Wiernam sąsiadka tej sosny,
Z nią w zgodzie zrosłam, z nią żyję,
Bez ciekawości zazdrosnej,
Gdzie pyszne kwitną lilije.
Oto w tej cichej ustroni
Strzeże mych wdzięków cierń ostry,
Niech mają chlubą z swej woni
Świetniejsze kędyś me siostry.
Takem żyć miała w ukryciu.
Ale cóż ukrytym dla tej,
Co wdzięcznemu jej użyciu
Wszystkie znajome są kwiaty?
Temira tędy raz biegła,
Zefir jej o mnie poszeptał,
Wnet mię swym okiem dostrzegła,
A krok jej ścieżkę udeptał.
Z jej łaski cześć mię potyka,
Że kogoś ujmę tu co dzień,
A choć-em ostra, choć dzika,
Wielbi mię każdy przechodzień.
Ty, komu mimo te głogi
Żądza kazała iść do mnie,
Jeśli strudziłeś twe nogi,
Na tym kamieniu siądź skromnie.
Wolno w tej cieni spoczywać
I podnieść tylko rzut oka,
Ale się nie waż mnie zrywać,
Bom za kolcami wysoka.