Jakże mam wejść samotnie w labirynt uliczek,
Gdzie trzepoczą wyblakłe sztandary bielizny,
I rozpala się okrzyk codziennych uniesień,
Gdzieśmy wspólne błądzili pod niebem obczyzny.
Jakeż mam iść szpalerem sczerniałych cyprysów,
W białym byle księżyca, pod gwiezdną zawieją,
Wzdłuż uśpionych ogrodów, dyszących mimozą,
Gdyśmy przed laty razem szli taką aleją.
Jakże mam iść szpalerem sczerniałych cyprysów,
Podziwiać złote twarze i perłowe ręce,
Jak wchłaniać rude zmierzchy i zielone brzaski,
Gdy ty już tego ojcze, nie zobaczysz więcej.
Źródło: Niedokończony dom, Lola Szereszewska, 1936.