„Rozmowy z katem” autorstwa Kazimierza Moczarskiego to zapis jego niezwykłego przeżycia, jakim było trafienie do jednej celi z Jürgenem Stroopem, oficerem SS, który stłumił powstanie w getcie warszawskim. Moczarski trafił do więzienia jako żołnierz Armii Krajowej z rozkazu sowieckiej władzy, a w areszcie osadzono go razem z nazistą. Stroop był już wówczas skazany na karę śmierci przez amerykański sąd, ale w Polsce sądzono go jeszcze za zbrodnie w Warszawie i Poznaniu. Moczarski spisał swoją relację po wyjściu z więzienia w 1956 roku, ale rękopis doczekał się pierwszego, niepełnego wydania dopiero w latach siedemdziesiątych. W rozmowach w celi uczestniczył także niejaki Schielke, podoficer kryminalnej policji obyczajowej, słuchacz Stroopa i Moczarskiego.
Spis treści
„Rozmowy z katem” autorstwa Kazimierza Moczarskiego, żołnierza Armii Krajowej i więźnia politycznego, to efekt jego wielomiesięcznych rozmów, które prowadził jako osadzony w jednej celi z Jürgenem Stroopem, SS-Gruppenführerem. Nazista był odpowiedzialny za brutalne stłumienie powstania w getcie warszawskim w 1943 roku. Całe dzieło to dyskusja ofiary z katem i ich konfrontacja wymuszona przez narzuconą bliskość w więzieniu. Moczarski wykorzystał tę sytuację do lepszego poznania mentalności i mechanizmów działania ideologicznego, które ostatecznie stworzyły takiego zbrodniarza jak Stroop.
Stroop opowiada Moczarskiemu o całym swoim życiu, już od dzieciństwa i młodości, które spędził w pruskiej rodzinie, wychowywany w kulcie dyscypliny i autorytetu. Wspomina służbę w korpusie kadetów oraz doświadczenia zdobyte na froncie I wojny światowej. Te wczesne lata życia ukształtowały w nim takie cechy jak bezkrytyczne posłuszeństwo, poczucie wyższości rasowej i uwielbienie dla militaryzmu.
Potem Stroop przywołuje opowieści, które obrazują, jak przebiegała i rozwijała się jego kariera w NSDAP i SS. Początkowo był lokalnym agitatorem i redaktorem nacjonalistycznej gazety, potem zaś zajął się szkoleniem oddziałów Block-Standarte, aż wreszcie sięgnął po wysokie stanowiska w aparacie bezpieczeństwa. Stroopa dumą napełniało jego oddanie ideologii i lojalność wobec Hitlera i Himmlera. Stroop szybko piął się po kolejnych szczeblach organizacji, awansował i zajmował się coraz bardziej odpowiedzialnymi zadaniami.
Stroop szczegółowo opisuje także początek II wojny światowej i działania niemieckie na terenach okupowanych. Do jego najważniejszych relacji należą te związane z akcją likwidacji getta warszawskiego i stłumienia powstania, którymi to działaniami Stroop osobiście dowodził. Po latach wciąż jednak widział w tym jedynie akcje policyjne i wojskowe, które służyły przywróceniu porządku. Nie okazywał skruchy, a zamiast tego chwalił się przygotowanym raportem opisującym te wydarzenia. Potem wspominał swoje luksusowe życie w okupowanej Warszawie. Trudne okazały się ostatnie etapy wojny, ale wówczas Stroop zajął się szkoleniem partyzantki. Dokonał także zbrodniczej egzekucji na schwytanych amerykańskich lotnikach, co było zbrodnią wojenną.
Stroop czuł dumę ze swojej organizacji i sprawnego działania. Stroop to człowiek-urzędnik, funkcjonariusz terroru, który nie morduje dla przyjemności, lecz dlatego, że uważa to za konieczne. Jest wiernym urzędnikiem oraz żołnierzem.
Moczarski swoją relację kończy wydaniem polskiego wyroku na Stroopa i wykonaniem kary śmierci w więzieniu mokotowskim w marcu 1952 roku.
Dzieło poprzedza wstępny rozdział, który opisuje działalność Stroopa, a także przedstawia życiorys samego Moczarskiego. Pojawiają się losy druku „Rozmów z katem”.
Moczarski trafia do jednej celi na warszawskim Mokotowie z Jürgenem Stroopem, nazistą odpowiedzialnym za stłumienie powstania w getcie warszawskim. Oprócz tego w celi znajdował się osadzony Gustaw Schielke, zawodowy podoficer kryminalnej policji obyczajowej, który również uczestniczył w rozmowach i im się przysłuchiwał. Pierwsze spotkanie osadzonych jest pełne napięcia i nieufności; obserwują się nawzajem. Stroop sprawia wrażenie człowieka wyniosłego i pewnego siebie, ale równocześnie bardzo ostrożnego.
Moczarski szczegółowo skupia się na zachowaniu, wyglądzie i sposobie, w jaki Stroop się odzywa. Zwraca uwagę na jego protekcjonalny ton i wręcz teatralne maniery. Obaj osadzeni dzielą ze sobą jedną przestrzeń, jedzą razem, a także rozmawiają, ale pochodzą z dwóch różnych środowisk. Jeden jest bowiem niemieckim zbrodniarzem, a drugi polskim konspiratorem. Stroop początkowo próbował zaznaczyć swoją pozycję poprzez przechwalanie się dawną rangą. Z drugiej strony starał się pozostawać uprzejmy i odgrywać rolę kulturalnego oficera.
Następnie Moczarski próbuje przedstawić pochodzenie i dzieciństwo Stroopa. Nazista wywodził się z pruskiej, drobnomieszczańskiej rodziny, która żyła w księstwie Lippe. Ojciec pracował jako wachmistrz policji, zatem reprezentował instytucję autorytarną i oddaną państwu w każdym względzie.
Moczarski stara się też opisać miasteczko na prowincji, gdzie Stroop nasiąkał od dzieciństwa dyscypliną, a także kultem posłuszeństwa oraz porządku. Matka nazisty miała być religijną dewotką, pełną obsesji na temat czystości moralnej, co miało swoje odbicie w poglądach jej syna na rasę i moralność. Małomiasteczkowy konserwatyzm według Moczarskiego był podatnym gruntem dla ideologii nazistowskiej.
W opowieściach Stroopa pojawia się szkoła, a wraz z nią początki jego przywiązania do musztry oraz karności. Moczarski widzi w tym moment narodzin w naziście przywiązania do hierarchii, a także przekonania o niemieckiej wyższości nad innymi narodami ze względu na utrzymywany porządek.
Moczarski przybliża dalej młodość Stroopa w cesarskich Niemczech, którą ten spędził na wojskowej służbie. Sam Stroop mówi o wstąpieniu do korpusu kadetów, czyli szkoły wojskowej, która wyróżniała się wpajaniem uczniom posłuszeństwa i szacunku do autorytetów. W ten sposób autor opisuje też militarne wychowanie nazisty, na które składała się bezwzględna dyscyplina oraz idąca za nią hierarchia i stosowanie kar cielesnych. Stroop z kolei widzi w tych doświadczeniach elementy, które uformowały jego charakter; brutalność była dla niego metodą nauki lojalności. Służba u Kaisera napawała go dumą — wypełniał w ten sposób narodowy obowiązek.
Stroop walczył na froncie I wojny światowej, co umocniło w nim przekonanie, że naród potrzebuje silnej władzy. Stroop z patosem wspomina tamten okres, ale nie pojawia się w nim refleksja nad sensem wojennego cierpienia żołnierzy.
Następnie Moczarski przechodzi do opisu działalności Stroopa w roli lokalnego propagandysty i działacza, gdyż po I wojnie mężczyzna zaangażował się w ruchy nacjonalistyczne. Został wtedy redaktorem lokalnej gazety, która szerzyła poglądy narodowe i antysemickie. Stroop widział w tym misję wychowawczą społeczeństwa, w którym pragnął kształtować lojalność wobec narodowego socjalizmu. Potrafił wówczas agitować młodzież, organizować ludzi i narzucać im swoje przekonania ideologiczne.
Moczarski demaskuje poczucie dumy Stroopa z powodu manipulowania opinią publiczną i przyczynienia się do tworzenia atmosfery pogromu i nienawiści. Stroop jednak swoje działania bagatelizuje, widząc w nich raczej zwykłą pracę polityczną.
Bardzo ważnym etapem w rozwoju światopoglądu Stroopa okazał się wyjazd do Monachium, gdzie zetknął się on z samym Adolfem Hitlerem. To spotkanie Stroop opisuje wręcz z religijnym uniesieniem; sam nazywa je objawieniem. Na zawsze ukształtowało ono jego spojrzenie na świat.
To w Monachium Stroop brał też udział w partyjnych zjazdach NSDAP. Tam ujrzał propagandę hitlerowską w całości — masowe wiece, kult jednostki i wodza; osłuchał się też z mową pełną nienawiści. Hitler jednak wciąż jawił mu się jako prorok, którego istnienie nadało sens życiu Stroopa i wyznaczyło mu jasny cel. Monachium Stroop opuszczał już jako fanatyk i narodowy socjalista. Wierzył, że Żydzi są wrogami Niemiec i należy z nimi za wszelką cenę walczyć.
W księstwie Lippe miał miejsce awans polityczny Stroopa. Został on jednym z czołowych działaczy NSDAP w swoich rodzinnych stronach. Tam właśnie realizował politykę ujednolicania społeczeństwa jako jedno z najważniejszych haseł narodowego socjalizmu.
Dla Stroopa powodem do dumy był fakt, że udało mu się zjednoczyć Lippe, czyli podporządkować partii lokalne władze i przeciągnąć na jej stronę wciąż nieco opornych mieszkańców regionu. Napawało go to radością i nazywał to wyrazem woli narodu, mimo iż więcej w tym było manipulacji i przymusu.
W ten sposób Moczarski ukazuje, że Stroop nie był przedstawicielem ludu, a zamiast tego wprowadził w swoich okolicach terror i narzucił siłą ideologię. Był to obraz przejmowania władzy przez nazistów w całym kraju, co było możliwe dzięki lojalnym przedstawicielom partii, jakich stanowili m.in. Stroop.
Następnie Stroop zrobił karierę w strukturach SS, stając się dowódcą jednostki Block-Standarte. Sukcesy organizacyjne były dla niego kolejnym powodem do dumy; wprowadzał wśród podwładnych dyscyplinę, szkolił ich i budował swój autorytet.
Stroop był skrajnie oddany nazistom i prezentował siebie jako wzór lojalnego i zdyscyplinowanego SS-mana, który wierzył w swoją rasową misję. Moczarskiemu opowiadał o musztrze, licznych ceremoniałach i o tym, jak wpajano podwładnym ideologię. To miało prowadzić do ich absolutnego posłuszeństwa. To zatem dokładne studium tego, jak SS stawało się organizacją militarną pełną fanatyków, gotowych wcielać w życie jej ideologię, co poskutkowało stworzeniem zbrodniczego reżimu nazistowskiego.
Stroop, w związku ze swoją pozycją, podróżował do różnych miejsc, przykładowo do obozu Dachau, stworzonego na rozkaz Himmlera w 1933 roku, który służył jako wzór dla innych tego typu miejsc. Sam Stroop z dumą podkreślał, że panował tam wzorcowy porządek, a wręcz pokazywano to miejsce zagranicznym gościom na dowód niemieckiej organizacji. W Stroopie nie pojawia się refleksja na temat koszmarnych warunków życia w obozie; określa go raczej jako miejsce reedukacji. Powtarzał też anegdoty dotyczące luksusów skonfiskowanych z willi prezydenta Beneša czy wanien Churchilla, które były wojennymi zdobyczami i trofeami.
Stroop opowiadał też o tym, jak wielką wagę miała dla nazistów symbolika SS i ideologia — jak ważne były rytuały, godła i znaki. Opowiadał o sowach, ptakach obecnych w heraldyce, które według nich miały być symbolem mądrości i czujności, ale też grozy.
Moczarski wraz ze Stroopem rozważali znaczenie symboli SS. Nazista nie ukrywał fascynacji ich religijną i mroczną naturą, a także mistyką, która towarzyszyła tej organizacji i pozwalała jej członkom czuć się wyjątkowo. SS kreowano na elitarny zakon prawdziwych wojowników, kierujących się powołaniem. Stroop nie potrafił spojrzeć na to trzeźwo i krytycznie.
Stroop działał też na terenach okupowanych, między innymi na tzw. tyłowym froncie, czyli na dalszych terenach podbitej Polski i ZSRR. Miał tam zajmować się zwalczaniem partyzantki, pacyfikacją wsi i deportacjami ludności cywilnej. Stroop przedstawiał te zadania jako zwykłe działania policyjne; wspominał o uspokajaniu terenów, konfiskatach i egzekucjach zakładników. Każdy taki czyn usprawiedliwiał bezpieczeństwem i koniecznością wypełniania rozkazów. Miał świadomość, że wprowadzał tam terror, lecz traktował to jako wojenną konieczność. Stroop prowadził ludobójcze działania, ale nie myślał o ofiarach; okrucieństwa popełniał z dystansem, niczym urzędnik.
Stroop przedstawia dalej niemieckie plany zagospodarowania Wschodu. Niektóre realizował, a innym przyglądał się jedynie jako oficer SS. Snuł wizje budowy autostrad i niemieckich osiedli na Ukrainie, a także marzył o jej pełnej germanizacji.
Marzenia Niemców wobec Ukrainy zakładały wykorzystanie jej przeciwko Rosjanom i Polakom oraz uczynienie z Ukraińców narodu podporządkowanego. Przyznawał też, że wyniszczenie i zniewolenie miejscowej ludności było konieczne dla dobra niemieckich osadników. Stroop mówił z zachwytem o planach kolonizacji i nie widział w tym nic złego — jedynie niezbędny rozwój III Rzeszy i wykorzystanie potrzebnych jej zasobów. Nie dostrzegał imperialnego i rasistowskiego aspektu takich działań.
Następnie Stroop przedstawia plany kampanii niemieckiej na Kaukazie. Tam przypatrywał się kolejnym działaniom frontowym oraz administracyjnym. Opowiadał o niemieckich planach opanowania Kaukazu, który miał być strategicznym obszarem w trakcie wojny z uwagi na jego położenie i bogactwo surowców.
W Stroopie entuzjazm wzbudzały liczne niemieckie zwycięstwa, plany organizacji przygotowywane przez niemiecką administrację okupacyjną i sposoby podporządkowywania ludności miejscowej. Stroop wyrażał imperialną dumę, twierdząc, że Niemcy zgodnie z naturą powinni panować nad „prymitywnymi” według niego narodami żyjącymi na Kaukazie. Przejawiał myślenie kolonialne i rasistowskie, które w czasie wojny zamieniało się w czystki i plany germanizacji, realizowane bez względu na ogromne cierpienie ludności cywilnej. W jego oczach przypominało to raczej grę strategiczną.
Moczarski przystępuje do relacji z przygotowań Stroopa do likwidacji warszawskiego getta, którą sam nazwał „Grossaktion”. Wcześniejsze akcje pacyfikacyjne według Stroopa stanowiły zaledwie próbę generalną i wprawę przed nadciągającym masowym mordem.
Stroop nie widział swoich grzechów; chłodno i z dumą opowiadał o tym, jak likwidacja getta wyglądała od strony planowania i logistyki. Konieczne było zebranie sił policyjnych i wojskowych, a także koordynacja działających jednostek, ustalenie, jakie metody otaczania i pacyfikowania dzielnic sprawdzą się najlepiej. Stroop opisywał to jako wyzwanie organizacyjne czy operację wojskową na dużą skalę.
Moczarski wspomina też samą akcję likwidacji getta warszawskiego, którą kierował Stroop. Nazista relacjonował, jak Niemcy zdobywali kolejne punkty oporu, palili domy i mordowali Żydów ukrywających się w getcie. Niszczenie tych symbolicznych miejsc oporu napełniało go dumą, zwłaszcza gdy mówił o zerwaniu polskich i żydowskich flag z budynku przy ulicy Muranowskiej. Traktował to jako demonstrację zwycięstwa i triumfu potęgi niemieckiej oraz dowód na złamanie ducha powstania. Stroop w tej opowieści był brutalny i triumfalny; okazywał bezwzględność i pogardę dla ofiar, dumny pychą zdobywcy. Czuł się jak dowódca, który opanował trudną sytuację dzięki żelaznej dyscyplinie, wiedzy i organizacji.
Stroop bardzo szczegółowo pamiętał akcję likwidacyjną; przywoływał daty, nazwiska i wydarzenia. Pamiętał, ile w danym dniu zabito i schwytano Żydów. Przyznawał, że jego inteligencja jest przeciętna, ale w przypadku getta jego umysł działał nadzwyczaj sprawnie. Wspominał też o konsultacjach akcji z Himmlerem. Porównywał działania swoich żołnierzy do wielkiego polowania, w którym ofiarami byli Żydzi tropieni na ruinach getta.
Nakazał ewakuację jednego z zakładów przemysłu zbrojeniowego, gdzie kryli się Żydzi; kiedy nie spełniono jego żądań, wysadził cały obiekt w powietrze. Moczarski był tak wzburzony, że pierwszy raz poprosił Stroopa o przerwanie opowieści. Stroop dalej wspominał, jak oczyszczał poszczególne ulice getta. Opisywał też odnalezienie jednego z najważniejszych i najlepiej zaopatrzonych bunkrów żydowskich.
Stroop chętnie chwalił się też swoimi nagrodami i odznaczeniami, otrzymanymi za likwidację getta. Z największą dumą mówił o otrzymaniu Krzyża Żelaznego i innych wyróżnień, przyznanych mu za wyjątkową skuteczność operacji. Szczegółowo opisywał ceremonie ich wręczenia, gdzie chwalono jego odwagę, dyscyplinę i umiejętność opanowania trudnej sytuacji. Stroop uważał wyróżnienia za dowód własnej wartości i uznania ze strony przełożonych. Sprawiały mu one satysfakcję, jakby nie rozumiał, że to nagrody za masowe mordy.
Stroop widział siebie jedynie jako oficera spełniającego swoje obowiązki, a wyróżnienia utwierdzały go w przekonaniu o słuszności jego postępowania. Nie było w nim wątpliwości co do tego.
W trakcie rozmów Stroop często opisywał siebie jako dobrego człowieka, który jedynie wykonywał powierzone mu rozkazy i dbał o zachowanie porządku. Stawiał siebie w roli przykładnego funkcjonariusza, który był lojalny, obowiązkowy i bez reszty oddał się służbie państwu. W ten sposób bagatelizował także swoje zbrodnie, ujmując je jako zadania policyjne lub operacje wojskowe, których celem miało być przywrócenie spokoju. Nie mia ł wyrzutów sumienia; raczej widział siebie jako wykonawcę roli narodu.
Stroop nie zachowywał się jak sadysta, bardziej jak urzędnik; sam też nie widział siebie w roli tytułowego kata. Jego zło było zatem banalne, a on postrzegał siebie jako dobrego Niemca, nie myślał o popełnionych zbrodniach.
W okupowanej Polsce nadszedł dla Stroopa czas jego największych sukcesów oraz dostatniego życia. W Warszawie Stroop żył luksusowo: zajmował wille, miał służbę, zdobywał wiele wartościowych przedmiotów. Prowadził życie towarzyskie, spotykał się ze znajomymi oficerami, urządzał przyjęcia, cieszył się dobrym jedzeniem oraz alkoholem. Nie przejmował się tragedią okupowanego miasta; był na nią obojętny i nie dostrzegał głodu oraz terroru wśród ludności cywilnej. Nie obchodziła go sprzeczność między jego wygodnym życiem a cierpieniem mieszkańców. Stroop działał jak kolonizator, który czuł, że ma prawo do zagrabionych łupów, traktując je jako nagrodę za wprowadzenie porządku. Wykorzystywał swoją pozycję, by zapewnić sobie odpowiedni poziom życia.
Stroop wspominał zakwaterowanie w zajętych pałacach i urządzanie nazistowskich biur w marmurowych wnętrzach dawnej ambasady. Nie krępowało go korzystanie z zagrabionych żydowskich mebli i dywanów. Mówił o tym bez skrępowania, czuł dumę i satysfakcję. Grabież była dla niego oczywistym przywilejem narodu zdobywców. Pokazywał, jak oficjalnie i nieoficjalnie konfiskowano majątki polskie i żydowskie, co stało się przywilejem okupacyjnej administracji. W imię porządku usprawiedliwiał własną kradzież i otaczanie się skradzionymi luksusami, nie widząc, że pozbawia tym innych domu.
Stroop także swoje dzieci wychowywał w duchu ideologii nazistowskiej. Dumą napawał go fakt, że jego syn już w wieku ośmiu lat nosił mundur organizacji młodzieżowej i wykazywał znajomość zasad lojalności wobec Führera. Nazista szczegółowo opisywał swoje metody wychowawcze — wpajanie dyscypliny, kult przywódcy i obowiązek służenia państwu. Nie widział w tym nic złego; jedynie przygotowywał młodego Niemca do przyszłych obowiązków. W społeczeństwie nazistowskim już od zarania wpajano dzieciom ideologię, wychowując je na posłusznych obywateli. Była to systemowa indoktrynacja kolejnych pokoleń, które miały służyć partii i III Rzeszy, kontynuując terror i podbój innych państw.
Stroop bez zażenowania chwalił się Moczarskiemu swoimi metodami kontrolowania ludności na okupowanych terenach. Działania te obejmowały publiczne egzekucje, aresztowania i rozstrzeliwanie zakładników, co miało być skutecznym narzędziem wprowadzania i utrzymywania porządku. Było to posłuszeństwo wprowadzane za pomocą terroru. Nie uważał tego za zbrodnię; według niego były to konieczne działania policyjne, mające zapewnić bezpieczeństwo żołnierzom oraz administracji niemieckiej na zajętych terenach. Moczarski widział we Stroopie biurokratę śmierci, chłodno sprawdzającego, jakie działania są dla niego najbardziej opłacalne, bez względu na koszt ponoszony przez podbite społeczeństwo.
Stroop wspominał też swój udział w schwytaniu i egzekucji niemieckiego feldmarszałka von Witzlebena, skazanego za udział w spisku na życie Hitlera, dotyczącym zamachu z 20 lipca 1944 roku. O tej akcji Stroop mówił z dumą, gdyż wykazał się bezwzględnym posłuszeństwem wobec rozkazów Führera oraz lojalnością.
Stroop zdradzał liczne szczegóły organizacji egzekucji, od zastraszających metod po demonstracyjne upokorzenie skazanych. Według niego stanowiło to przykład profesjonalizmu i wierności wobec państwa. Równie gorliwie zabijał każdego — Niemca, Żyda czy Polaka — jeśli otrzymał rozkaz. To także pokazuje, jakiej lojalności wymagano od oficerów w strukturach SS. Wrogami systemu mogli zostać wszyscy, włącznie z własnymi obywatelami.
Później w opowieściach Stroopa pojawia się ostatni etap wojny. Zaangażował się w organizację ruchu Werwolf, czyli partyzanckiego i dywersyjnego zaplecza III Rzeszy, które miało działać na tyłach aliantów. Dumą napawały go opowieści o szkoleniach młodzieży i tworzeniu siatek dywersyjnych.
Stroop mówił o idei fanatycznego oporu, który miał działać nawet po upadku regularnej armii. Planowano terrorystyczne akcje, sabotaż i zastraszanie ludności cywilnej oraz okupantów; uważał to za ostatnią linię obrony niemieckiego honoru. To obrazuje szaleństwo panujące u schyłku III Rzeszy, kiedy poświęcano młodych ludzi bez nadziei na zwycięstwo. Dla takich ludzi jak Stroop najważniejsza była nazistowska ideologia, której oddali całe życie, nawet jeśli służyła zbrodniczemu systemowi. Nie byli w stanie przyznać się do błędu.
Stroop przypominał też swoje uczestnictwo w egzekucji zestrzelonych amerykańskich lotników, do czego doszło w ostatniej fazie wojny. Przyznawał się do nadzorowania rozstrzelania jeńców wojennych, co według obowiązujących konwencji stanowiło zbrodnię wojenną. Mówił o tym cynicznie, usprawiedliwiając działania rozkazami przełożonych oraz logiką odwetu i zemsty za bombardowania alianckie. Dla niego zabici byli wrogami, których należało się pozbyć dla bezpieczeństwa III Rzeszy. To ukazuje postępujący upadek moralny Stroopa, którego nic nie powstrzymywało.
Ostatni rozdział Moczarski poświęca opisowi ostatnich dni i godzin Stroopa, które nazista spędził w celi przed wykonaniem wyroku śmierci. Stroop był już wcześniej osądzony przez sąd amerykański, a następnie także przez sąd polski, który skazał go na karę śmierci za zbrodnie wojenne, przede wszystkim likwidację getta warszawskiego. Moczarski opisuje atmosferę panującą w ich celi: milczenie, napięcie i krótkie rozmowy, w których Stroop próbował zachować godność. Niekiedy okazywał strach, w innych chwilach racjonalizował swoje czyny i liczył na cud. Nie prosił o przebaczenie ani nie okazywał skruchy; do końca pozostawał wierny obrazowi prostego żołnierza, wykonującego powierzone mu rozkazy. Stracono go 6 marca 1952 roku o godzinie 19:00 w więzieniu mokotowskim.
Aktualizacja: 2025-12-11 19:35:01.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.