Piszą poeci, piszą i mazgaje,
Zawsze tak było (jako mi się zdaje),
Mniejsza też bywa stąd liczba wybranych,
Niż powołanych.
Ten, aby wiecznie osiąść na Parnasie,
Ów, który sam za skromniejszego ma się,
Pisze, by imię jego drukowane
Było widziane.
Owego robi znów poetą moda,
Tego, szaleńca, kochanki uroda;
Innemu możnych protektorów trzeba
Lub kawał chleba.
Jeszcze i takich nie mało na świecie —
A do nich liczę i ja się przecie! —
Co sobie piszą i tworzą swe pieśni,
Jak ptacy leśni.
Co sobie w serca zaciszu swe pienia
Dumają, nucą jakoby z niechcenia,
Potem te proste, na łonie swej Matki
Składają kwiatki.
Matki Ojczyzny, by czasem jej czoło
W smutku grobowym zabłysło wesoło,
Aby poznała, że zawsze serca żyją,
Co dla niej biją.