Przez drzwi żelazne i kraty złocone,
z ogromnym krzykiem, w nawałnic potoku —
spiżowych dzwonów anioły szalone
z rozwianym włosem i z płomieniem w oku
wpadły do ciemnej w katedrze pieczary
i tłukły piersią o kamienne mary.
I z każdą falą powietrza w ciemnicę
nowe zastępy cherubów się parły,
grzmot i błysk niosąc w podziemną kaplicę,
aż w trumnie z głazów drgnął prorok umarły
i rozwarł oczy i spytał anioła:
Czy to Bóg na sąd już uśpione woła?
Lecz orkan głosów tylko jego imię
rzucił sklepieniom, co krzyknęły: Chwała!
A gdzieś ze świata echa szły olbrzymie
zmieszanym chórem i katedra drżała
od jęku dzwonów... Więc On znowu pytał:
Czy dzień zbawienia ziemi tej zaświtał?
Anioły zasię: »To dzień Twojej chwały!
Ze serc spiżowych rozhukanych dzwonów,
któremi kraj Twój dziś się modli cały,
lecimy gradem — posłańce eonów,
i tu wpadamy, kędy króle gniją,
z wieścią, że pieśni Twe na wieki żyją!
»Ty śpisz spokojnie w głuchym, chłodnym grobie,
a tam Twe imię świeci, jako słońce!
Rozkołysały się dziś dzwony Tobie
i brzmią Twą sławą aż po świata końce —
i serca ludu biją dziś dla Ciebie
ogromnym hymnem, który słyszą w niebie!
»Dla Ciebie szumią dziś dęby i sosny,
dzwoni Ci zboże na złocistym łanie,
pieją Ci leśni śpiewakowie wiosny,
kwiaty się Tobie śmieją, pieśni Panie!
Ojczyzna Twoja szeroka i rolna
wielbi Cię dzisiaj...« On spytał: Czy wolna?...