Pięć lat kacetu – streszczenie

Autorka streszczenia: Marta Grandke.
Autor Inny

„Pięć lat kacetu” to debiutancka powieść autorstwa Stanisława Grzesiuka, warszawiaka z Czerniakowa. Opublikowano ją w roku 1958. Autor opisał w niej swoje przeżycia z okresu pobytu w trzech niemieckich obozach koncentracyjnych, czyli Dachau, Mauthausen oraz Gusen, w których spędził aż cztery lata do momentu zakończenia wojny i wyzwolenia obozów. Tytuł powieści pochodzi od skróconej formy niemieckiej nazwy Konzentrationslager.

Spis treści

Pięć lat kacetu – streszczenie krótkie

Dzieło przedstawia wspomnienia Stanisława Grzesiuka z okresu jego czteroletniego pobytu w trzech obozach koncentracyjnych, czyli Dachau, Mauthausen i Gusen. Grzesiuka aresztowano za posiadanie broni. Aresztowany i osadzony w więzieniu szybko trafił do Dachau, a stamtąd do Mauthausen, a następnie do Gusen, gdzie doczekał już końca wojny. Grzesiuk był sprytnym i zaradnym warszawiakiem z Czerniakowa, który szybko pojął zasady rządzące obozami. W ich myśl za wszelką cenę unikał pracy i starał się organizować dla siebie jedzenie, a także unikać bicia przez esesmanów. Grzesiuk opisał w swoich wspomnieniach trudną, obozową rzeczywistość, a także znajomości, jakie zawarł w trakcie pobytu w miejscach osadzenia. Dzięki sprytowi i zaradności ostatecznie udało mu się odzyskać wolność; zmarł po wojnie na gruźlicę, której nabawił się właśnie przez pobyt w obozach.

Pięć lat kacetu – streszczenie szczegółowe

W drodze do Dachau

Na początku nastąpiło aresztowanie Grzesiuka, poszukiwanego za posiadanie broni, i droga do obozu w Dachau, gdzie za towarzystwo Grzesiuk miał kryminalistów niemieckich. Miał dwadzieścia dwa lata, a z obozów wyszedł w wieku dwudziestu siedmiu. Droga przebiegała spokojnie z wyjątkiem przechodzenia między kolejnymi pociągami. Ludność cywilna zaczepiała więźniów. Grzesiuk w przedziale jechał z Jugosłowianinem, Pawłem Duiwiakiem, który uczył go technik kantowania innych. Inny więzień obrażał Polaków za zajęcie Zaolzia, co denerwowało Grzesiuka, mimo iż temat go brzydził. Potem współwięzień próbował go okraść z papierosów. Wywiązała się bójka, ale Grzesiukowi żal się zrobiło słabszego przeciwnika.

Następnie Grzesiuk siedział sam w celi, przez co mu się nudziło. Z powodu smrodu otwierał okno, co było zabronione. Przy oknie znajdował się alarm, który Grzesiuk wyłączył, gdyż pracował wcześniej jako elektromechanik.

Potem Grzesiuk trafił do kolejnego aresztu, gdzie siedział z nim Władysław Kowalczyk, zamknięty za problemy na gospodarstwie chłopa, u którego pracował. Razem musieli pracować przy wytwarzaniu papierowych torebek. Pokłócili się o kwestię władzy w Polsce. Okazało się, że Kowalczyk jest Niemcem, a Grzesiuk obiecał mu, że na wolności poderżnie mu gardło. Więźniowie zostali rozdzieleni.

W kolejnym transporcie Grzesiuk wraz z Niemcem Wilim planowali porwanie broni jednego ze strażników, który spisywał personalia więźniów. Potem nocleg przypadł w Monachium; zgromadzono tam Niemców, Polaków i Czechów. W celi był pewien chłopiec opóźniony intelektualnie, a Grzesiuk stanął w jego obronie. Więźniom dokuczały pchły.

Dachau

Kolejnego dnia Grzesiuk trafił już do obozu koncentracyjnego w Dachau, jadąc bardzo zatłoczonym transportem. Na miejscu przez jakiś czas oczekiwali na dalszy rozwój wypadków; tam Grzesiuk po raz pierwszy zobaczył obozowe pasiaki. Esesman pobił jednego z więźniów, co oburzyło Grzesiuka. Zdał sobie jednak sprawę, że uderzenie esesmana to samobójstwo. Spisano dane więźniów, zrobiono im zdjęcia, zaprowadzono ich do kąpieliska i na strzyżenie, gdzie zrobił się straszny chaos. Grzesiuk szybko zaczął kombinować i wymieniać ubrania na bardziej mu pasujące.

Więźniów przydzielono na bloki. Grzesiuk opisuje panujące w Dachau obyczaje, między innymi te dotyczące wydawania jedzenia, przydzielania funkcji różnym ludziom, śpiewania piosenek po niemiecku czy zachowywania porządku na bloku. Więźniowie otrzymywali głodowe porcje chleba, kiełbasy, twarogu, marmolady i gorzkiej kawy.

Grzesiuk wspomina, że Niemcy zazwyczaj byli więźniami politycznymi, oznaczonymi czerwonymi winklami. W obozie byli też Żydzi i kryminaliści niemieccy. Grzesiuka włączono do kolumny roboczej pogłębiającej jakiś staw. Grzesiuk zaczął zatem szukać dla siebie lepszego zajęcia, ale trafił do jeszcze gorszej pracy, z której się również wywinął.

W obozie funkcjonowały bloki niepracujące, co Grzesiuk chciał wykorzystać. W obozie najważniejsza była organizacja, czyli zdobywanie jedzenia, a także unikanie ciężkiej pracy. Grzesiukowi udało się przejść do bloku niepracującego; poszedł tam uczyć się śpiewu niemieckich piosenek. Wtedy nauczyciel śpiewu zdradził, że z jego kilkutysięcznego transportu przeżyło tylko kilkadziesiąt osób. Grzesiuk opowiada też o karnej kompanii, korzystaniu z ustępów w obozie w trakcie apelu, a także o spaniu. Grzesiuk starał się drzemać zawsze wtedy, gdy było to możliwe. Wspomina też o tym, jak więźniowie trafiali do szpitala. Grzesiuk trafił ostatecznie do karnej kompanii, która słynęła z wyjątkowo trudnych warunków. Pracował tam w kopalni żwiru, czyli wielkim dole. Przy jedzeniu jeden ksiądz kazał mu przynieść stołek, a Grzesiuk mu odmówił. Grzesiuk szybko też zrozumiał, jak przetrwać pracę w karnej kompanii wraz z Heńkiem B., który też tam trafił. Grzesiuk robił wszystko, by za dużo nie pracować i by nie narazić się na bicie przez kapo. Opisuje też sposoby, na jakie więźniowie byli dręczeni i bici w obozie, które wielokrotnie były bardzo pomysłowe i okrutne.

Kapo pewnego dnia przyłapał Grzesiuka na obijaniu się w pracy i kazał mu wejść do kałuży. Po kilku kolejnych poleceniach Grzesiuk został skierowany do wożenia żwiru taczkami. Potem odkrył, że nie chodzi o wypełnianie konkretnych zadań, tylko o ciągłe pracowanie, nawet bez sensu. Potem odkrył, że ludzie młodociani są skierowani do lepszej pracy; zatem udał, że ma osiemnaście lat. Grzesiuk opisał też, jak jeden z więźniów wyszedł z szeregu i poszedł w stronę płotu, prowokując w ten sposób esesmana do zastrzelenia go, co mu się udało. Esesmani bawili się również w wykańczanie Żydów różnymi sposobami. Grzesiuk opisuje, że stopniowo obojętniał jednak na takie widoki, na krzywdę ludzką i strach, gdyż inaczej nie dałby rady przeżyć.

Grzesiuk zmienił pracę przy skrobaniu desek na taką przy szpachlowaniu. Raz złapano go wraz z grupą na unikaniu pracy, za co esesmani urządzili im „zabawę”. Grzesiuk opisuje również, jak pisało się i otrzymywało listy od bliskich. Grzesiuk wszędzie też słyszał, że Dachau to najgorszy obóz koncentracyjny.

Któregoś dnia pojawiła się plotka o wybieraniu więźniów do transportu do innego obozu. Grzesiuk zaproponował Heńkowi, by razem wkręcili się do tej grupy. Okazało się, że będzie to Mauthausen lub Gusen. Ludzie cieszyli się na tę perspektywę. Wtedy jednak do obozu przybył transport więźniów w bardzo złym stanie; przyjechali oni właśnie z tych obozów. Znacząco pogorszyło to nastroje osób oczekujących na wyjazd. 16 sierpnia 1940 roku więźniowie otrzymali prowiant na drogę i wyruszyli nią pociągiem towarowym.

Mauthausen

W wagonie Grzesiuk ustawił się ze swoimi znajomymi, Heńkiem i Willim. Tak dotarli do Mauthausen. Grzesiuk podczas transportu do baraku snuł fantazje o ucieczce. Przy obozie działały kamieniołomy. Grzesiuk wspomina o tym, jak wesołe nastawienie do wszystkiego pozwalało mu przetrwać w obozie. Mauthausen zapowiadał się na gorsze miejsce od Dachau. Grzesiuk tam dowiedział się, jak to jest być naprawdę pobitym. Trafił tam na blok z Heńkiem B., z którym udali się na spoczynek.

Kolejnego dnia miała miejsce segregacja więźniów na tych, którzy nadawali się do pracy lub nie. Grzesiuk zapoznał się z innymi więźniami z Warszawy. Grzesiuk spotkał mężczyznę z mandoliną, na której ten nie umiał grać, w przeciwieństwie do Grzesiuka. Grał przez godzinę, za co zebrał potem bicie od esesmana, który nie mógł go znaleźć. Na bloku Grzesiuk poznał Stefana z Warszawy. Na bloku działał bardzo złośliwy sztubowy Karl. Stefan pomógł Grzesiukowi odnaleźć się w życiu codziennym w Mauthausen, a także w obyczaju przydzielania jedzenia i dokładek. Wśród więźniów była grupa arystokratów, którzy otrzymywali więcej jedzenia i żyli lepiej od innych. Każdy dzień zaczynał się od wydania posiłku, porządkowania bloku, mycia siebie i garnków po jedzeniu. Następnie ludzie musieli grupami wychodzić do pracy. Potem wracano na obiad i popołudniowy apel, potem zaś wydawano kolację i dzień obozowy się kończył. Grzesiuk wspomina o tym, jak często w obozie zdarzały się kradzieże chleba. Wieczorami więźniowie wymieniali się między sobą istotnymi informacjami o jedzeniu, zwolnieniach i wojnie.

Któregoś dnia Grzesiuka jako elektryka skierowano do czyszczenia motorów i spędził przy tym dwa tygodnie. Potem wrócił do zwykłej pracy więźniów. Grzesiuk opowiada też o lepszym życiu tak zwanych prominentów. Wspomina też o szukaniu wszędzie niedopałków papierosów. W obozie ludzie umierali z powodu głodu, wycieńczenia oraz bicia. Grzesiuk opowiada o swojej przyjaźni ze Stefkiem, synem inteligenta, a także o swojej nienawiści do języka niemieckiego.

Grzesiuk pracował w garażach, ale postanowił uciec do innej pracy. Trafił zatem do grupy kopiącej ziemię. Ulitował się też nad pewnym niezaradnym życiowo księdzem, Józefem Szubertem. Grzesiuk wspomina też, że nie wierzył, by w obozie był Bóg. Grzesiuk nienawidził księży za to, że jeden z nich odmówił uczestniczenia w pogrzebie jego ojca, na którym szły też czerwone sztandary. Z Szubertem robił jednak razem przy pchaniu wózków. Któregoś dnia Stefek i Szubert trafili do pracy w kamieniołomach. Grzesiuk wyciągnął księdza z tej sytuacji. Po pewnym czasie Szuberta i innych księży wysłano do Dachau, a sam Szubert ostatecznie wyszedł do domu. Szubert zaczął wysyłać Grzesiukowi pieniądze i paczki żywnościowe. Zorganizował też pomoc dla matki i siostry Grzesiuka, odwdzięczając mu się w ten sposób za opiekę w obozie. Po wojnie Grzesiuk odwiedził go w Katowicach.

Grzesiuk opowiada historię pobicia Stefana za to, że przed osadzeniem w obozie walczył z Niemcami podczas wojny. Grzesiuk wyspecjalizował się w unikaniu pracy i bicia. Zdobywał też na różne sposoby jedzenie, przykładowo kradł papier po twarogu dla esesmanów lub kradł pomidory leżące na parapecie kuchennego okna. Jedzono też kradzione kartofle przygotowywane na różne sposoby. Organizowanie jedzenia było podstawowym sposobem przeżycia w trudnych warunkach obozowych. Pod ubraniem trzymano wióry i papiery, które chroniły przed zimnem.

Któregoś dnia zachęcano jedzeniem więźniów do podjęcia nowej pracy. Była to okazja do kolejnych kombinacji z pracą i jedzeniem. Wraz ze Stefanem Grzesiuk chodził po wapno. Z Heńkiem doszli też do wniosku, że można próbować uciec z obozu. Któregoś dnia kapo i esesmani wywołali Stefana Krukowskiego wieczorem. Pobili go za plany ucieczki z obozu, do których się nie przyznał. Okazało się, że doniósł na niego jeden ze znajomych z obozu. Zrobił to ze strachu przed konsekwencjami, jakie ponosi cały obóz w przypadku ucieczki jednej osoby.

Stefan zachorował na biegunkę, która wykańczała ludzi i na którą jedynym lekarstwem była kilkudniowa głodówka. Z tego powodu Stefan planował samobójstwo, by nie umierać w koszmarnych warunkach obozowych. Nie poderżnął sobie żył, gdyż zmęczony usnął, a potem objawy choroby zaczęły ustępować. Grzesiuk pomagał przyjacielowi dojść do zdrowia i oddawał mu swoje jedzenie. Opisuje też walkę z obozowymi złodziejami chleba. Grzesiuk mimo swojego charakteru i praktycznego podejścia do życia bardzo często też bezinteresownie pomagał innym; raz umył pewnemu chłopakowi z Poznania nogi. Wspomina też, że sposobem na samobójstwo było złapanie za druty pod napięciem.

Do obozu przyjeżdżały wciąż nowe transporty, a więźniowie bali się stawać muzułmanami — ludźmi, którzy byli tak wykończeni, że tylko czekali już na śmierć. Pojawia się też opis tego, jak przyjeżdżały rodziny zmarłych więźniów, by po raz ostatni zobaczyć nieboszczyka, co oczywiście było starannie wyreżyserowanym przedstawieniem. Do obozu przysyłano także paczki żywnościowe. Nadeszły też pierwsze święta Bożego Narodzenia, jakie Grzesiuk przeżył w obozie. Grzesiuk wspomina różne osoby, które poznał podczas swojego pobytu w obozie Mauthausen.

W pewnym momencie w obozie rozstrzeliwano warszawiaków. Grzesiuka esesmani wezwali na przesłuchanie, gdyż im się nie podobał. Grzesiuk opowiada też o tym, że od 1940 roku „żyje na kredyt”, bo powinien był umrzeć. Po obozie dalej utrzymywał znajomość ze Stefanem. Grzesiuk zaczął w obozie po zmianie sztubowego zarabiać na chleb graniem i śpiewaniem więźniom. Grzesiuk znowu organizował sobie jedzenie i wygodny dzień w pracy jak na warunki obozowe. Wraz ze Stefanem pracował w kamieniołomie, gdy ten na nodze dostał flegmony. Grzesiuk spróbował odwiedzić go na rewirze podczas leczenia nogi.

Pojawiły się informacje o wywozie więźniów do Gusen, gdzie panowały o wiele gorsze warunki niż w Mauthausen. Grzesiuk trafił do tego transportu i znowu trafił do nowego miejsca osadzenia, tym razem bez Stefana.

Gusen

Grzesiuk trafił do Gusen, gdzie Heniek B. codziennie wspomagał go miską obozowej zupy. Przydzielono go do bloku, a Grzesiuk uznał, że Gusen, które wciąż było w budowie, jest przygotowane na więźniów bardzo prowizorycznie. Tam Grzesiuk kradł wszystko to, co wcześniej jemu ukradziono, by odbić sobie straty.

Grzesiuk dzięki swojej osobowości i poczuciu humoru szybko stał się znany w obozie i zawierał różne znajomości, z których czerpał wiele korzyści. Kontynuował także ciągłe organizowanie jedzenia w obozie. Pewnego wieczoru zniknął jeden więzień, zatem pozostałych trzymano przez długi czas na placu apelowym.

Grzesiuk swoje pobyty w obozach dzieli we wspomnieniach na kilka etapów, z których każdy wyróżniał się czymś innym. W obozie panował wielki bałagan i brak organizacji. Grzesiuk wspomina też o trudnościach z korzystaniem z wiecznie zamkniętych dla więźniów ustępów, co znacząco utrudniało codzienne życie. W Gusen Grzesiuk pracował przy wydobyciu i transporcie gliny oraz w kamieniołomie.

Więźniowie cierpieli z powodu robactwa, biegunek, świerzbu i wrzodów, które więźniowie wyduszali. Mogły one bowiem zabić człowieka. Któregoś dnia esesman kopnął Grzesiuka w wyjątkowo duży wrzód, czym mu pomógł, gdyż wcześniej nie dało się go pozbyć z nogi. Problemem mogła być nawet pchła w uchu.

Obóz w Gusen cały czas się zmieniał i rozbudowywał. Każdego dnia umierali tam ludzie z wycieńczenia lub zabijani przez esesmanów. Więźniom zabierano nawet skarpetki. W międzyczasie w Gusen pozbyto się wszystkich osadzonych tam Żydów. Grzesiuk opisuje to, jak wyglądała wówczas doba obozowa. Gazowano też bloki w celu wytępienia wszy i pcheł wśród więźniów. Grzesiuk przez przypadek zatruł się gazem poprzez palenie cygara, które zostało nim nasączone w trakcie całej tej procedury dezynfekcji bloków.

Więźniowie w Gusen budowali także linię kolejową. W trakcie budowy szosy więźniowie natrafili z kolei na cmentarz z czasów pogańskich. Grzesiuk nasikał na ogrodzone szczątki, za co został pobity. Podczas drogi do pracy więźniowie mijali też zabudowania i domy osób żyjących na wolności, co wzbudzało w nich bardzo silne emocje.

Podczas pobytu Grzesiuka w Gusen wybuchła wojna Niemiec z Rosją. Bronek Ott uparł się, że zabije Grzesiuka, ale obóz zamknięto ze względu na epidemię tyfusu, co uratowało Grzesiuka przed trafieniem do krematorium. Grzesiuk zaczął pracować jako kamieniarz, a przy tej pracy nie bito ludzi. W międzyczasie w obozie mordowano masowo tak zwanych muzułmanów, czyli najsłabszych i niezdolnych do pracy więźniów.

W obozie dalej walczono z powracającymi wciąż wszami. Stosowano również „szprycę”, czyli uśmiercające zastrzyki w serce. Ludzie umierali także na tzw. „dworcu do nieba”. Krążyły plotki, że w obozie wiele rzeczy wyrabia się z ludzkiej skóry. Grzesiuk przeżył drugie święta Bożego Narodzenia w obozie. Od Heńka Grzesiuk dostawał też coraz więcej jedzenia.

W pewnym momencie w obozie zaczął działać puf, czyli dom publiczny dla więźniów, w którym pracowały prostytutki. Znalazły się osoby, które z niego korzystały. Nie mogli tam chodzić jedynie Rosjanie. Latem 1942 roku Grzesiuk zachorował na nogi, które mu twardniały i traciły czucie. Wyleczył to masażami.

Z czasem codzienny byt Grzesiuka w obozie Gusen coraz bardziej się poprawiał; lepiej się ubierał i otrzymywał paczki żywnościowe, które przysyłali mu bliscy. Był w coraz lepszej kondycji i na coraz więcej sobie pozwalał względem innych w obozie, ale nigdy wobec słabszych. Zdarzało się wciąż jednak, że za swoje zachowanie otrzymywał solidne bicie. Zaczęły się też alarmy lotnicze związane z nalotami aliantów.

Alianci nadchodzili, co dało się odczuć w obozie, także po zachowaniu esesmanów. Więźniowie wyraźnie wyczuwali, że zbliża się wyzwolenie. Zewsząd uciekała ludność niemiecka, wprowadzono stałe zaciemnienie. Ostatnie trzy noce ubrani więźniowie spędzili w ubraniach, nasłuchując, co się dzieje.

Piątego maja 1945 roku nikt nie wyszedł do pracy; zebrano się na apelu. Ludzie zaczęli krzyczeć, ponieważ nagle na teren obozu wjechały amerykańskie czołgi, a wraz z nimi nadeszła upragniona wolność. Stało się to o godzinie 17:00. Grzesiuk na ten widok stracił poczucie rzeczywistości, rozpłakał się i także zaczął krzyczeć. Na maszt wciągnięto polską flagę, a więźniowie dokonali samosądu nad swoimi oprawcami. Grzesiuk do kraju wrócił 9 lipca 1945 roku.


Przeczytaj także: Pięć lat kacetu – problematyka

Aktualizacja: 2025-12-09 11:58:28.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.