Prośba

Dzisiaj - czy jutro, gdy zapadnie wieko
Nad czołem moim. które śmierć ostudzi,
Kiedy odejdę w tę podróż daleką
Od kochających i złośliwych ludzi,
Najspokojniejszy na to, co mnie czeka,
Gdym od współbraci gorszym był niewiele,
O jedno tylko proszą, przyjaciele:
Nie róbcie ze mnie wielkiego człowieka!

Żadnych ja nie mam praw do nekrologu -
Ni do nagany, ani do pochwały;
Służyłem mojej ojczyźnie i Bogu
Małymi siły, jako człowiek mały.
Szczęście mi gwiazdą nie świeciło dniową
Animja zbrodnią zasłynął, ni chwałą,
Wypowiedziałem jedno ciche słowo.
Które, jak ptaka, w powietrzu przebrzmiało.
Między poziome zaliczone dźwięki.
Do których ludzka pamięć nie powraca.
Niech, jaka praca, taka będzie płaca:
Na wielkie skwary cień od Bożej męki
Niech i po śmierci pomaga mi błogo
Jak strudzonemu, niegdyś, nade drogą.

0 moim życiu trzcina i sitowie
Coś opowiedzą od pobliskiej rzeki

1 ptak wjęzyku swoim leż opowie,
I obłok, który wiatr ponasza lekki.
Krzyż mi postawcie, po którym deszcz ścieka
Jak łza sieroca na chaty w popiele;
Na to, co wielkie, podła psiarnia szczeka;
Żebym więc ciszę miał, o przyjaciele,
Nie róbcie ze mnie wielkiego człowieka!

Ta lira moja, co nosiła wieści
Z ojczystych gajów, niechaj ze mną skona;
Niech nad nią orzech laskowy szeleści
I wierzba skrzypi z rozdartego łona.
Na połamane niech siada klawisze
Ptak, co odwiedza głuchą mogił ciszę,
I myszka polna, co się zbożem żywi,
Słuchacze niegdyś pieśni mojej chciwi.

Ktoś inny po mnie na milszą nastroi
Nutę muzyczne ojczyste narzędzie;
Znajdą piękniejszą - cóż im więc po mojej?
Z drugim lirence mej dobrze nie będzie.
Dosyć mnie, dosyć na tym ptasim krzyku
I szmerze dzikich ziół na mogilniku
Podłych z daleka i pysznych z daleka;
Polnych mnie pieśni kołysały chmielę...
Nie róbcież ze mnie wieszcza, przyjaciele,
Nie róbcie ze mnie wielkiego człowieka!

Licha to waltość te| krzyczące] sławy
I wielka bieda wielkie nosić serce...
Piopoicem bywać obcej sobie sprawy,
Raz być we chwale, stokroć w poniewierce.
Czyliż nic lepiej, pomieszany z ludem,
Zapisać życie, jako wieśniak, trudem,
Ciszą lub słowem, tyrii prostyni, zdawkowym
Blogosławienstwem, onym dobrym stoweni,
Którego nie czci przeto Indzkic plemię,
Że jest nie z ziemi i spieszy nad ziemie?

Gdy wielkich wieszczów przepada]ą pienia,
Słowo l o żyje niejedno pod strzechą,
Lecz i pod okiem Matki Pocieszenia,
A we świat schodzi nieznaną pociechą.
Z prostym ja Indem niech się tak zjednoczę
Jak z czystym niebem czystych wód przeźrocze,
Jak listek z listkiem ojczystego lasku.
Jak piasku ziarnko z wielkim polem piasku;
Niech o mnie żadna księga nie wspomina,
Niech mnie ogarnie próżna sławy gmina,
O której dziejach, po dniach pogorzeli,
Wicher zagrywa na fletniach z piszczeli.

O przyjaciele, ku dalekiej drodze
Z jedynym żalem od ziemi odchodzę,
Żeście mi kiedyś na to czoło z gminu
Uwili wianek z dębu i wawrzynu.

Czytaj dalej: Dwa dęby - Teofil Lenartowicz