Z różańca jawnych pieśni,
Gdzie tylu ziaren brak,
Nie dojdą i rówieśni,
Jaki był życia szlak...
W księdze, gdzie istność całą
Wpisać miał Bóg i czart,
Z pieśniami ocalało
Kilka zaledwie kart.
Z tych strzępów myśli Bożej,
Z tej piany ziemskiej burz
Całości nie ułoży
Żaden budownik dusz.
Studzi tam lawę ducha
Zimnych wyrazów szyk
I pauza milczy głucha,
Gdzie miał wybuchnąć krzyk.
Tyle znać tylko męki.
Ile ma mroku świt,
I rymów słychać szczęki,
Gdzie miał być zębów zgrzyt.
Pieśń, co ma skrzydła mewie,
Mknie wierzchem wirów w dal
I słuchacz jej nic nie wie,
Co mieszka w głębi fal.
Może tam pełza na dnie
Straszydeł morskich rój,
Czatując w mrokach zdradnie
Na zdobycz i na bój —
A może błyszcząc świeżo
Przepychem cudnych farb
Konchy z perłami leżą
I zatopiony skarb...