Moja przygoda w puszczy ze Stasiem i Nel - wymyśl i napisz swoją przygodę podczas trwania akcji W pustyni i w puszczy

Autorką opracowania jest: Adrianna Strużyńska.

Dziennik podróży po Afryce 1885 r.

Od kiedy zatrzymaliśmy się w baobabie, nasze życie stało się spokojniejsze. Bardzo dodała mi otuchy nazwa, którą nadał mu Staś: Kraków. Dzięki temu oboje czujemy się, jakbyśmy mieli przy sobie namiastkę ojczyzny. Nie zawsze jest jednak bezpiecznie, o czym wczoraj się przekonałam, prawie płacąc za tę wiedzę życiem.

Jak codziennie zbierałam owoce dla Kinga, a im jest silniejszy, tym więcej ich potrzebuje. Kali towarzyszył Stasiowi na polowaniu, a Mea zajmowała się Nel. Biedna dziewczynka robi się coraz bledsza i słabsza, a jedyne co możemy jej dać, to resztki herbaty. Zostałam sama, ale nie bałam się, bo nieraz już byłam w tym miejscu i w pobliżu wąwozu czułam się bezpiecznie. Łudziłam się, że w razie potrzeby głośne trąbienie Kinga odstraszy zagrożenie.

Właśnie niosłam dorodnego melona, kiedy usłyszałam szelest w pobliskich krzakach. Myślałam, że to tylko wiatr albo jakieś małe zwierzę, ale jednak czułam jakiś niepokój. Jak się okazało – słusznie. Nagle zobaczyłam w pobliskich zaroślach przerażające zielone oczy, które przenikliwie się we mnie wpatrywały. Był to jakiś drapieżnik o płowej sierści, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Zazwyczaj krzyczę ze strachu, ale wtedy po prostu zamarłam, nie byłam w stanie się ruszyć. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mam do czynienia z jakimś wielkim kotem, dlatego nie mam szans na ucieczkę. Wiedziałam, że w każdej chwili drapieżnik może zaatakować i nie widziałam żadnej szansy, żeby ocalić swoje życie.

Miałam wrażenie, że wielki kot już czai się do skoku, kiedy nagle rozległ się donośny huk, a przerażające zwierzę wydawało z siebie nieprzyjemne charczenie. W pierwszej chwili byłam tak oszołomiona, że dalej stałam bez ruchu – nie wiedziałam, co się dzieje. W końcu zobaczyłam roztrzęsionego Stasia, który podbiegł do mnie ze sztucerem w ręku i zapytał, czy nic mi nie jest. Zastrzelił drapieżnika w ostatniej chwili – gdyby przyszedł chwilę później, z pewnością już byłoby za późno. Towarzyszył mu Kali, który natychmiast zaczął krzyczeć, że Pan wielki zabić wobo. Wtedy właśnie dowiedzieliśmy się oboje, że był to drapieżnik, o którym kiedyś opowiadał nam Kali. Przyjrzałam się martwemu wobo, który łączył w sobie podobieństwo do lamparta i wilka. Wciąż byłam jednak w szoku po tym, co mnie spotkało.

Zawsze ceniłam sobie odwagę i zaradność Stasia, ale od wczoraj nie wiem, jak mu dziękować, w końcu zawdzięczam mu życie. Kolejny raz przekonałam się, jak groźna jest Afryka, baobab jest dla nas namiastką domu, ale nigdzie nie możemy czuć się całkowicie bezpiecznie. Marzę o chwili, kiedy uda nam się wrócić do ojców.


Przeczytaj także: Napisz list do Stasia Tarkowskiego

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.