Powołanie

Rzu­ci­łem musz­lę na da­le­kie fale;
In­nym, o pięk­na, śpie­wa) swo­je żale:
Gdy­bym ja wszyst­kie - nie, choć cząst­kę małą
Po­wie­rzył to­bie, wą­tle two­je cia­ło
Pę­kło­by w szcząt­ki i roz­pry­sło w ręki i
Od tego w ci­szy ta­jo­ne­go jęku.

We mgłach nad­mor­skich uj­rza­łem da­le­ki
Cały świat grec­ki, wszyst­kie daw­ne wie­ki...
Tam na ry­dwa­nie o spie­nio­nych ko­niach
Au­tomc­don, lej­ce dzier­żąc w dło­niach,
Py­łem okry­ty, śród okla­sków gro­mu,
Prze­pę­dzał wi­chrem koło hi­po­dro­mu.

W od­da­li Fin­gal pły­nął w desz­czu chmu­rach,
Płaszcz roz­dzie­la­jąc na Morwc­nu gó­rach;
Na wzgó­rzach dęby po­szu­mia­ły pło­we,
Osty gro­bow­ców gra­ły smut­nym szme­rem,
Harf ka­le­doń­skich stru­ny krysz­ta­ło­we
Rzu­ca­ły dłu­gą pieśń za bo­ha­te­rem;
W od­wiecz­nych la­sach przez zi­mo­we chło­dy
Bły­ska­ły tar­cze i stą­pał duch Lody.
Lut­nia Ho­me­ra i har­fa Osja­na
Po­roz­wie­sza­ły te la­la­mor­ga­na;
Zni­kli - nie dla mnie...


In­ne­go pia­stu­na
Cią­gnie do sie­bie har­fa zlo­lostn­ma...
Mi­ne­zen­ge­ry lal czci pięk­nej Miny,
Trzę­sąc wlosŤimi, szty Cierm­ti­nii syny
Z ja­kąż to dumą przed świcL­ne bal­ko­ny
Szczę­śli­wy sta­je śpie­wak uwień­czo­ny,
Świad­ków szu­ka­jąc upo­jo­nym wzro­kiem
W kole ry­ce­rzy i dzie­wic sze­ro­kicm.

W mych oca­le­li nowe roz­nio­sły się cza­ry:
Obron­ne zam­ki i go­tyc­kie lary,
Gdzie lek­ką sto­pę sta­wia­jąc na gła­zie.
Pięk­ne kró­lew­nę szły śród świą­tyń cie­ni,
A koń­ce szat ich zło­te nio­sły pa­zic:
Świat jak z że­la­za cały i z ka­mie­ni,
Ty­siąc­o­bar­wy; pstre odzie­że, stro­je,
Zbro­je na pier­siach i szar­fy przez zbro­je.
Z cie­ni ko­ścio­ła ci­chy glos nie­zna­ny.
To­wa­rzy­szą­cy ta­jem­nej ofie­rze,
Tak mnie po­ry­wa, tak za ser­ce bie­rze,
Że ręka pra­gnie przy­ci­snąć or­ga­ny.

Pie­nia aniel­skie, o Kró­lu Psal­mi­sto,
I wy, co po nim śpie­wa­li­ście psal­my,
Sły­szę pieśń wa­szą wznio­słą, uro­czy­stą,
I że mnie duch mój in­dziej wie­dzie, żal mi.
Ijal­dejż stru­ny brzęk mi za­wtó­ru­je?
Z jaką wy­śpie­wam to. co w ser­cu czu­ję?

Du­chu, co wicd/.​ie.s/ mnie po świa­la dro­gach.
Stru­nę mi po­daj na wiecz­no­ści pro­gach!

Na wciąż chwie­ją­cym się odła­mie ska­ły
Sto­ję nad mo­rzem smut­ny i zbo­la­ły,
A wtem gło.s nę­dzy spod wie­śnia­czej strze­chy
Wy­szedł i zim­nem wskroś prze­le­ciał du­szę.
Za­tar­ły, pręd­ko, za­słu­cha­ne w głu­szę,
Oliw­ne drze­wa pol­skich so­sen wie­chy.
Mor­wen - i gro­dów zam­ki - i ra­tu­sze,
Cho­rą­gwie zio­le i miesz­czań­skie ce­chy.

Warn to, ubo­dzy, kan­tycz­kę po­cie­chy
Ja, naj­uboż­szy wam za­śpie­wać mu­szę -
Warn, po­gar­dzo­nym, któ­rym je­den śpie­wa
Ptak. oby­wa­tel od­wiecz­ne­go drze­wa,
I wi­cher po­lny, co na wę­głach cha­ty
Szu­mi ża­ło­sne chłop­skie li­ta­nijc,
I stru­mień czy­sty, co mię­dzy łąk kwia­ty
Z nutą krysz­tal­ną to­czy się i wije,
I owad zlo­ty, co miód słod­ki zbie­ra,
I grom, co wstrzą­sa, jak glos bo­ha­te­ra.

Liro pa­stu­sza, ty, coś w Bctłe­he­mie
Wi­ta­ła Zbaw­cę, gdy zstą­pił na zie­mię,
Pójdź do mej dło­ni! Ja, śpie­wak ubo­gi.
W wie­śnia­czej cha­ty za­nio­sę cię pro­gi:
Z Bo­giem i z tobą idąc mię­dzy swe­mi,
Może znów Zbaw­cę po­wi­tam na zie­mi.

Czy­taj da­lej: Za aniołem - Teofil Lenartowicz