Nigdy nie zostawiaj mieszkania samego. Nie dlatego, że mogą okraść. Z całkiem innego, mało znanego powodu.
Nic nie opisze stężałej i sztywnej żałoby mieszkania, kiedy nas niema w domu.
Zegar, dyrygent pustki, waha się sześćdziesiąt razy na minutę, czy rzucić się ze ściany w otchłań znieruchomiałego czasu, czy wytrwać.
Meble przemilczają najzjadliwsze plotki o nas. Czasem westchną, trzasną, i znowu milczenie.
Sądzę że w czasie naszej nieobecności niebylekto korzysta z mieszkania jako z garsonjery. Wierz mi, że się tam odbywają najupiorniejsze orgje nieodbitych w lustrze wydarzeń, które, żyjąc i będąc w domu, nazywamy: Nie, Nijakie, Żadne, Nie było.
Czechły i pokrowce latają jak na seansie. W najlepszym razie są na odlocie. Szkła w kredensie przelewają się po brzegi tryumfującą nicością. Książki, jak zawsze, sztorcem: ważne, ściśle feudalne.
Ale i one, t. j. linijki żywych niegdyś czcionek, zaczynają chorowicie fermentować szarym liszajem śmiertelnego szeptu.
Nie pytaj o zawartość szuflad i szaf. Słyszysz, jak te dwa słowa zaszumiały?
Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: gorsi złodzieje i niszczyciele plądrują mienie twoje i godziny, niż ci, których się obawiasz, zostawiając puste mieszkanie.
Źródło: Treść gorejąca, Julian Tuwim, 1936. Pierwodruk: Wiadomości Literackie, r. 1934, nr 2.