Wynalazki dziś wojnie wielką krzywdę czynią,
Bo chociaż zawsze straszna, było coś rycerskiego.
Obecnie od mitraliez całe pułki giną,
To rzezr stokroć gorsza od piekła Dantejskiego.
Gdzie dawniej walczył rycerz cuchnącemi gazy?
Lub przyodziewał w maskę na bitew arenie?
Żołnierz był bohaterem, bo walczył bez skazy,
A dzisiaj mord ogólny — zamilkło sumienie.
Saperzy jako krety ryją w ziemi dziury,
W powietrzu znów lotnicy sieją śmierci żniwa,
Na to Bóg-Odkupiciel cicho patrzy z góry,
Kiedy rzezr tę zakończy ziemi ludzkość mściwa.
Kolczaste sidła w koło na całej przestrzeni,
I rowy dla walczących! o biedna ludzkości,
Za tę cywilizację świat się krwią rumieni,
Żałobą Bóg nas karze dla braku miłości.
Morza pełne min, łodzi, statki zatapiają,
To znowu ręczne bomby, — granaty, szrapnele
Szarpią to ciało ludzkie, w sztuki rozrywają,
A śmierć chodzi po polach i mogiły ściele.
Ludzi już i zwierzęta z domów wypędzono,
Błąka się tych bezdomnych gromady, tysiące,
Poszła w niwecz chudoba, resztę popalono,
Nic już stracić nie mogą — wszak nie zgaśnie słońce!
Chryste! czyżeś Ty na to dał się ukrzyżować,
Ażebyś na nas zsyłał tak straszliwą karę?
I dopuścił swym dzieciom wzajem się mordować?
Spuść Miłość z rosą panie, niech przez pola szare
Idzie i promienieje jako słup płonący,
Tobie na chwałę wieczną, na szczęście ludzkości.
Ona ratować zdoła biedny lud płaczący,
Co pada z nędzy, głodu, umiera z żałości.
Gdy braknie amunicji, dzwony zabierają,
Ażeby walczyć dłużej w morderczej pogoni,
A biedni żołnierze jak kłosy padają,
Lub kto ich przed śmiercią bagnetów obroni?
Ty Boże jeden tylko, boś Ty władcą świata,
Daj Miłość, niechaj wszystkich owładnie jej tchnienie,
Narodów stłum nienawiść, co miażdży, przygniata,
W imię mąk Twych na krzyżu daj porozumienie.
Twa ręka chociaż karze, sprawiedliwa, hojna,
Chłostać i dawać umie zmierzchy i zaranie,
A ono już nadchodzi — ofiara, nie wojna,
Z tylu ran, krwi i krzyżów niech śle Zmartwychwstanie.
Źródło: Odgłosy wojenne, Maria Paruszewska, 1917.