Rozrzutną dłonią z przepychem naboba
siejąca skarby, — dziecię marnotrawne,
świetne, jak one króle Romy dawne:
jak paw, co w tęczach się własnych podoba,
ogon stubarwny i swe skrzydła oba
rozwijasz, lustro czyniąc słońcu jawne,
by blaski z niego szły na ciebie sławne
i jasność większa, kraśniejsza ozdoba, —
i tak królujesz śród bogactw bez miary,
w gwiazdy ubrana i w lutniane czary —
a świat zda się jeno złotą gadką
i dźwięków morzem: o ty polska mowo!
ty sługo moja i moja królowo,
moja kochanko i siostro i matko!