Widmo Ojczyzny

O! najmilejsza! gdy w dni mych żałobie,
Jak ognik nocny błyśnie mi przy tobie
Chwilka szczęścia i rozkoszy,
Zawsze tęsknota jakaś niestłumiona
Smutne westchnienie wyrywa mi z łona
I przelotną radość płoszy!

I ty z zdziwieniem pytasz mnie, kochana,
Skąd taka nagła w duszy mojej zmiana,
Skąd ta natrętna tęsknota,
Której rozpędzić, ukoić nie zdoła
Czar twoich oczu, ni blask twego czoła,
Ni uśmiech, ani pieszczota!

Dla nas, znękanych tułaczą żeglugą,
Nie masz radości, co by trwała długo;
A jeśli w smutnej podróży
Zatli nam lica uśmiech niespodziany –
Szybko odlata – jak motyl zbłąkany,
Co na zwiędłej usiadł róży!

Bo w którąkolwiek obrócim się stronę,
Wszędy ojczyzny widmo zakrwawione
Staje przed nami w żałobie –
Staje, pogląda z ponurym milczeniem
I zda się błagać, i pytać wejrzeniem:
„Wiecznież ja będę w mym grobie?”

Czytaj dalej: Zima - Konstanty Gaszyński