O złote słońce

O zło­te słoń­ce, ty dziś na błę­kit­nem
Przy­świe­casz nie­bie ogni­sty­mi bla­ski,
A prze­cież w ser­cu, cier­pie­nia­mi szczyt­nem,
Nie chcesz pro­mien­nej za­pa­lić nam ła­ski,
Nie chcesz sple­śnia­łej tka­ni­ny ży­wo­ta
Zmie­nić w prze­ja­sną, nie­ska­la­ną przę­dzę,
Lecz, zda­la szczę­ścia roz­ja­śnia­jąc wro­ta,
Jesz­cze nas w więk­szą, ach! w więk­szą pchasz nę­dzę.

Zro­dze­ni w cha­tach dy­mią­cych i brud­nych,
Za­le­d­wie w pier­si do­sły­szym od­de­chu:
Cóż więc dziw­ne­go, że my­ślim o złud­nych
Kra­jach roz­ko­szy bez bolu i śmie­chu?
Cóż więc dziw­ne­go, że, pra­wie szkie­le­ty,
Żebrze­my siły i kra­sy mło­dzień­czej,
Że pra­gniem mę­skiej do czy­nów pod­nie­ty,
Co bla­de czo­ła waw­rzy­nem uwień­czy?

Ty znów świe­że­mi okry­wasz ma­ka­ty
Zie­mi po­wię­dłe, zmro­żo­ne ma­now­ce,
I zno­wu wle­wasz dzie­wi­czość w te kwia­ty,
Co opla­ta­ją wień­ca­mi gro­bow­ce.
Oto, po­przed­nio lo­do­we, źró­dli­ska
Dziś się tak ja­sno, tak czy­sto krysz­ta­lą,
Taki z nich na­pój dla bło­ni wy­try­ska,
Taka swo­bo­da gna falę za falą.

A na­sze du­chy od­świe­żasz na­dzie­ją?
One sen­ne­mi tra­pio­ne wi­dzia­dły,
Czy się, ach! dzi­siaj w tej wal­ce nie chwie­ją,
Czy nie drżą dzi­siaj, jak li­stek opa­dły?
O zło­te słoń­ce! Czy cie­bie nam wi­nić,
Że osiadł smę­tek śród na­szych ob­li­czy,
Gdy ci­śniem węże, co ja­dem chcą śli­nić
Te usta spie­kłe, spra­gnio­ne sło­dy­czy?

Nie­szczę­sna dola! Złe lo­sów za­ba­wy!
Tu­taj od­ży­ły ziół mar­twe ko­bier­ce,
A lu­dziom brak­nie ożyw­czej po­tra­wy
Ach! i gro­bo­wo wciąż bije im ser­ce!
Wszy­scy zbie­ra­ją się wo­kół mo­gi­ły
I brzask wio­sen­ny wi­ta­ją zwąt­pie­niem,
Jak­by na wie­ki za­mar­ły w nich siły,
Jak­by na wie­ki zła­ma­ni cier­pie­niem.

A prze­cież jesz­cze w po­pie­le roz­pa­czy —
W si­nym po­pie­le nie zga­sła na za­wsze
Iskra mło­do­ści, ukry­ła się ra­czéj,
Aż ją roz­dmu­cha znów słoń­ce ła­skaw­sze.
O zło­te słoń­ce! Z tej wio­sny przy­by­ciem,
Chciej ją ro­ze­tleć w pło­mień ja­sny, żywy,
Chciej nią po­wią­zać roz­ko­sze ze ży­ciem,
Chciej nią zgo­to­wać dla nas czas szczę­śli­wy...

Czy­taj da­lej: Przy wigilijnym stole – Jan Kasprowicz