Nie zawsze cug swój łabędzi
Chyżym lotem pędzi
Można Cypru pani;
Nie zawsze i jej syn złotem,
Lecąc po świecie, grotem
Czułe serca rani.
Patrz, jako znużeni srodze,
Biegąc w ustawnej drodze,
I matka i synek;
Po srogim a długim boju
I uprzykrzonym znoju
Idą na spoczynek.
Rozkoszne sieje Knid zioła
I balsamy dokoła,
Zefir z lekka wieje.
Liść się po gajach połyska,
Szmerny strumyczek pryska,
Tok się morza śmieje.
Teraz, o teraz więc pora,
Kogo myśl nudzi chora,
Snem uśpić zgryzotę.
Teraz to zgromadzić społem
Troskę i ból z mozołem
Pod spokojną grotę.
Póki Cytera z swym synkiem
Słodkim zjęci spoczynkiem,
Uśniem i my trochę.
Jak się te bóstwa przecucą,
Znowu się do nas wrócą,
Raniąc serca płoche.