Powrót słowika

Rwie się do lotu słowik szaropióry,
W krainę słońca, do życia nowego,
Trwożnie szybuje przez rzeki i góry,
Droga daleka do Miasta Wiecznego.

Skrzydła rozwinął, kryją go mgły sine...
Nad morską głębią pędzony wichrami,
Leci swobodny w złotych zórz krainę,
By śpiewać ludziom pełnemi piersiami.

jeszcze dzień lotu, a u celu stanie,
Za godzin kilka ujrzy mury Romy,
Słońce zaświeci mu na powitanie,
Bo już przeleciał i wichry i gromy.

I ja w błękitnych błąkałam się dalach,
Ufna że znajdę jakąś przystań złotą,
Lecz łódź bez steru płynęła po falach,
Pędzona losu wieczystą tęsknotą.

Ty w rzymskich gajów otulisz się ciszę,
W wonnych jaśminach zaśniesz z pieśnią swoją —
Mnie do snu żadna z gwiazd nie ukołysze,
Ja dalej błądzić będę z duszą moją.

Patrz, na niebiosach mkną srebrzyste puchy,
I nasze pieśni lecą gdzieś w lazury...
Może z zaświatów promieniste duchy
Zaklną nam noce w jutrzenek purpury.

Kaskadą rwą się twoich treli dźwięki —
I moje serce śpiewa pieśń miłości:
Ty zakochanym nucisz swe piosenki,
ja śpiewam Bogu i smutnej ludzkości.

Czytaj dalej: Wybór przyjaciela - Maria Paruszewska

Źródło: Moje pieśni, Maria Paruszewska, 1934.