Modelka

Ostry blask zapalonej lampy przeszywał okrutnym mrozem,
gdy na podium z czerwonym suknem wchodziła bezwstydnie biała.
Obojętne spojrzenia jak mrówki wbiegały na nagie ciało —
mówiono: „Ustawić model”… — dyktowano bezmyślną pozę.

A potem ożywały oczy — oblepiały zwarcie, przebiegle:
chłodna pogarda kobiet smukłe lędźwie smagała biczem,
bezczelne spojrzenia mężczyzn wpełzały na piersi dziewicze — —
Stokrotnie powtórzona nagość wyrastała pod rysunkiem węgla.

Czerwone sukno pod stopą paliło jak ognisko męczarni —
rzucone za parawan ubrania wołały z wymówką i żalem…
— Ale uciec nie było można… Czuwały sztachety stalug
i czekały zarobione pieniądze na ponurym biurku w kancelarii.

Pod jarzącym, rażącym światłem twarda nagość jak muszla lśniła,
nieruchomy wzrok w niemym koralem w białą ścianę uparcie wrastał — —
Nie widzieli mściwej nienawiści, co w jej oczach jątrzyła się blaskiem,
nie słyszeli krzyczącego wstydu, który tętnił pod skórą – w żyłach!

Podczas przerwy, gdy schodziła z podium, na nic było w palto się zawinąć —
obnażały ją wszystkie spojrzenia, każdy szczegół na pamięć umiały…
Zdziwionymi, gniewnymi oczami oglądała na arkuszach białych
najtajniejsze piękno swego „aktu” pokradzione węglem i sangwiną.

Tak, musiała tu stawać co wieczór — chociaż serce wzbierało buntem —
i bezbronne ciało zanurzać w gęstwę spojrzeń nieznośnych i lepkich…
Gdybyś gradem nienawistnych złotówek te obmierzłe oczy zaślepić,
szeleszczącym stosem banknotów, pozakrywać bezwstydne rysunki! —

Ale kiedy ukradkiem patrzyła na tych ludzi twarze przyzwoite,
obdzierała z nich maskę obłudy — tryumfalną poiła się prawdą:
— w chłodnych oczach pogardliwych panien trzepotała bezsilna zazdrość —
obojętne spojrzenia mężczyzn migotały tajonym zachwytem!

Więc w ramionach wzniesionych do góry kołysała niewidzialną wygraną —
w krągłe piersi — tam, gdzie bije serce — pulsowała cierpka, mściwa radość — —
Niby ochłap parszywym psiskom swą wspaniałą rzucała im nagość
— i po przerwie świeciła na podium jak złowrogie, milczące wyzwanie.

Opublikowano w: Zamknięty pokój

Czytaj dalej: Jesień w ogrodzie - Henryka Wanda Łazowertówna

Źródło: Zamknięty pokój, Henryka Wanda Łazowertówna, 1930. Wiersz został unowocześniony.