Powóz mój z wolna się wlecze,
Wśród ciemnej lasu gęstwiny...
Cisza ponura dokoła,
I obłok w dali mknie siny.
Siedzę i marzę o lubej,
Pierś tłoczy ciężkie westchnienie,
Wtem widzę — jak pełzną ku mnie —
Dziwaczne trzy jakieś cienie...
Do okna mego powozu
Skaczą, wśród szeptów hałasu,
Krzywią się dziwnie i nikną
W zaroślach ciemnego lasu...