Wicher jesienny rwie drzewa,
Noc głucha — zimna jak głaz...
Szarawym płaszczem odziany
Jadę samotnie przez las...
I gdy tak jadę powoli,
Myśl szybka wyprzedza mnie,
I ze mną — do zamku lubej
Na skrzydłach marzenia mknie...
Widzę tam szereg pochodni
I zastęp czeka mnie sług,
Rwę ostrogami bok konia,
By wstąpić w lubej mej próg.
Do jasnych komnat podążam,
Gdzie woń jaśminów i róż...
Tam czeka mnie moja luba,
Do piersi tulę ją już...
Wiatr szumi... liście rozprasza ...
A gdy o szczęściu swym śnię,
Szept słyszę: „Błędny rycerzu:
„Cóż znaczą głupie sny twe?"