Kopciuszki

Więc mówicie, że nie ma bajek? Szklane góry w gruz się rozsypały
i umarły wszystkie Śpiące Królewny i odeszły chochliki i wróżki? —
A znacie te panienki tak blade, jakby nigdy słońca nie widziały,
— w dusznych biurach, w czytelniach i sklepach uwięzione sieroce Kopciuszki?

Panna Jadzia stuka na maszynie, aż jej palce popuchły w stawach,
panna Felka musi książki wybierać eleganckim, kapryśnym paniom…
— Właśnie w piątek w południe była w parku taka śliczna „kwiatowa zabawa” — —
— Panna Genia sprzedaje biszkopty i tak samo nie mogła pójść na nią…

Ale poszła za to siostry przyrodnie — nie spamiętasz ich imion, tak wiele…
te różowe, strojne, co w teatrze i na balach beztrosko się śmieją,
te co w kinie nie siedzą na galerii, raz w tygodniu, w duszną niedzielę —
te, co jeżdżą dalej niż do Wawra — pierwszą klasą, prawdziwą koleją!

W pokoikach na poddaszu na Wolskiej kocim krokiem monotonia chodzi —
dni są szare, jak te ziarnka maku, które przebrać kazała macocha…
Smutek w palcach jak popiół się sypie, wiatr za oknem cichutko zawodzi —
wszystko, wszystko tak samo jak w bajce — i tak samo nikt Kopciuszków nie kocha…

Lecz mówicie, że bajek już nie ma? Dobra wróżka na zawsze odeszła?
I nie zrobi już żadnego cudu? — Jaka szkoda okropna, mój Boże!
— A Kopciuszki jeszcze ciągle wierzą w te trzewiki na złotych podeszwach,
które przyjdzie zakochany królewicz na ich stopy zmęczone włożyć…

Opublikowano w: Zamknięty pokój

Czytaj dalej: Jesień w ogrodzie - Henryka Wanda Łazowertówna

Źródło: Zamknięty pokój, Henryka Wanda Łazowertówna, 1930. Wiersz został unowocześniony.