała, że rano wróci i wyszła. Po kwadransie jacyś ludzie zapukali do okna mistrza i zajęli jego mieszkanie. On sam wyszedł na mróz i czuł się bardzo wystraszony. Postanowił udać się do kliniki. Sądził, że w całym szpitalu nie ma gorszego przypadku od niego. Potem mistrz wyszedł z pokoju Iwana i wrócił przez balkon do siebie.

    Chwała kogutowi! Rimski spędzał czas w swoim gabinecie w teatrze, a na ulicy działy się niezwykłe rzeczy. Kobiety, które w czasie spektaklu zmieniały suknie, nagle zostały w samej tylko bieliźnie, bo stroje rozpłynęły się w powietrzu. Rimski chciał zawiadomić o tym odpowiednie służby. Jednak nagle zadzwonił jego telefon i ktoś poradził Rimskiemu, by nigdzie nie dzwonił, bo będzie źle.

    Nastała już noc i na niebie wisiał księżyc, a dyrektor finansowy poczuł w swoim gabinecie zapach wilgotnej zgnilizny. Zegar rozpoczął wybijanie północy. Do gabinetu nagle wszedł zaginiony administrator Warionucha. Mężczyźni dyskutowali o zaginięciu Lichodiejewa. Warionucha oznajmił, że dyrektor był cały czas w knajpie o nazwie „Jałta” w Puszkino, gdzie spił telegrafistę i obaj robili sobie tylko żarty. Warionucha opowiadał Rimskiemu o rzekomych ekscesach Lichodiejewa.

    Rimski jednak nie do końca wierzył w te opowieści i miał wrażenie, że Warionucha zachowuje się jakoś inaczej. Był blady, jego głos stał się niski, a na szyi miał szalik, mimo iż noc była gorąca. Nagle dyrektor zobaczył, że jego rozmówca nie rzuca cienia. Warionucha zauważył, że Rimski się boi, skoczył więc do drzwi i zaryglował je.

    W tym momencie w oknie ukazała się twarz nagiej dziewczyny, która próbowała odsunąć zasuwkę ramy. Gdy weszła do środka, Rimski zauważył, że w niektórych miejscach jej ciało gniło. Nagle zapiał kogut, zapowiadając nadejście świtu. Wówczas Warionucha i kobieta uciekli, a Rimski pojechał taksówką na dworzec. Wsiadł do ekspresu do Leningradu, a potem pociąg i Rimski zniknęli bez śladu w ciemnościach.

    Nikanor Iwanowicz Bosy. Nikanora Iwanowicza Bosego umieszczono w szpitalu psychiatrycznym w pokoju pod numerem 119. Lekarze zadali mu serię podstawowych pytań, a potem dopiero zapytano go o pieniądze znalezione w przewodzie wentylacyjnym. Nikanor upierał się, że nie dostał dolarów, miał tylko same czerwońce. Kazał lekarzom odnaleźć Korowiowa, mówiąc, że to prawdziwy diabeł. Personel poszedł to sprawdzić, ale żadnego Korowiowa niestety nie znaleziono. Bosy dostał zastrzyk uspokajający.

    Potem Bosemu przyśnił się sen. Nikanor udał się do luksusowego teatru i usiadł tam na podłodze. Na scenie stał aktor, który poprosił Iwanowicza do siebie i kazał mu oddać obcą walutę. Ten się upierał, że nie ma żadnej waluty obcej. Ludzie na sali krzyczeli, że Bosy jest waluciarzem. Potem aktor pozwolił wreszcie Iwanowiczowi wrócić na swoje miejsce, a na jego miejsce zaprosił Sergiusza Gerardowicza Dunhilla. Mężczyzna dostał to samo pytanie o walutę, a po chwili wahania powiedział, że oddał już wszystko, a jego żona mu przytaknęła.

    Po tej deklaracji aktor pozwoli mężczyźnie odejść, ale potem zaprezentował widowni jego kochankę, gdzie ukrywał on wszystkie pieniądze. Karą miało być piekło, jakie w domu zerobi jego żona. Następnie na scenie pojawił się artysta Sawwa Potwapowicz Kurolesow, który przedstawił fragmenty "Skąpego rycerza" Puszkina. Nagle z widowni dobiegł głos, mówiący, że chce zdać walutę. Aktor zaprosił zatem odważnego mężczyznę na scenę. Ten przedstawił się i oddał walutę. Prowadzący popatrzył mu w oczy, chcąc się upewnić, że zdał wszystko. Aktor rzekł mu jeszcze, że jego ciotka też przechowuje pieniądze i kazał Kanawkinowi Nikołajowi jechać do niej samochodem i rozkazać, by oddała wszystko.

    Wtedy na salę weszli kucharze. Jeden z nich podszedł do Nikanora i cały czas mówił mu, by ten oddał pieniądze. Ostatecznie Iwanowicz obudził się i zobaczył, że obok niego stoi Piaskowia Fiodorowna. Z pokoi 118 i 120 było słychać płacz. Lekarz szybko uspokoił wszystkich pacjentów. Jako ostatni w sen zapadł Iwan, któremu zaczęła się tym razem śnić Naga Góra otoczona strażą.

    Kaźń. Jeszua Ha-Nocri został ukrzyżowany na Nagiej Górze wraz z trzema innymi złoczyńcami. Wszystkich skazanych dowieziono na miejsce wózkami. Porządku pilnował centurion Marek Szczurza Śmierć, zaufany człowiek Piłata. Tego dnia było bardzo gorąco i zaczynało zbierać się na burzę. Mateusz Lewita, uczeń Jeszui, zasiadł pod drzewkiem niedaleko miejsca kaźni. Był już tam kilka godzin wcześniej, ale wrócił do miasta. Ukradł tam nóź, którym chciał zabić Jeszuę przed ukrzyżowaniem, żeby oszczędzić mu cierpień. Nie udało mu się to jednak i Mateusz rozpaczał z tego powodu. Przeklinał Boga i czekał, aż spadnie na niego za to kara z nieba.

    Skazańcy w tych warunkach co chwilę tracili przytomność. Ich cierpienie było ogromne, na twarzach siadały im muchy. Szczurza Śmierć polecił jednemu z oprawców, by podał Jeszui gąbkę z wodą na włóczni. Ten pił łapczywie. Potem oprawca zdjął tę gąbkę, kazał Jeszui wysławiać hegemonię Piłata i przebił mu serce ostrzem. Ten sam los spotkał też innych skazańców.

    Wtedy z nieba zaczął lać deszcz i żołnierze wraz z obserwatorami szybko uciekli z Nagiej Góry. Mateusz Lewita zdjął ciało Jeszui z krzyża.

    Niespokojny dzień. Po wieczornym występie Wolanda w piątek rano ogromna kolejka stała przed teatrem Variétés. Wszyscy powtarzali sobie plotki o niesamowitym pokazie czarnej magii i chcieli kupić bilety na kolejne widowisko. Gdy dowiedzieli się, że się ono nie odbędzie, rozeszli się do swoich domów.

    Do gabinetu Rimskiego przyszła milicja i wówczas okazało się, że nikt nie wie zbyt wiele o występie Wolanda. Zniknęły afisze, a biuro turystyki zagranicznej nie wiedziało o nim nic, podobnie księgowość. Milicja zdobyła informację o tym, że ponoć zatrzymał się on w mieszkaniu na Sadowej, ale nikogo tam nie zastano.

    Księgowy teatru Variétés, Łastoczkin, miał do wykonania dwa zadania. Musiał przede wszystkim pojechać do Komisji Nadzoru Widowisk i Rozrywek Lżejszego Gatunku, by tam złożyć raport o wieczornych zajściach. Potem miał udać się, by wpłacić wczorajsze wpływy z kasy. Łastoczkin poszedł zatem na postój taksówek, ale kierowca nie chciał go nigdzie zawieść. Narzekał, że wczoraj wiele osób zapłaciło mu czerwońcami, które potem zmieniły się w osy i etykiety po wodzie mineralnej.

    Łastoczkin dojechał ostatecznie na miejsce, ale gdy wszedł do gabinetu kierownika, to czekała na niego tam niespodzianka. Kierownik bowiem wyparował, a na jego miejscu siedział sam garnitur bez właściciela. Pracownicy komisji przez cały czas śpiewali chóralnie pieśń „Morze przesławne”.Wszystko to było efektem działań Korowiowa i Behemota.

    Łastoczkin udał się potem do kasy, aby wypłacić do niej pieniądze z wpływów za dzisiejszy spektakl. Kiedy odpakował zawinięte w papier pieniądze, zorientował się, że pełno tam było obcej waluty. Księgowego od razu aresztowano.

    Pechowi goście. Wujek zmarłego Berlioza, Maksymilian Andriejewicz Popławski, jechał pociągiem do Moskwy. Był to ekonomista mieszkający na co dzień w Kijowie. Przedwczoraj wieczorem przyszedł do niego telegram o niepokojącej treści: „przed chwilą na patriarszych prudach przejechał mnie tramwaj pogrzeb piątek godzina trzecia przyjeżdżaj berlioz”. Było to wszystko niedorzeczne i bez sensu, bo niby jak ktoś zmarły miał wysłać zawiadomienie o swojej śmierci i jeszcze zaplanować dokładną datę pogrzebu? Popławski sądził, że była to po prostu pomyłka telegrafisty, który pomieszał kilka słów.

    Ekonomista jednak jechał do Moskwy, wierząc, że uda mu się przejąć mieszkanie siostrzeńca swojej żony. Nie cieszyło go mieszkanie w Kijowie i wolał przeprowadzić się do bardziej liczącej się Moskwy. Wiedział jednak, że będzie to trudne w zorganizowaniu. Jego plan zakładał przede wszystkim zameldowanie się najpierw w mieszkaniu Berlioza na pobyt czasowy, co miało mu dać podstawy do zatrzymania lokum. Wuj Maksymilian udał się zatem do budynku, w którym znajdowała się administracja domu numer 302-A przy ulicy Sadowej. Tam natknął się na przerażonego człowieka i dowiedział się dzięki temu, że nie ma ani prezesa spółdzielni, ani sekretarza. Nie da się także z nimi skontaktować. Popławski poszedł więc do mieszkania pod numerem pięćdziesiątym.

    Gdy tam dotarł, to ktoś mu otworzył, ale w pokoju zobaczył jedynie ogromnego, czarnego kota siedzącego na krześle. Potem przybył tam też Korowiow, który głośno szlochał nad zgonem Berlioza. Wuj Maksymilian zapytał Korowiowa, czy to on nadał do niego telegram o śmierci siostrzeńca. Korowiow rzekł, że to był kot. Behemot zaczął wtedy rozmowę z Popławskim, a ten znieruchomiał i nie wiedział, co zrobić. W pewnej chwili przyszedł też tam mały człowieczek o rudych włosach, czyli Asasello i kazał wynosić się Popławskiemu do Kijowa. Ekonomista miał nawet nie myśleć o mieszkaniu w Moskwie. Wuj Maksymilian bardzo się wystraszył i wyszedł z mieszkania.

    Kiedy był już na schodach ujrzał, jak mały człowieczek idzie w stronę mieszkania. Był to bufetowy z teatru Variétés, Andrzej Fokicz Sokow. Drzwi otworzyła mu dziewczyna ubrana wyłącznie w koronkowy fartuszek i pasujący czepeczek. Zaprosiła Andrzeja Fokicza do salonu, gdzie na łóżku leżał Woland.

    Towarzysze Wolanda chcieli dać bufetowemu alkohol i jedzenie, ale ten odmówił, przestraszony. Miał interes. Po występie maga w jego bufecie płacono czerwońcami, które zmieniły się w kawałki papieru. To zdenerwowało Wolanda, który rzekł, że nigdy nie zje nic w bufecie teatru Variétés, ponieważ podaje się tam zepsute jedzenie i nie przestrzega higieny. Korowiow potem prorokował Sokowowi, że w przeciągu dziewięciu miesięcy zachoruje na raka i umrze. Wystraszony bufetowy uciekł z mieszkania i udał się na poszukiwania doskonałego onkologa, czyli profesora Kuźmina. Podczas wizyty Sokowa w gabinecie działy się rzeczy niezwykłe.

    Część druga

    Małgorzata. Rozdział zaczyna się słynnym cytatem o miłości (Któż to ci powiedział, że nie ma już na świecie prawdziwej, wiernej, wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!). Przedstawiona jest w nim też ukochana mistrza, która miała na imię Małgorzata. Skończyła trzydzieści lat, wyszła za mąż za wybitnego specjalistę, z którym potem mieszkała w willi, ale nie kochała go i nie darzyła szczerym uczuciem. 

    Tego dnia, kiedy wysłano do Moskwy wyja Berlioza, Małgorzata miała sen o mistrzu. Gdy się przebudziła, to miała nadzieję, że tego dnia się coś wydarzy, więc wyszła z domu i wsiadła do trolejbusu. Tam podsłuchała rozmowę dwóch mężczyzn, który rozmawiali o jakimś skandalu - ponoć jakiemuś zmarłemu ukradziono rano głowę z trumny.

    Potem Małgorzata poszła posiedzieć na ławce pod murem Kremla. Zauważyła tam, że przejeżdża obok kondukt pogrzebowy. Zastanowiła się, czyj to pogrzeb. Ktoś jej odpowiedział, że Michała Aleksandrowicza Berlioza. Małgorzata zaskoczona obróciła się i zobaczyła, że na ławce siebie obok niej Asasello. Rozpoczęła się między nimi rozmowa o kradzieży głowy Berlioza i o jego pogrzebie. Asasello oznajmił, że ma do Małgorzaty pewien interes, ponieważ samotny obcokrajowiec pragnie, by towarzyszyła mu na balu.

    Kobieta na początku chciała odmówić, ale Asasello nagle zaczął jej cytować fragmenty książki mistrza. Był to dla niej dobry znak, zatem ostatecznie zgodziła się na propozycję. Asasello dał jej pudełeczko z kremem i powiedział, że wieczorem ma się nim cała wysmarować i czekać na dalsze wyjaśnienia.

    Krem Asasella. Wieczorem w swoim mieszkaniu Małgorzata zastosowała się do polecenia Asasella, rozebrała się i zaczęła wcierać krem w swoją twarz. Wówczas zniknęły z niej wszystkie zmarszczki, a Małgorzata wypiękniała. Kobieta posmarowała wówczas kremem całe ciało i wprawiła je tym w stan nieważkości. Wtedy Asasello zadzwonił i kazał jej polecieć miotłą za miasto. Małgorzata napisała list pożegnalny do męża, pożegnała się ze służącą Nataszą i zupełnie naga poleciała na miotle, wprawiając w osłupienie innego mieszkańca wili, Mikołaja Iwanowicza.

    Lot. Małgorzata szybowała nad miastem, a gdy zgodnie z zaleceniem Asasella zawołała „Niewidzialna”, to zniknęła przechodniom z widoku. Przypadkiem udała się do domu znienawidzonego krytyka Łatuńskiego, który pognębił jej ukochanego mistrza. Nie było go w domu, więc Małgorzata zadowoliła się zniszczeniem mu mieszkania w ramach zemsty. W pewnym momencie do kobiety dołączyła służąca Natasza. Leciała na Mikołaju Iwanowiczu, który przez krem Asasella zmienił się w wieprza. Kobiety doleciały za miasto, gdzie czekał na nie Asasello i piękny kabriolet. Asasello i Małgorzata polecieli razem na Sadową.

    Przy świecach. W tym mieszkaniu Małgorzata poznała Wolanda i Hellę, czyli rudowłosą kobietę, a także Behemota i Korowiowa. Mieszkanie Berlioza powiększyło się do niezwykłych rozmiarów. Korowiow wyjaśnił Małgorzacie, że co roku Woland organizuje wielki, wiosenny bal przy pełni księżyca. W tym roku miał się on odbyć właśnie w Moskwie. Woland był też samotny i potrzebował gospodyni, która według tradycji miała mieć na imię Małgorzata i pochodzić w wybranego na bal miasta. Małgorzata zgodziła się pełnić tę rolę. Potem przybyła Natasza i Mikołaj Iwanowicz i służąca także chciała wziąć udział w balu. Zbliżała się też północ.

    Wielki bal u szatana. Rozpoczęto przygotowania do balu. W jednej z komnat Hella i Natasza oblały całe ciało Małgorzaty krwią, a potem różanym olejkiem. Kobieta otrzymała buty z płatków róży, na jej głowie spoczął diadem, a na szyi zawieszono Małgorzacie łańcuch z ciężkim medalionem. Przedstawiał on czarnego pudla. Korowiow poradził Małgorzacie, by okazywała uprzejmość wszystkim gościom i by każdy dostał odpowiednią ilość uwagi od gospodyni balu.

    Potem Behemot dał sygnał „Bal!!!” i bal zwalił się na Małgorzatę jako wielka jasność i straszliwy huk. W jednej komnacie Strauss dyrygował orkiestrą, która grała walca, a w drugim pomieszczeniu zasiadł zespół jazzowy. 

    Małgorzatę posadzono na podeście, prawą nogę mogła oprzeć o poduszkę. Kominek przemienił się w wielką czeluść i zaczęli z niego wychodzić goście. Z trumien wychodzili potępieńcy, którzy potem przybierali postać ludzi. Żadna z kobiet nie była ubrana, miały na sobie jedynie piękne pantofelki. Każdy z gości musiał pocałować Małgorzatę w kolano. Uwagę gospodyni przyciągnęła jedna kobieta. Na imię miała Frieda i zabiła swoje dziecko po narodzinach. Wsadziła mu do ust chusteczkę i pogrzebała je żywcem. W ramach kary pokojówka codziennie kładła na jej łóżku tę chusteczkę. Frieda próbowała ją zniszczyć za wszelką cenę. Nie udawało jej się to.

    Z czasem Małgorzata zmęczyła się i rozbolało ją ciało, a kolano było opuchnięte od pocałunków. Potem na balu pojawił się Woland i trzymał głowę Berlioza na tacy. Mężczyzna zaczął rozmawiać ze zmarłym, a jego oczy nagle stały się żywe. Woland oznajmił, że skoro Berlioz sądził, że po śmierci na ludzi czeka pustka oraz nicość, to dokładnie to dostanie. Nagle z głowy została tylko sama otwarta czaszka. Baron Meigel ofiarował się Wolandowi na usługi. Asasello zabił go, napełnił czaszkę Berlioza jego krwią i wzniósł tak toast. Potem ten dziwny kielich przekazał Małgorzacie i ona także z niego wypiła. Nagle mieszkanie zaczęło przybierać swój poprzedni wygląd.

    Wydobycie mistrza. W mieszkaniu wszystko było po staremu, a głodna Małgorzata jadła. Woland zapytał ją, czego pragnie w zamian za bycie gospodynią na balu. Kobieta poprosiła, by Friedzie nie przynoszono już chusteczki. Wolanda to trochę rozbawiło i zdenerwowało, ponieważ miłosierdzie obecne było wszędzie. Powiedział też, że nie leży tow jego mocy, ale Friedę może uwolnić sama Małgorzata.

    Małgorzata przywołała Friedę i rzekła, że jej czyny zostały jej wybaczone i więcej nie dostanie już chusteczki. Małgorzata chciała już iść, ale Woland zatrzymał ją i poprosił o wyrażenie prawdziwego życzenia, z którym przyszła na bal. Małgorzata poprosiła zatem, by zwrócono jej ukochanego mistrza. Wówczas mężczyzna stanął przed nią.

    Woland wdał się w rozmowę z mistrzem i dowiedział się, że ten napisał książkę o Poncjuszu Piłacie, a potem ją spalił. Woland rzekł, że to niemożliwe i trzymał w ręce maszynopis powieści. Zgodnie z jego wolą kochankowie mieli wrócić do swojego mieszkania. Małgorzata sądziła, że to niemożliwe, bo ktoś na pewno je zajął. Korowiow sprawdził to i usunął cudze nazwisko z księgi meldunkowej.

    Do pokoju przybyła Natasza z Mikołajem Iwanowiczem, Natasza chciała być wiedźmą, a Mikołaj Iwanowicz potrzebował zaświadczenia o tym, gdzie spędził nic. Hella napisała jego tekst, a podpisał go Behemot.

    Przyszedł też Warionucha, który chciał przestać być wampirem. Obiecał, że już nikogo nie będzie obrażał przez telefon i jego życzenie się dokonało. Woland dał Małgorzacie złotą podkowę wysadzaną brylantami, ale zgubiła ją, wychodząc z mieszkania. Znalazła ją Annuszka, ale Asasello odebrał jej znalezisko.

    Godzinę później mistrz i Małgorzata byli już w domu, a kobieta zaczęła czytać powieść ukochanego.

    Jak procurator usiłował ocalić Judę z Kiriatu. W Jeruszalaim trwała gwałtowna burza. U namiestnika cesarskiego pojawił się zaufany człowiek, komendant tajnej służby, czyli Arfaniusz. Piłat rozkazał mu jak najszybciej pochować złoczyńców. Obawiał się też, że Juda z Kiriatu, który wydał Jeszuę, w nocy zostanie zasztyletowany, a pieniądze, które miał od kapłanów, zostaną podrzucone do świątyni z informacją, że Juda ma wyrzuty sumienia i je oddaje. Arfaniusz miał zatem ocalić Judę przed śmiercią na polecenie Piłata.

    Złożenie do grobu. Arfaniusz poszedł na ulicę Grecką i spotkał tam Nisę. Złożył jej krótką wizytę w mieszkaniu. Potem Nisa przebrała się i wyszła z domu, a na mieście spotkała swojego kochanka, czyli Judę. Mężczyzna chciał ją odwiedzić pod nieobecność męża, ale Nisa nie pozwoliła mu. Kazała mu się udać za miasto, na plantację oliwek. Juda udał się we wskazane miejsce. Za bramą dopadło go dwóch mężczyzn, którzy kazali mu powiedzieć, ile pieniędzy dostał, Juda przyznał, że trzydzieści tetradrachm. Jeden mężczyzna wbił Judzie sztylet w serce, a drugi doczepił kartkę do sakwy. Pieniądze podrzucono do domu arcykapłana.

    Arfaniusz doniósł Piłatowi o śmierci Judy. Opowiedział też o tym, że cialo Jeszui zdjął z krzyża Mateusz Lewita, ale znaleziono je i pochowano. Potem do Piłata przybył Mateusz Lewita, który chciał zabić Judę. Piłat powiedział, że Juda nie żyje i że to on sam go zabił.

    Zagłada mieszkania numer pięćdziesiąt. W sobotę o świecie całe piętro pewnej moskiewskiej instytucji prowadziło śledztwo w sprawie Wolanda. Uznano, że jest to diabelska sprawka. Przesłuchano najpierw Siemplejarowa, potem Prochora Piotrowicza, a następnie natrafiono na trop Lichodiejewa. Leciał samolotem z Jałty do Moskwy. Potem śledczy odwiedził w klinice Iwana Bezdomnego, który odpowiadał przytomnie i już nigdy nie chciał pisać wierszy.

    Wielokrotnie sprawdzano, czy przestępców nie ma w mieszkaniu na ulicy Sadowej, ale nikogo tam nie znaleziono. Lichodiejew w Moskwie zażyczył sobie, by zamknięto go w celu. Takie samo życzenie wyrazili Warionucha oraz Rimski, który wrócił pociągiem z Leningradu. Przesłuchano także Annuszkę oraz Mikołaja Iwanowicza. Nikogo nie zaskoczyło jego zaświadczenie.

    W mieszkaniu na Sadowej zrobił się ruch, ale śledczy zastali tam jedynie kota z prymusem w łapach, którego nie mogli złapać. Zaczęła się strzelanina, a Behemot podpalił mieszkanie. Z okien wraz z dymem wyleciały trzy męskie sylwetki i jedna kobieca.

    Ostatnie przygody Korowiowa i Behemota. Korowiow i Behemot poszli do Gribojedowa, a tam uprzejmie obsłużył ich sam kierownik restauracji, Archibald Archibaldowicz. Nagle do ich stołu podeszli trzej uzbrojeni mężczyźni, a wtedy z prymusa trysnął wielki słup ognia, a Korowiow i Behemot rozpłynęli się w powietrzu. W Gribojedowie wybuchł potem pożar.

    Przesądzone zostają losy mistrza i Małgorzaty. Woland i Asasello stali o zachodzie słońca na tarasie jednego z najbardziej okazałych i najwyższych budynków Moskwy. Nagle pojawił się tam też Mateusz Lewita, twierdząc, że „On go przysłał”, ponieważ przeczytał powieść mistrza. Poprosił Wolanda, by ten zabrał go do siebie i obdarzył spokojem. Mistrz i Małgorzata nie zasłużyli bowiem na obdarzenie światłością, ale z całą pewnością zasłużyli sobie na spokój.

    Czas już! Czas! Nad Moskwą rozpętała się burza, a do sutereny mistrza i Małgorzaty przybył Asasello. Poczęstował gospodarzy winem, które było tak naprawdę trucizną. Kochankowie upadli na podłogę, leżeli przez chwilę, ale potem wstali tak, jakby nic się nie wydarzyło. Asasello powiedział im, że na nich nadszedł już czas i podpalił suterenę. Mistrz, Małgorzata i Asasello odlecieli na koniach. Mistrz odwiedził jeszcze klinikę dla psychicznie chorych, gdzie pożegnał się z Iwanem.

    Na Worobiowych Górach. Burza minęła i nad Moskwą pojawiła się tęcza. Woland i jego świta, a także mistrz i Małgorzata, znajdowali się na wzgórzu. Mistrz spojrzał na Moskwę po raz ostatni i tak pożegnał się z tym miastem. Wszyscy wsiedli na konie i na nich pomknęli w przestworza.

    Przebaczenie i wiekuista przystań. Jeźdźcy dotarli na księżyc. Znajdował się tam Poncjusz Piłat wraz ze swoim psem Bangą. Namiestnik cesarski nie mógł znaleźć spokoju i bardzo pragnął porozmawiać z Jeszuą. Uważał bowiem, że nie zdążył mu czegoś powiedzieć, wtedy gdy dawno, dawno temu miał okazję z nim porozmawiać. Piłatowi nie udaje się jednak wejść na drogę prowadzącą do Jeruszalaim. Mistrz uwolnił Piłata i krzyczał, że jest wolny. Od krzyku mistrza rozpadały się góry, a Piłat udał się drogą prowadzącą właśnie do Jeruszalaim. Mistrz i Małgorzata odkryli specjalnie przygotowany dla nich domek. Mieli tam spędzić całą wieczność. 

    Epilog. Po tym wieczorze w Moskwie działy się rzeczy niezwykłe. Szeptano o nieczystych siłach i zabijano koty, aresztowano też osoby o nazwiskach brzmiących podobnie do Wolanda i Korowiowa. Śledztwo wykazało jednak, że do Moskwy nie przybył szatan, a banda zwykłych oszustów i naciągaczy. Żorża Bengalskiego wyleczono w klinice, ale porzucił swoją pracę, Alojzy Mogarycz zajął stanowisko, które opuścił Rimski, a Iwan Bezdomny przestał być pisarzem, a za to zajął się pracą naukową. Działał w Instytucie Historii i Filozofii. Przy każdej pełni księżyca nawiedzają go jednak dziwne sny o Jeszui, Piłacie i kaźni na Nagiej Górze. 


    Przeczytaj także: Mistrz - charakterystyka

    Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.