„Powracająca fala” Bolesława Prusa to utwór wydany po raz pierwszy w 1880 roku. Jest to najbardziej rozwinięta nowela tego autora, dotycząca wielu wątków. Głównymi wątkami jest kwestia moralności fabrykanta oraz jego syna, a także rola pastora i społeczeństwa w losach tych bohaterów, na tle XIX-wiecznej Łodzi.
Spis treści
I. Pastor Marcin Böhme udaje się do fabryki Gotlieba Adlera, swojego przyjaciela z dzieciństwa, by przekazać wiadomość o zadłużeniu syna Ferdynanda. Podróżuje bryczką, rozmyślając o różnicach między swoim życiem a Adlera, który zbudował potężne przedsiębiorstwo. Fabryka Adlera jest duża, ale brak w niej instytucji wspierających społeczność, jak szkoły czy domy opieki. Kiedy Adler dowiaduje się o długach syna, decyduje się zapłacić, a jego odpowiedź na moralne obawy pastora jest przekorna. W trakcie rozmowy nie wyciąga wniosków, a fabryka wprowadza oszczędności kosztem pracowników.
II. Adler, przed założeniem fabryki, był prostym tkaczem, który po pożarze fabryki zyskał bogactwo i obsesję na punkcie gromadzenia majątku. Z czasem założył fabrykę i wychowywał syna Ferdynanda, który żył w luksusie, podróżował i marnował pieniądze. Adler marzył o sprzedaży fabryki, gdy zgromadzi wystarczający majątek.
III. Ferdynand wraca do domu, a ojciec z radością go przyjmuje. Jednak młody Adler szybko pokazuje swoje kosmopolityczne podejście i hedonizm. Pastor Böhme ostrzega Adlera. Ferdynand zaczyna marnować pieniądze i wyraża chęć przejęcia fabryki.
IV. Postać Kazimierza Gosławskiego, który założył szkołę i przekazywał młodzieży umiejętności życiowe, ukazuje kontrast między trudnym życiem robotników a postawą Adlera. Gosławski, pracując w fabryce Adlera, jest niezauważany mimo swoich umiejętności, żyjąc skromnie, oszczędnie, z nadzieją na własny warsztat.
V. Gosławski, w wyniku wyczerpania, ulega wypadkowi w fabryce. Jego ręka zostaje zmiażdżona, a brak opieki medycznej w fabryce pogarsza sytuację. Po jego śmierci wybucha bunt robotników, którzy domagają się lepszych warunków. Adler odrzuca ich żądania, a pastor Böhme ostrzega go przed dalszymi konsekwencjami.
VI. Po śmierci Gosławskiego nastroje w mieście stają się coraz bardziej nieprzychylne Adlerom. Ferdynand, organizując ucztę, wchodzi w konflikt z sędzią Zaporą, co prowadzi do pojedynku. Ferdynand przygotowuje się do walki, ale jest świadomy, że stoi samotnie, nie mając wsparcia od ojca ani innych osób.
VII. Ferdynand umiera w wyniku odniesionych ran, co prowadzi Adlera do ogromnego bólu i niemożności zaakceptowania śmierci syna. Pracownicy zaczynają tworzyć legendy o możliwych społecznych przyczynach zabójstwa. Adler nie potrafi skupić się na pracy, traci kontakt z rzeczywistością, co prowadzi do konfliktu z pastorem Böhmem. Po odmowie pomocy pastorowi, Adler oskarża go o próbę przejęcia jego majątku. W fabryce zaczynają dziać się niepokojące rzeczy – znikają klucze, pojawiają się kradzieże, a na koniec wybucha pożar. Adler zostaje podejrzany o podpalenie. Pożar niszczy fabrykę, co jest symbolicznym obrazem upadku Adlera.
Pastor Marcin Böhme podróżuje bryczką zaprzężoną w jednego konia. Jest to czerwcowy dzień, celem jego podróży jest fabryka Gotlieba Adlera, jego przyjaciela z dzieciństwa. Pastor jedzie do Adlera, by przekazać mu wiadomość o zadłużeniu syna Adlera, Ferdynanda, a następnie pocieszyć go i wyprosić przebaczenie dla młodzieńca. Adler jest właścicielem dużej fabryki tkanin. Fabryka ta przypomina Böhmowi miejsce z dzieciństwa, gdzie obaj spędzili młode lata jako synowie tkaczy. Po latach rozłąki spotkali się ponownie na ziemiach polskich, gdzie Böhme został pastorem, a Adler założył małą fabrykę, która z czasem rozwinęła się w prężnie działające przedsiębiorstwo zatrudniające setki ludzi. Podczas podróży pastor rozmyśla o życiu i różnicach między nim a Adlerem. Zbliżając się do fabryki, pastor widzi pracujących robotników i bawiące się w pobliżu dzieci. Rozmyśla nad brakiem instytucji społecznych przy fabryce, takich jak szkoły czy domy opieki, które mogłyby wspierać lokalną społeczność.
Pastor, starszy już mężczyzna o krępych nogach i charakterystycznym dużym nosie, zjawia się w pałacyku Adlera z misją pogodzenia go z synem Ferdynandem. Syn fabrykanta przebywa za granicą i w ciągu dwóch lat narobił długów na olbrzymią kwotę 78 031 rubli, mimo że ojciec regularnie wysyłał mu pieniądze. Już na początku pastor odkrywa, że zgubił okulary, bez których nie potrafi płynnie mówić, a poszukiwanie ich powoduje opóźnienie. Tymczasem Adler, człowiek o surowej aparycji i potężnej posturze, znajduje w kieszeni pastora dokument, z którego dowiaduje się o długach syna. Wybucha gniewem, ale po chwili postanawia wysłać depeszę do banku Rotszyldów, by zapłacić wierzycielom Ferdynanda, i planuje sprowadzenie syna z powrotem do domu.
Podczas rozmowy pastor próbuje przekonać Adlera, że Ferdynand jest winny nie tylko strat finansowych, ale również naruszenia zaufania i obowiązku pracy, który według chrześcijańskiej nauki stanowi podstawę ludzkiego życia. Adler jednak odpowiada z przekorą, że skoro jego syn potrafi wydawać tak wielkie sumy, to w pewnym sensie również przynosi korzyść ludziom, a po powrocie może objąć stanowisko dyrektora w jego fabryce. Dla Adlera najważniejsze jest rozwiązanie problemu długów, podczas gdy pastor kładzie nacisk na moralność i konieczność poprawy postawy Ferdynanda. Misja pastora kończy się niepowodzeniem. Fabrykant, choć surowy, decyduje się spłacić długi syna, uznając, że praca jest „przekleństwem” i skoro on sam poświęcił się jej w pełni, jego syn ma prawo korzystać z życia.
Scena, w której uboga kobieta błaga Adlera o pieniądze na pogrzeb męża, podkreśla kontrast między jego bogactwem a nędzą robotników. Adler pozostaje obojętny, a jego brutalna reakcja na prośbę budzi oburzenie pastora, który odchodzi w gniewie. Jednocześnie Adler, by zrekompensować straty spowodowane przez długi syna, wprowadza oszczędności w fabryce. Obniża pensje, zwalnia lekarza i felczera, co wywołuje gniew i płacz robotników, jednak nie prowadzi do większego oporu. Fabrykant jest przekonany o swojej nietykalności. Pastor Böhme, obserwując te wydarzenia, krytykuje postawę Adlera i ostrzega go, że złe uczynki przynoszą złe skutki. Fabrykant jednak ignoruje jego słowa.
Adler po ukończeniu szkoły elementarnej pracował jako tkacz, wyróżniając się siłą fizyczną i zręcznością. Był cenionym pracownikiem, choć miał skłonność do hulaszczego trybu życia, spędzając święta na rozrywkach w towarzystwie kolegów i licznych kobiet. Jego młodość cechowały prymitywne instynkty, brak zainteresowania sztuką czy edukacją. Punktem zwrotnym w jego życiu stał się pożar w fabryce, w której pracował. Wykazując się niezwykłą odwagą i sprytem, ocalił trzy osoby z płonącego budynku. Za ten czyn został uhonorowany złotym medalem, lepszą pozycją w pracy oraz nagrodą w wysokości 300 talarów. Te pieniądze obudziły w nim nową namiętność – obsesję na punkcie gromadzenia majątku. Stał się oszczędny, a nawet skąpy. Zaczął pożyczać pieniądze kolegom na wysoki procent, co szybko pomnożyło jego kapitał. Z czasem pieniądze przestały być dla niego środkiem do celu, stając się celem samym w sobie. Adler pracował z niesłabnącą determinacją, aż w wieku czterdziestu lat zgromadził pięćdziesiąt tysięcy talarów. Przeniósł się wtedy do Polski, gdzie założył fabrykę tkacką. Po śmierci żony, która zostawiła mu syna Ferdynanda, skupił się na budowie fortuny.
Adler darzył syna miłością. Spełniał każde jego życzenie, obdarzał go luksusami i widział w nim spełnienie swoich dawnych marzeń o podróżach, przygodach. Ferdynand, wychowany w duchu hedonizmu i egoizmu, korzystał z życia. Wkraczając w dorosłość, wyjechał za granicę, gdzie, poza znacznymi wydatkami, narobił długów. Mimo to Adler był dumny z listów od Ferdynanda, które opisywały podróże, takie jak wspinaczki alpejskie, wizyty na Wezuwiuszu czy bale w Paryżu. Te opisy budziły w Adlerze wspomnienia dawnych młodzieńczych lat. Wierzył, że kiedy zgromadzi milion rubli, sprzeda fabrykę i wyruszy z synem w świat.
Dzień powrotu Ferdynanda był dla Adlera wyjątkowym wydarzeniem, które wprowadziło odmianę w jego rutynowym życiu. Adler, jak co dzień, rozpoczął dzień wcześnie, lecz tym razem wyczekiwał na syna z widoczną niecierpliwością. W południe Ferdynand przybył na dziedziniec. Był młodym, przystojnym mężczyzną o jasnych oczach. Otrzymał serdeczne powitanie od ojca, który z radością uściskał syna. Podczas śniadania Ferdynand opowiadał ojcu o swoich doświadczeniach za granicą. W rozmowie ujawniał swoje kosmopolityczne podejście, krytykując niemieckie obyczaje. Pastor Böhme, który spotkał Ferdynanda później tego dnia, wyraził uznanie dla jego przemiany, postrzegając ją jako rezultat zdobytych doświadczeń i zdrowych zasad. Tego samego dnia Ferdynand odbył spacer z Annetą, córką pastora. Ich rozmowa i czas spędzony razem sugerowały bliską relację z przeszłości, choć Anneta szybko wycofała się z powodu zmęczenia. Wieczorem Ferdynand wyraził ojcu potrzebę wyjazdu do Warszawy, tłumacząc to koniecznością uzupełnienia garderoby. Adler się zgodził. Gdy Ferdynand prosi ojca o pieniądze na nowego konia, Adler bez wahania zgadza się. Tymczasem pastor Böhme odwiedza go zaniepokojony zachowaniem Ferdynanda, który rzekomo prosił jego córkę Annettę o otwarcie okna do jej pokoju w nocy, co uznał za skandaliczne i nieprzyzwoite. Pastor apeluje do Adlera, by ten zajął się synem, zanim jego czyny przyniosą poważne konsekwencje.
Adler początkowo wpada w gniew, chcąc ukarać syna kijem, lecz pastor go powstrzymuje. Przemowa Böhmego wywołuje w Adlerze refleksję, że syn znajduje się na złej drodze i wymaga właściwego wychowania, lecz fabrykant nie wie, co zrobić.
Wieczorem Ferdynand wraca do domu w stanie wyraźnego upojenia. Gdy ojciec zarzuca mu niewłaściwe zachowanie i marnotrawstwo pieniędzy, Ferdynand odpowiada, że jego postępowanie wynika z odziedziczonej po przodkach siły i potrzeby działania. Twierdzi, że jako członek rodu Adlerów ma naturę orła i nie potrafi żyć w ograniczeniu. Usprawiedliwia swoje hulanki brakiem życiowych wyzwań, które mogłyby dać upust jego energii, a jednocześnie krytykuje nudną i pedantyczną rodzinę pastora Böhmego.
Ferdynand wyraża chęć przejęcia fabryki. Ojciec zgadza się na jego pomysł, licząc na poprawę sytuacji finansowej i rozwój firmy. Ferdynand zaczyna zwiedzać fabrykę, ale jego zachowanie szybko staje się problematyczne. Zostaje zgłoszone, że namawia robotników do opuszczenia zakładu po obniżeniu ich płac, co wzbudza gniew ojca. Dochodzi do kłótni, po której Ferdynand zapowiada, że nie będzie więcej pojawiał się w fabryce. Stary Adler próbuje go przekonać do zrezygnowania z dalszej pracy w fabryce, oferując mu miesięczną pensję i inne przywileje, byleby tylko nie wracał do pracy. Ferdynand, tłumacząc swoje zachowanie rzekomą chorobą, nie jest zainteresowany życiem na wsi i decyduje się nadal prowadzić dotychczasowy tryb życia. Zaczyna odwiedzać okolicznych ziemian, zawierać znajomości, organizować huczne przyjęcia, a jego reputacja się pogarsza.
Kilka dziesięcioleci temu w jednej z okolic mieszkał szlachcianin, którego sąsiedzi nazywali „dziwakiem”. Mężczyzna ten, mimo że był swatany przez całe życie, nigdy się nie ożenił, a najważniejszą „plamą” w jego życiu było to, że zajął się nauczaniem chłopów. Założył szkołę, w której dzieci uczyły się podstawowych umiejętności, takich jak czytanie, pisanie, rachunki, a także szewstwo i krawiectwo. Każdy chłopiec musiał umieć te rzemiosła, a potem przechodził do nauki ogrodnictwa, kowalstwa, ślusarstwa i stolarstwa. Pan sam uczył geografii i historii, a podczas swoich wykładów wplatał anegdoty o uczciwości, pracowitości, cierpliwości i innych przymiotach potrzebnych, by stać się dobrym człowiekiem. Sąsiedzi nie pochwalali jego działań, uważając, że psuje chłopów. On jednak uważał, że świat potrzebuje ludzi wszechstronnych, którzy znają różne umiejętności i są w stanie samodzielnie żyć, a nie są „niewolnikami jednego zawodu”.
Dziwak zmarł nagle, a jego majątek został roztrwoniony przez rodzinę, która przejęła go po jego śmierci. Szkoła została zapomniana, ale wielu wychowanków pozostało w społeczeństwie, nie zajmując się wielkimi karierami, lecz stanowiąc solidnych, użytecznych obywateli. Jednym z jego wychowanków był Kazimierz Gosławski, który w dorosłym życiu zajął się przede wszystkim kowalstwem i ślusarstwem. Oprócz tego potrafił tworzyć plany maszyn i budowli, wykonywać skomplikowane obliczenia, a także konstruować drewniane modele. Gosławski z biegiem lat coraz lepiej rozumiał filozofię swojego nauczyciela. Wspomnienie o swoim mistrzu traktował jak świętość, więc modlił się za niego z żoną i córką.
Kazimierz Gosławski przez siedem lat pracował w fabryce Adlera, gdzie zarabiał średnio dwa, czasami trzy ruble dziennie. Był znakomitym mechanikiem, a jego umiejętności techniczne były niezastąpione w fabryce. Naczelny mechanik fabryki, Niemiec, zarabiał dużo więcej, ale bardziej interesował się plotkami niż prawdziwą pracą. Kiedy maszyny w fabryce psuły się, Gosławski potrafił znaleźć sposób ich naprawy, podczas gdy jego przełożony jedynie opóźniał rozwiązanie problemu. Pomimo tego, że Gosławski był znacznie bardziej kompetentny, jego praca pozostawała niedoceniana, a wynalazki, które tworzył, były przypisywane naczelnikowi.
Gosławski był człowiekiem średniego wzrostu, którego wygląd nie zdradzał jego duchowych walorów. Choć pracował ciężko i dbał o swoją rodzinę, jego życie nie było wolne od trudności. Jego żona marzyła o tym, by dorabiać w fabryce, ale Gosławski stanowczo jej odradzał, uważając, że powinna skupić się na domu. Był ambitny i oszczędny, dążąc do otwarcia własnego warsztatu kowalskiego. Mimo trudności, Gosławski dążył do założenia własnego warsztatu. Jego sytuacja finansowa wciąż była trudna, a zarobki w fabryce coraz mniej wystarczały na pokrycie potrzeb rodzinnych. Żona Gosławskiego, mimo że była gotowa pracować, nie mogła go wesprzeć w tym dążeniu. Po latach wyczerpującej pracy Gosławski zaczynał dostrzegać, że jego zdrowie nie wytrzymuje tak intensywnego tempa życia.
W tym samym czasie fabryka Adlera przeżywała rozkwit. Większe zamówienia, zwiększona produkcja i nowi pracownicy spowodowały, że Gosławski miał jeszcze więcej obowiązków. Jego marzenie o własnym warsztacie powoli stawało się coraz bardziej odległe. W końcu Gosławski czuł się wyczerpany. Zaniedbał się, przestał rozmawiać o rzeczach innych niż fabryka, przestał chodzić z żoną do kościoła, a w stosunkach stał się opryskliwy. Znalazł jednak pewną pociechę w spaniu, które stało się jego jedynym ukojeniem.
Mimo że zdawał sobie sprawę z pogarszającego się stanu zdrowia, nie widział wyjścia. Wiedział, że nie może odejść z fabryki, bo straciłby konieczne środki na utrzymanie rodziny. Choć miał nadzieję na odpoczynek po przenosinach do własnego warsztatu, perspektywa odciążenia wydawała się odległa. Każdy dzień w fabryce odliczał w kalendarzyku.
W nocy w warsztacie mechanicznym wrzało od pracy. Pomimo późnej godziny, fabryka była pełna życia, a maszynki, kowalskie ogniska i tokarnie wytwarzały hałas i energię. Gosławski, zmęczony, odczuwał senność i gorączkę, lecz kontynuował pracę. W pewnym momencie, podczas obróbki walca, zmęczenie i halucynacje spowodowały, że ręka Gosławskiego wpadła w tryby maszyny, co doprowadziło do strasznego wypadku. Jego ręka została zmiażdżona. Koledzy z pracy natychmiast wezwali pomoc, próbując zatrzymać krwawienie. Niestety, w fabryce nie było ani lekarza, ani felczera. Ostatecznie wezwali Szmita, który zaopatrzył ranę. Rannego przeniesiono do domu, gdzie jego żona była wstrząśnięta widokiem męża w stanie krytycznym. Wokół jego domu gromadzili się robotnicy, którzy chcieli dowiedzieć się szczegółów o stanie zdrowia poszkodowanego. Kiedy fabrykant Adler dowiedział się o jego sytuacji, natychmiast postanowił podjąć działania, jednak stan Gosławskiego był bardzo ciężki. Tłum robotników, oburzonych wydarzeniem, zaczynał szemrać i wyrażać niezadowolenie z powodu złych warunków pracy. Wkrótce Gosławski zmarł.
Na wieść o śmierci Gosławskiego, robotnicy zażądali, by mogli udać się na pogrzeb, a kiedy Adler odmówił, część z nich postanowiła zignorować jego rozkaz i opuścić zakład. W odpowiedzi fabrykant nakazał surowe kary za nieobecność. W obliczu narastających napięć, część robotników zaczęła domagać się, by Adler ponownie przyjął wygnanych pracowników, a także zatrudnił w fabryce felczera. Adler jednak pozostał nieugięty.
Do Adlera przybył pastor Böhme, sugerując, że rozwiązywanie problemów siłą tylko pogłębia konflikt. Mimo to Adler odrzucił jego sugestie. Zlekceważył te ostrzeżenia, przekonany, że jego działania nie będą miały negatywnych skutków. Jednak pastor, rozmyślając o tym, czuł, że fala niesprawiedliwości może powrócić i wpłynąć na przyszłość Adlera i jego fabryki.
Po śmierci Gosławskiego, opinia publiczna zaczęła szeroko komentować życie i działalność rodziny Adlerów. Wokół fabryki i jej właścicieli narastała niechęć, zwłaszcza wobec starego Adlera, egoisty i wyzyskiwacza, oraz jego syna Ferdynanda, który był uważany za rozpustnika i marnotrawcę. Mieszkańcy miasteczka zaczęli zwracać uwagę na złe traktowanie robotników i brak opieki medycznej w fabryce. Sytuacja pogorszyła się, gdy w miasteczku odbywał się jarmark. Ferdynand zorganizował wielką ucztę, na którą zaprosił wielu gości, w tym sędziego Zapora, którego nie lubił. Zapora, znany ze swojej prawości i nieugiętego charakteru, nie zamierzał uczestniczyć w bankiecie, ponieważ nie aprobuje postępowania młodego Adlera. Podczas spotkania doszło do konfrontacji między nimi, w której Ferdynand obraził Zaporę. Sytuacja zaostrzyła się, gdy młody Adler wyzwał Zaporę na pojedynek, który miał się odbyć następnego dnia.
Ferdynand przygotowywał się do pojedynku z Zaporą. Młody blondyn, towarzyszący rozmowie, dzielił się doświadczeniami z walki i opowiadał o swoich przygodach z bronią, nawiązując do wcześniejszych pojedynków, w których brał udział. Strach przed pojedynkiem narasta. Ferdynand zdaje sobie sprawę, że jest sam przeciw wszystkim, nie mając wsparcia od ojca ani przyjaciół.
Adler zainwestował w bawełnę, przewidując wzrost cen. Wkrótce cena bawełny rzeczywiście wzrosła, co przyniosło mu zysk. Adler zaczął jednak czuć wypalenie i zmęczenie pracą. Zbliżał się do końca swojej kariery, planując sprzedaż fabryki. Coraz bardziej tęsknił za spokojniejszym życiem, marząc o tym, by zostać pastorem. Tymczasem Ferdynand spędzał czas na zabawach i szaleństwach. Pewnego dnia Adler dowiaduje się, że Ferdynand został ranny — postrzelony. Kiedy wraca do domu, znajduje syna w ciężkim stanie, prosi go o pomoc finansową na leczenie.
Ferdynand, będący w ciężkim stanie, umiera w wyniku odniesionych ran. Adler nie mogąc pogodzić się z tą stratą, przeżywa ogromny ból. Nie potrafi zaakceptować śmierci syna.
Po śmierci Ferdynanda w fabryce panuje chaos. Robotnicy, początkowo zaskoczeni, zaczynają tworzyć legendę wokół wydarzeń, nie potrafiąc uwierzyć, że młody, silny i szczęśliwy syn fabrykanta nie żyje. Pojawiają się różne spekulacje dotyczące przyczyn śmierci, w tym także oskarżenia, że Zapora, który zabił Ferdynanda, działał w odpowiedzi na społeczne nierówności.
Adler, po powrocie do kantoru, nie potrafi skupić się na żadnej sprawie, błąka się i traci kontakt z rzeczywistością. Wpada w konflikt z pastorem Böhmem, który ma na celu podkreślenie dramatycznych zmian w życiu Adlera. Adler, niegdyś pewny siebie i bogaty, wyraża swoją złość, odmawiając wsparcia pastorowi i jego rodzinie, mimo że Böhme stara się wpłynąć na jego sumienie. Adler oskarża pastora o podstępną próbę przejęcia jego majątku.
W fabryce zaczynają się niepokojące wydarzenia: znikają klucze, pojawiają się oznaki kradzieży, a potem wybucha pożar. Adler jest podejrzewany o podpalenie fabryki. Pożar rośnie w siłę, ogarniając coraz większą część zakładu. Ludzie są przerażeni, a ich próby ratowania fabryki są bezskuteczne. Cała sytuacja jest symboliczna – Adler, nie mogąc poradzić sobie ze swoimi demonami i emocjami, doprowadza do zniszczenia swojego imperium. W końcu, fabryka, której był właścicielem, zostaje zniszczona przez ogień, a Adler zostaje zgnieciony przez ruiny.
Aktualizacja: 2024-12-05 23:30:52.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.