JA.
Gdzie mnie unosisz zuchwałym lotem?
Potęgą orlich piór?
Czy chcesz mnie porwać pioruna grotem
W groźną krainę chmur?...
Czy chcesz mnie rzucić w wichru objęcia?
Czy w srebrną topiel snów?
Czemu mą duszę z pieluch dziecięcia
Tak szybko budzisz? — mów!
MYŚL.
O chyżej, śmielej! — gdzie ziemski, w dali,
Z przed oczu znika glob,
Gdzie gwiazd ognistych łuna się pali,
Pod jasny niebios strop!
Uśpisz w mgle złotej nadziemskich światów
Żywota ból i trud,
Gdy cię, na puchu edeńskich kwiatów,
Marzeń owionie cud.
JA.
Stój! — gdy tam w złote arfy anieli
Zadzwonią mi do snu,
Co potem zajmie, co rozweseli
Stęsknioną duszę tu?...
Niebiańskie dźwięki któreż tu echo
Powtórzyć zdoła mi,
Która mi z gwiazd tych błyśnie pociechą,
Gdy oko łzą się zćmi?...
MYŚL.
O! choć raz wzbić się aż tam pod słońca
Dyamentowe skry,
W tej się przestrzeni skąpać bez końca,
W modre owinąć mgły;
Choć jedną perłę rosy natchnienia
Z niebieskich źródeł spić,
A po zbudzeniu w burzy cierpienia
Tych chwil wspomnieniem żyć...
JA.
Lećmyż więc, kędy lot się twój zwrócił
Spoglądnąć w oczy zórz,
Bóg ciebie, iskro, w pierś moją rzucił,
Nie zgasić mi cię już!...
Choć w koło trwożą widma złowieszcze,
Leć ze mną, jasna, leć!
Dokąd w mem łonie gorejesz jeszcze,
Świeć tęsknej duszy, świeć!...
1871
Źródło: Wiersze liryczne, Maria Bartusówna, 1914.