Od zachodu — wielka, biała ściana,
Od południa — złote słoneczniki,
Od północy — bluszczowa altana,
A od wschodu — czarny szczyt fabryki.
Tłum rzuciwszy i uliczne krzyki,
Miło tutaj zapach róż pić z rana,
Na murawie czytać Bukoliki
Lub brać czułą Filis na kolana.
Lecz gdy goniąc idylliczne mary,
Z miejsc tych wzlecisz w światy Wirgiliusza,
Nagle z nieba cię strąca — świst pary...
Tak gdy w czyśćcu zabłąkana dusza
Zbyt oddali się od miejsca kary —
Wrzask ją czartów do powrotu zmusza!