Ulgo trosk nudnych i przykrej pracy,
Złoty mój roztruchanie!
Skoro na srebrnej zabłyśniesz tacy,
Z tęsknotą ból ustanie.
Ledwie swą rosą tokajski trunek
Me podniebienia skropi,
Wnet mi zgryźliwy radość frasunek
W słodkim nektarze topi.
Błogo ten sławion po całym świecie,
Kto pierwszy cię utworzył:
Serca i myśli dotkliwość przecie
Jakkolwiek nam umorzył.
I umysł żywszy, i dowcip lotny
Twym się orzeźwi darem:
Za nic mam nędzę i los przewrotny,
Za pełnym stojąc pucharem.
Czuje tu człowiek własność natury,
Kontent ze swego stanu:
Ni czci, ni bogactw, ni szat z purpury
Chłop nie zazdrości panu.
Chwila mknie chwilę; a sok łagodny
Pędzi posępność z czoła;
Niknie pochmurność, a wiatr pogodny
Przelata myśli dokoła.
Niechaj w stalistym Gradyw szyszaku
Płytkim orężem błyska;
Niech z górnego wicher Krępaku
Srogie pioruny ciska:
Umysł nietknięty i próżen trwogi
Idzie naprzeciw stale;
A choć się trochę zwichłają nogi,
Znosi oporne fale.
Ani miecz ostry, ani mię burza
Swym odmętem ustraszy.
Płoche się serce i myśli zanurza
W słodkiej i miłej flaszy.
Bożku, co w usta twe dary sączysz,
Czy cię zieleni wiecha,
Czy do powozu lwa tygrem łączysz:
Tyś nasza jest pociecha.
Ta źwierząt sfora odwagę znaczy,
Rośnie od której serce;
Wiecha wesołość sprawić nam raczy
I w smutnej poniewierce.
Mądry filozof i rycerz srogi
Ogłasza cię po świecie.
Za cóż się nie ma podobać drogi
Twój nektar i poecie?
Nim nad ubiegłym lata me placem
Ostatni kres pochłonie,
Bywaj mi zawsze, lubym Horacem,
Wdzięcznym Anakreonie!