Po maliny szłam sama, na przełaj, na ukos,
W zarośla poplątane, pajęczyną szyte:
Wśród olszyn szeleszczących i brązowych buków,
Śmigałam jak jaszczurka po kamiennych płytach.
Raniłam się o druty kolczaste pokrzywy,
Ręce darłam o ciernie kruchej, polnej róży;
Śpiewałam śmieszne piosnki, głośno i fałszywie,
Kukałam wraz z kukułką, by przyszłość wywróżyć.
Ostrożnie, by nie płoszyć szczęścia i motyli,
Wracałam z koszem malin, z wolna i troskliwie,
Śledząc, jak nad kwiatami, w przedwiecznej chwili,
Krążyły szklane ważki w przezroczystym szkliwie.
Źródło: Niedokończony dom, Lola Szereszewska, 1936.