Od starożytności ludzie czuli się czasami bezładnymi marionetkami sił wyższych, niejako odgrywającymi narzucone z góry role dla uciechy nieznanej widowni. Porównywali swoje życie do teatru, gdzie są jedynie aktorami i przez nie mają pełni władzy nad swoimi losami. Topos taki w literaturze nazywamy theatrum mundi - motyw teatru świata.
Spis treści
Topos theatrum mundi opiera się on na przekonaniu, że człowiek jest jedynie marionetką, lalką, zabawką w rękach sił wyższych, bogów, losu, fatum i nie ma wpływu na wszystko to, co dzieje się w jego życiu. Motyw theatrum mundi może być realizowany w literaturze na kilka sposobów.
Może to być również poprzez pokazanie teatru w utworze literackim. Można w zasadzie porównać to ze szkatułkowością, ponieważ bohaterowie sztuki odgrywają sztukę, role, przebierają się.
Trzecia możliwość związana z teatrem to pokazywanie bohatera, który nie jest sobą, nie jest autentyczny, zakłada maski, gra kogoś, kim w rzeczywistości nie jest.
Określenie „boże igrzysko” oznacza, że jego życie ludzkie to widowisko dla uciechy Boga. Kochanowski ukazuje więc człowieka jako błazna, który w swojej naiwności wierzy we własną sprawczość i wszechmoc. Samouwielbienie człowieka pcha go do zadeklarowania władzy nad światem, a nawet zrównania z samym Stwórcą.
Tymczasem każda taka ludzka myśl czy czyn jest dla Boga śmiechu wartym przedsięwzięciem. Stwórca to istota wszechmocna i odwieczna, dla niego ludzkie akty pychy są więc komedią. Życie ludzkie staje się tym samym błazenadą, czyli „bożym igrzyskiem”.
W Akcie V utworu, na początku sceny piątej Makbet wygłasza słynne zdanie o ludzkim losie jako grze aktorskiej. Tytułowy bohater przygotowuje się właśnie z resztkami swoich sił do oblężenia zamku Dunzynan. Zamknięty tam niczym wilk w potrzasku otoczony jest przez siły przywiedzione z Anglii przez Malkolma i Makdufa. Makbet nie jest już jednak ani dzielnym rycerzem z Aktu I ani też zatrwożonym mordercą Banka. To oszalały, pozbawiony empatii tyran. Widać do doskonale w sposobie, jaki traktuje swoje sługi. Lekceważy sobie niebezpieczeństwo, pewny w przepowiednie wiedź, wybiera przy tym możliwość prawdziwie męskiej śmierci w boju. Jeden z żołnierzy przynosi mu wiadomość o śmierci żony. Czyni to dosłownie zdaniem: Królowa umarła.
Ponury koniec własnej małżonki, wcześniej tak wielce zaangażowanej w zdobycie splendoru królewskiego, budzi w głównym bohaterze poczucie ludzkiej mizerności. Widzi on wszelkie działanie człowieka jako rodzaj pantomimy, gry na scenie świata. Nie ma ona jednak większego znaczenia, jest złudzeniem i krótkotrwałą "opowieścią idioty". Oddaje to nietrwałość oraz marność wszelkich ludzkich poczynań, która nadaje im pozór złudzenia. Śmiertelność czyni z nas jedynie epizod w wielkiej sztuce, którą nazywamy losami świata. Makbet z goryczą akceptuje tę myśl, widzi ją również w swoim położeniu.
Fraszka ukazująca wątpliwe uroki dworskiego życia. Podmiot liryczny pyta się starego dworzanina Joachima o wygląd życia na dworze. Kiedy ten nie chce odpowiadać, jego rozmówca sam zaczyna opisywać ten świat z perspektywy osoby trzeciej. Dwór okazuje się miejscem zakłamanym, pełnym ludzi obłudnych. Uporządkowani wedle statusu, wiecznie walczą o lepsze miejsce przy boku swojego pana. Ich pełne intryg życie nie jest więc dla podmiotu lirycznego niczym więcej, niż grą aktorską.
Krasicki wykorzystuje motyw theatrum mundi w swojej fraszce do podkreślenia fałszu, który dominuje życie dworskie. Świat dworzan to wieczna gra, a ich życie nie ma w sobie autentyczności - to jedynie rola, którą przyjmują dla swoich korzyści.
Życiowe dzieło Goethego otwiera scena rozmowy w teatrze pomiędzy Dyrektorem, Poetą i Aktorem. Każdy z nich ma inne podejście do teatru. Pierwszy, chociaż rozumie potrzebę tworzenia sztuki wysokiej, chce wychodzić naprzeciw zróżnicowanej widowni. Do teatru przychodzą bowiem różni ludzie, kierowani różnymi pobudkami. Dla Dyrektora ważne jest sprzedanie jak największej ilości biletów, pragnie wiec dramatów spektakularnych i oszałamiających. Poeta pragnie stworzyć wiekopomne dzieło, pomnik trwalszy niż ze spiżu. Widzi siebie jako jednostkę wybitną, która jest godna upamiętnienia. Aktor chce zaś olśnić publiczność, zabawić ją. Dla niego liczy się tylko doczesność. Ich rozmowa i późniejsza wizyta Fausta w teatrze jest więc umieszczeniem dramatu w dramacie - jednąz form realizacji theatrum mundi.
Rozmowa Dyrektora, Poety i Aktora może być rozumiana nie tylko jako rozważania na temat kształtu teatru. Wspomnienie różnorodności widzów i aż trzy podejścia do sztuki (komercyjne, artystyczne i pragmatyczne) sugerują, że mowa jest tu również o życiu. Ostatecznie Dyrektor wymaga od Poety, by umieścił w sztuce wszystko: Boga, Niebo i cały wszechświat. Tym samym chce, by teatr zawierał świat, był jego odbiciem.
Stary subiekt Ignacy Rzecki, porządkując wystawę sklepu Wokulskiego, często bawi się wystawionymi tam zabawkami. Często jego pozornie dziecinnemu zachowaniu towarzyszą głębokie przemyślenia egzystencjalne: Hi!hi!hi! Dokąd wy jedziecie podróżni?... Dlaczego narażasz kark akrobato?... Co wam po uściskach, tancerze?... Wykręcają się sprężyny i pójdziecie na powrót do szafy. Głupstwo, wszystko głupstwo!... A wam gdybyście myśleli, mogłoby się zdawać, że to jest coś wielkiego!... .
Bonapartysta dostrzega podobieństwo między ludzkim losem a zabawą lalkami. Obserwując zachowanie Wokulskiego, dochodzi do ponurego wniosku, że człowiekiem kieruje „sprężyna” jego wewnętrznych instynktów i żądz, czyniąc go w istocie świadomą lalką: Marionetki!... Wszystko marionetki!... Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co im każe sprężyna, tak ślepa jak one….
Dramat symboliczny Stanisława Wyspiańskiego utrzymany jest w konwencji jasełkowej. Polega ona na wprowadzeniu na scenę kilku postaci jednocześnie, przeprowadzeniu między nimi dialogu i zejściu ze sceny. W drugiej części „Wesela” autor łączy wręcz postaci w pasujące do siebie pary Osoby i Osoby Dramatu. Ich dialog można porównać do pewnej formy egzorcyzmu narodowego, gdzie człowiek reprezentujący daną klasę społeczną bądź profesję musi skonfrontować się z przywarami narodowymi i własnymi „demonami”.
Świat przedstawiony przybiera przez to formę teatralną, a bronowicka chata (symbol Polski) to scena dramatu dosłownie narodowego.
Istotnym dla przedstawionej w powieści interpretacji rzeczywistości pojęciem jest forma. W istocie stanowi ona rolę, jaką przyjmujemy zgodnie z oczekiwaniami innych ludzi. Forma pozwala nam z nimi koegzystować, zarazem jednak narzuca nienaturalne zachowania i tym samym stanowi częściową utratę indywidualności. Z tym problemem zmaga się Józio, bohater powieści Gombrowicza. Otoczenie zmusza go do zmiany swojego zachowania kilkukrotnie. Formę narzucają mu jednostki silniejsze, lepiej wykształcone czy posiadające jakąś formę autorytetu. Tym samym staje się on niewolnikiem ich „teatru”, obejmującego postrzeganie jego osoby oraz właściwe zachowanie społeczne.
Za każdym razem kiedy Józio zmienia otoczenie, dostaje od niego nową formę. Ogranicza ona jego prawdziwe „ja”, nie pozwala na pełną autentyczność zachowania. Dzięki takiemu odgrywaniu roli może jednak wejść w interakcję z ludźmi, stać się częścią nowego miejsca. Jeżeli jednak człowiek pozostaje świadomy istnienia formy i jej działania, ma szansę działać przeciwko niej. Będzie mógł wybierać formę, w jaką ucieknie przed niechcianą. Zachowa tym samym namiastkę wyboru, a więc jedyną możliwą wolność.
Powieść wykorzystuje motywy fantastyczne do zadania pytań o kwestię, polityki, religii i wielkich indywiduów na rozwój ludzkiego gatunku. W wizji Franka Herberta elity ludzkości prowadzą ze sobą brutalną grę o wpływy, którą maskują przed masami przy pomocy wielu metod. Jednym ze sposobów na dominowanie populacji jest religia, którą wielmoże postrzegają w kategoriach swoistego teatru. Ich życie również opiera się na przyjęciu pewnej pozy, roli. Główny bohater pierwszej części świadomie kreuje się na postać mesjanistyczną, aby zrealizować swoje cele polityczne. Świat staje się tym samym sceną, gdzie możni dla własnych korzyści stają się aktorami, kierującymi emocjami i zachowaniami widowni - masami ludzkimi.
Inną realizacją motywu theatrum mundi jest wiersz „Marionetki” autorstwa Norwida. W wierszu tym autor zastanawia się nad motywacjami kierującymi ludzkim życiem i siłami, które mają na nie wpływ. Człowiek zobrazowany jest jako marionetka, którą ktoś lub coś wprawia w ruch. Jest on zależny od sił większych od niego, nie ma szans samodzielnej zmiany swojego życia. W dziele tym widać inspirację motywem theatrum mundi i życiem przedstawionym jako sztuka teatralna, w której ludzkość odgrywa narzucone jej role. Siłę pociągającą w tym przypadku za sznurki marionetek interpretować można jako Boga, który rozstawia swoich aktorów po scenie i dla każdego z nich stworzył już odpowiednią rolę.
Człowiek, tak jak aktor w teatrze, wchodzi więc na scenę życia, wygłasza swoje kwestie i znika, by nigdy już nie powrócić. Rola i prawidłowe jej odegranie zdają się być ludzkim obowiązkiem, przed którym nie ma ucieczki - każdy musi przedstawić na scenie to, co zostało mu przez Boga wyznaczone. Norwid zwraca także ironicznie uwagę na nudę, która pojawia się w tym uporządkowanym teatrze. Gwiazdy codziennie świecą na swoich stałych miejscach, ziemia pod nogami ludzi nie porusza się - dekoracje sztuki nie zmieniają się więc, przy każdym występie są takie same.
Interesujące podejście do toposu theatrum mundi, w którym życie przedstawione jest jako gra na scenie. Aktor nie zna jednak swojej roli, przez co zmuszony jest błądzić w narzuconej mu formie. Ma przy tym poczucie ostateczności swojej gry - nie da się cofnąć ani jednego gestu, ani jednego słowa. Życie jest więc jedną wielką improwizacją, którą wykonujemy na scenie świata.