Odjazd z Prowancji

Po tylu pożegnaniach, jeszcze pożegnanie,
I po łzach tylu, nowe łzy w źrenicy!
Znów cząstka duszy mojej tu ostanie,
Jak już ostała w każdej okolicy,
Gdzie mnie poniosło wygnanie!

Gdybym żył długo w puszczy bezludnej – to może
Na świat wracając, rzucałbym z wzruszeniem
Każde urwisko i każde bezdroże,
Płakał nad każdym drzewkiem i kamieniem,
A cóż nad ludźmi... o Boże!

Będęż złorzeczył niebu, że mi dało w łono
Serce, co kochać i pamiętać umie?...
Zimny samolub szczęśliwszym jest pono;
Obcy tłumowi, chociaż żyje w tłumie,
Idzie, gdzie wiatry powioną!

O! nie – głos mój nie sarkać, błogosławić będzie,
Bom czuł rozkosze dla tamtych nieznane,
Bom miał przyjaciół, co w czułym popędzie
Uścisk uściskiem – i za łzy wylane
Łzami płacili mi wszędzie!

Więc bez skargi wychylę ten kielich goryczy,
Ni serce we mnie, ni duch nie upadnie –
Bo pod trucizną jest kropla słodyczy,
Co za cierpienia wytryśnie mi na dnie
I ból pociechą odliczy!

Jednakże smutno rzucać ten ziemi zakątek,
Kędy mi przebiegł, spokojny i miły,
Pod pięknem niebem, młodych lat dziesiątek,
Gdzie Miłość, Przyjaźń – tyle zostawiły
Błogich mi w sercu pamiątek!

Prowancjo! te pamiątki nigdy nie zaginą,
Węzeł mnie z tobą połączył wieczysty;
Choć los się zmieni i lata upłyną,
Ty będziesz zawsze – po ziemi ojczystej
Najmilszą dla mnie krainą!

A ty luba!... wy wszyscy, coście mnie kochali,
Westchnijcie rzewnie nad biednym tułaczem,
Co uniesiony od wygnania fali
Gdzieś się zatrzyma – aby może z płaczem
Znów iść i błąkać się dalej!

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński