Napisz opowiadanie o spotkaniu Balladyny z bohaterem innej lektury. W czasie spotkania obie postacie opowiadały o czynach które popełniły i które wywołały w nich poczucie winy

Autorką opracowania jest: Marta Grandke.

W celi, do której wepchnięto Balladynę, siedział już więzień. Był to starszy mężczyzna, wyraźnie doświadczony życiem, przygarbiony i zmartwiony. Nie zwrócił nawet specjalnie uwagi na pojawienie się dziewczyny. Pochłonięty był swoimi myślami i chyba nie miał ochoty na rozmowę ze współwięźniarką. 

Tymczasem w Balladynie narastało głębokie pragnienie rozmowy z drugim człowiekiem. Szalała ona z rozpaczy, całe jej życie się rozpadło. Straciła siostrę, matkę, męża i kochanka, a wszystko to dla tronu, którego nie udało jej się ostatecznie utrzymać. Wszystko wymknęło jej się z rąk i miała ochotę komuś o tym opowiedzieć, nawet jeśli miał to być przypadkowy mężczyzna z celi, którego widziała pierwszy raz w życiu. Odchrząknęła więc i rozpoczęła rozmowę:

- Kim pan jest? Za co pan tu trafił?

- Za morderstwo - odparł po dłuższej chwili zachrypniętym głosem mężczyzna. Wyraźnie od dawna do nikogo się nie odzywał. - Jestem tu za morderstwo, którego nie popełniłem własnymi rękami, ale się do niego przyczyniłem. A jestem… Byłem… dziedzicem pobliskiej wsi, ale nazywano mnie w niej Złym Panem. A ty skąd się tutaj wzięłaś?

- Zamordowałam siostrę, by zdobyć męża - odparła Balladyna, patrząc w ścianę. - Potem wyrzuciłam matkę z mojego domu, doprowadziłam do śmierci męża i otrułam kochanka, a wszystko to, by zdobyć tron, który odebrano mi ze względu na popełnione zbrodnie. Żałuję tego wszystkiego - dodała na końcu łamiącym się głosem. - Przez własną głupotę, okrucieństwo i bezwzględność straciłam wszystko i zniszczyłam życie moich najbliższych. 

Przez chwilę w celi panowała cisza i Balladyna była przekonana, że mężczyzna - Zły Pan jak sam się przedstawił - nic już nie powie, że jej grzechy okazały się tak ciężkie, że nawet inny zbrodniarz nie ma zamiaru z nią rozmawiać. Zły Pan odezwał się jednak wreszcie i powiedział cicho:

- Ja decydowałem o życiu mieszkających we wsi chłopów, ale byłem złym dziedzicem, złym człowiekiem… Nie obchodzili mnie oni, myślałem tylko o swoich przyjemnościach. I gdy ja bawiłem się i ucztowałem, to oni marnieli z głodu. Raz rozkazałem skatować jednego chłopa. Zerwał w moim sadzie kilka jabłek. Kilka jabłek! - powtórzył dziedzic z goryczą. - Tyle wtedy było dla mnie warte ludzkie życie. Zatłuczono tego mężczyznę na śmierć, z mojego rozkazu. On był tylko głodny. Tutaj, w celi A to nawet jeszcze nie jest najgorsze…

- Co zrobiłeś? - zapytała z napięciem Balladyna.

- Kiedyś do dworu zapukała matka z dzieckiem. Była zima, a ona i noworodek marzli i głodowali. Prosiła o pomoc dla siebie i dla tego niemowlęcia. A ja kazałem ją wypędzić, na śnieg, na mróz… Oczywiście zamarzła wraz z dzieckiem niedaleko mojego dworu. Mogłem ich uratować, ale byłem głupi i okrutny… Teraz żałuję, widzę, jak zły byłem i jak wiele cierpienia przysporzyłem innym. 

- Ale stało się, tak samo jak u mnie. Nie ożywię już swojej siostry, matki i męża. Zostały mi tylko wyrzuty sumienia - rzekła z goryczą Balladyna. - Też byłam głupia i okrutna, ceniłam władzę i dobrobyt ponad swoich najbliższych. I wszystkich przez to straciłam. 

- To prawda - rzekł Zły Pan, patrząc w zakratowane okienko celi. - Nic już nie naprawimy. Zasłużyliśmy tylko na karę, musimy przyjąć ją, jakakolwiek ona nie będzie i liczyć, że może w ten sposób uda się choć trochę zmniejszyć te palące wyrzuty sumienia, które nam zostały. Ale nie wierzę, że cokolwiek może sprawić, że one znikną lub chociaż trochę zostaną złagodzone. Nie ma wybaczenia dla takich jak my.


Przeczytaj także: Mowa sądowa w obronie Balladyny - napisz mowę sądową w imieniu obrońcy

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.