„Raport Witolda” to jeden z najważniejszych dokumentów, stanowiących świadectwo niemieckiego ludobójstwa podczas II wojny światowej. Rotmistrz Witold Pilecki dobrowolnie przeniknął za druty obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, aby zdobyć informacje o hitlerowskich zbrodniach. Zdołał również założyć wśród osadzonych organizację konspiratorów, podtrzymujących więźniów na duchu i szerzących akcję samopomocy.
Spis treści
Porucznik Witold Pilecki zgłasza się do kierownictwa ZWZ-AK — chce przeniknąć za mury obozu Auschwitz. Armia Krajowa potrzebuje informacji o stanie więźniów i możliwości zorganizowania buntu przeciwko Niemcom. 19 września 1940 roku, Pilecki daje się zatrzymać w Warszawie podczas łapanki. Pod przybranym imieniem Tomasza Serafińskiego zostaje wywieziony do obozu koncentracyjnego.
W tamtym okresie nikt nie wie o ludobójstwie dokonywanym za drutami lagru przez Niemców. Od pierwszych dni Pilecki zderza się z ponurą rzeczywistością — powolnym wykańczaniem więźniów przez pracę, głodowe racje żywnościowe i bicie. Na porządku dziennym są morderstwa dokonywane przez brutalnych kapo i esesmanów. Wielkie żniwo zbierają choroby takie jak tyfus, którego ofiarą pada nawet wytrzymały Witold.
Mimo potwornych warunków „Serafiński” przystępuje do budowy organizacji konspiracyjnej. Wybierając pośród osadzonych ludzi najbardziej zaufanych, buduje siatkę obejmującą najważniejsze komanda obozu — szpital, jarzyniarnię, biuro kierownictwa itp. Dzięki wzajemnej pomocy i zdobywaniu potrzebnych rzeczy konspiratorzy pomagają wielu osadzonym uniknąć śmierci. Z czasem znajdują nawet sposoby na pozbywanie się z obozu kolaborantów i kapusiów gestapo.
Pilecki ciągle zbiera informacje zbrodniach wojennych Niemców. W rozbudowywanym obozie rozpoczyna się akcja masowego ludobójstwa z wykorzystaniem komór gazowych. Swoje raporty porucznik przekazuje na zewnątrz przez ludzi zwalnianych z obozu. AK przesyła je Aliantom.
Na początku 1943 roku Pilecki podejmuje decyzję o ucieczce z Auschwitz. Powodem jest coraz większe ryzyko zdekonspirowania. W nocy z 26 na 27 kwietnia wymyka się przez piekarnię wraz z dwoma innymi więźniami. Po 6 dniach podróży przez las i ostrzelaniu przez niemieckich żołnierzy, wszyscy trzej docierają do Bochni.
Tam Pilecki spotyka prawdziwego Tomasza Serafińskiego, który okazuje się żyć i działać w szeregach AK. Razem planują wyzwolenie obozu siłami miejscowych partyzantów. Kierownictwo nie udziela na to zgody. Chcąc je przekonać, Pilecki wraca do Warszawy. Tam spotyka się z dowódcami podziemia, jednak bez rezultatu.
Porucznik do samego wybuchu Powstania Warszawskiego pozostaje w stolicy. Tam włącza się w działalność konspiracji. Szczególnie mocno pomaga rodzinom osadzonych w Auschwitz więźniów.
W 1940 roku kierownictwo ZWZ planowało przeniknąć za druty nowopowstałego obozu w Oświęcimiu (Auschwitz). Nikt jeszcze nie wie o zbrodniach popełnianych przez Niemców na więźniach. ZWZ chce sporządzić raport o działalności okupanta i przekazać Aliantom. Do wykonania zadania zgłosił się porucznik Witold Pilecki.
19 września 1940 roku hitlerowcy zorganizowali łapankę na warszawskim Żoliborzu. Żandarmi i esesmani otoczyli dzielnicę i dom po domu wyprowadzali mężczyzn. Na tę okazję czekał Pilecki. Zaopatrzony w dokumenty wystawione na nazwisko Tomasza Serafińskiego, dał się spokojnie wyprowadzić z mieszkania Eleonory Ostrowskiej. Podczas łapanki zatrzymano 2000 mężczyzn, których kilka dni później zapędzono do bydlęcych wagonów. Wcześniej przewożono w nich wapno, które teraz kurzyło i raniło gardła. Panował zaduch, ludzie nie mieli nic do picia.
Tak zwany „drugi transport warszawski” przybył do Auschwitz nocą z 21 na 22 września 1940 roku. Pilecki za drutami stał się więźniem numer 4859. Szybko nauczono go, jak wygląda obozowa rzeczywistość. Pierwsza lekcja kosztowała go dwa zęby, wybite w łaźni przez kapo. Kolejnej udzielił mu Lagerfurer Karl Firtz - z kacetu wychodzi się jedynie przez komin. Następnie więźniów poddano kilku dniom morderczej gimnastyki oraz selekcji na bloki. Na nieszczęście, Pilecki wylądował w bloku 17a. Rządy sprawował tam Alois Staller, zwany „Krwawym Aloisem”. Wyznaczył „Serafińskiego” na jednego ze swoich funkcyjnych. Alois wymagał jednak brutalności, której osadzony 4859 nie stosował. Pilecki został więc ukarany przydzieleniem do ciężkiej pracy na zewnątrz obozu.
Bohater wytrzymał mniej więcej miesiąc potwornych warunków, nim jego organizm się poddał. Gdy jeden z więźniów uciekł, Niemcy zastosowali represje. Podczas wielogodzinnego apelu z dnia 28 października 1940 roku wielu osadzonych umarło z wycieczenia i od bicia. Wśród nich prawie znalazł się Pilecki. Uratował go dr. Dering — pełniący w obozie pomocnicze funkcje medyczne. Mianował bohatera pielęgniarzem. Dzięki temu mężczyzna miał możliwość dojść do siebie przy lżejszej pracy.
Oprócz sporządzenia raportu Pilecki wyznaczył sobie w obozie inne zadania. Były to:
Do tego ostatniego zadania „Serafiński” przystąpił już kilka tygodni po osadzeniu. Początkowo grupa nosiła nazwę „Tajna Organizacja Wojskowa”. Kiedy poszczególne komórki zaczęły się łączyć, przemianowano ją na „Związek Organizacji Wojskowej”.
Sposób organizacji ZOW wynikał z dużego prawdopodobieństwa dekonspiracji więźniów. Pilecki organizował oddziały w piątki. Trzonem ZOW było pięć takich grup, z których żadna nie wiedziała o reszcie. Rozwijały się indywidualnie, niekiedy domyślając istnienia innych części organizacji. Pilecki w swoim raporcie skrupulatnie notował moment rekrutacji każdego członka, kodując jego personalia. Dbał przy tym, aby ZOW miał ludzi we wszystkich ważnych miejscach obozu. Piątki działały m.in. na kuchni, między personelem szpitala oraz biura.
Po odejściu ze szpitala Pilecki wykorzystał swoje kontakty i dostał pracę w stolarni. Będący tam kapo Arthur Balke miał łagodne podejście do więźniów. Dzięki nabraniu pewnych umiejętności we wcześniej zlikwidowanej małej stolarni obozowej, Pileckiemu udało się utrzymać przydział. Zrekrutował tam wielu członków ZOW. Między innymi słynnego boksera Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego i Edwarda Ciesielskiego — młodego chłopaka, z którym dokona ucieczki.
Wkrótce Pileckiemu udało się ponownie przenieść, tym razem do rzeźbiarni. Pracowało tam wielu doskonałych artystów, szczególnie górali. Pracą kierował zakopiańczyk Tadeusz Myszkowski. Niedługo potem stworzono oddzielne komando rzeźbiarzy, pod kapo Konradem Langiem. Niemiec miał sentyment do pracy artystycznej i dobrze traktował swoich podopiecznych. Przeniósł ich za obóz, do garbarni — miejsca pracy drugiego najważniejszego komanda obozu.
Zimą 1941 roku porucznik po raz drugi ciężko zachorował. Doznał zapalenia płuc, kiedy w czasie mrozu jego blok nago oczekiwał na zakończenie odwszawiania. Pilecki miał blisko 40 stopni gorączki, ale nie zdecydował się na pójście do szpitala. Osłabiony organizm był zbyt podatny na szalejący tam tyfus. Poza tym Niemcy wywozili najsłabszych pacjentów szpitala prosto do krematorium. Porucznik starał się przetrwać kryzys. W pewnym momencie stracił jednak przytomność i został przeniesiony do szpitala.
Trzy dni Pilecki walczył z wszami, atakującymi osłabionych więźniów. Z pomocą doktora Deringa został przeniesiony na blok 20. Tam, po kąpieli i zastrzyku mógł dojść do siebie w czystym łóżku. Po dziesięciu dniach zaczął powracać do zdrowia. Na wszelki wypadek osłabionego „Serafińskiego” ponownie przyjęto do szpitala jako pielęgniarza.
Szpital był dla ZOW ważnym ośrodkiem działań. Wykorzystywano go choćby do wykonywania wyroków śmierci na konfidentach i więźniach współpracujących z Niemcami. Likwidowano ich poprzez wywoływanie rozstroju żołądka i śmiertelne pogłębianie choroby przez szpitalnych członków ZOW. Czasami zamieniano kartoteki, wysyłając konfidentów do gazowania zamiast innych więźniów. Kiedy w 1942 roku wybuchła epidemia tyfusu, konspiracja zyskała nawet możliwość dopadnięcia znienawidzonych esesmanów. Przy pomocy zarażonych wszy i innych środków polowano m.in. na Maximiliana Grabnera, Wilhelma Bogera i Gerharda Palitzscha. Niestety, bez skutku.
W sierpniu 1942 roku Pilecki zachorował na tyfus. Wyleczył go pracujący w szpitalu konspirator Stanisław Kłodziński. Po wyjściu porucznik dołączył do komanda garbarzy. Tam pracował obok płk. Juliusza Gilewicza — późniejszego komendanta konspiracji obozowej.
Drugim po szpitalu ważnym dla ZOW miejscem było biuro organizacji pracy (Arbeitseinsatz). Dzięki dostępowi do przetrzymywanych tam akt konspiracja mogła po kryjomu wpływać na przydziały więźniów do komand. Zbierano również informacje potrzebne do raportu, spisywano nazwiska zbrodniarzy wojennych. Nieoceniona była tu pomoc kapo Otto Kusela — Niemca, który pomagał Polakom. Był jednym z nielicznych więźniów pochodzenia niemieckiego, z którymi podjęto współpracę.
Komanda funkcyjne były dla konspiracji ważne, ponieważ mogły poruszać się po obozie oraz poza nim. Dzięki temu zbierały i przekazywały istotne informacje. Mając dostęp do naprawianych niemieckich radiostacji, komando elektryków mogło nawet podsłuchiwać alianckie rozgłośnie.
ZOW miał również ludzi w jarzyniarki, dzięki którym mógł organizować dożywianie najsłabszych więźniów. Kierujący nią Tadeusz Lisowski starał się skupiać przy lekkiej pracy ludzi starszych i ułomnych.
Pilecki długo unikał wciągania wyższych oficerów do pracy konspiracyjnej. Powód był pragmatyczny — w obozie przebywali pod prawdziwymi nazwiskami, które znał Oddział Polityczny. Zdekonspirowani, szybko doprowadziliby gestapo do ZOW. Jednak ta zasada obróciła się przeciwko Pileckiemu. Zarzucono mu, że niewciąganie wyższych szarż wynika z chęci zagarnięcia przez porucznika całej władzy w konspiracji obozowej. Aby uniknąć podejrzeń, Pilecki zdecydował oddać komendę wojskową nad ZOW płk. Kazimierzowi Heilman-Rawiczowi. Występował on w obozie pod nazwiskiem Jan Hilkner, więc możliwość jego dekonspiracji była minimalna. Wraz z objęciem przez Rawicza dowództwa, organizacja formalnie podporządkowała się ZWZ-AK.
Pilecki podjął też starania nad stworzeniem porozumienia politycznych grup w obozie. Przeprowadził rozmowy z członkami Organizacji Bojowej PPS i działaczami ONR. Dzięki temu powstał polityczny komitet porozumiewawczy, koordynujący działania różnych frakcji politycznych. Do zawiązania komitetu doszło w wigilię 1941 roku, w sztubie nr. 7 bloku 25. Na tę uroczystość przystrojono izbę choinką z białym Orłem wyciętym z brukwi.
Kolejne transporty zmieniały charakter obozu. Z miejsca przetrzymywania Polaków i Żydów stawał się coraz bardziej międzynarodowy. Początkowo najgorsze warunki panowały wśród więźniów sowieckich. Pilecki w tym okresie nie mógł nawet myśleć o włączeniu ich do konspiracji. Jego uwagę zwrócił jednak transport 135- osobowej praskiej inteligencji. Związani z przedwojenną organizacją „Sokół” Czesi wyrazili chęć współdziałania z ZOW.
Masowa eksterminacja więźniów, głównie Żydów, rozpoczęła się wraz z rozbudową kompleksu obozowego. Oddanie do użytku Brzezinki (Auschwitz II-Birkenau) rozpoczęło koszmar gazowania milionów ludzi i palenia ich ciał w piecach krematoryjnych. Pilecki chciał zebrać jak najwięcej informacji o zbrodniach dokonywanych w Brzezince przez Niemców i przekazać je Aliantom. W tym celu rozciągnięto działanie ZOW na Birkenau. Konspiracją dowodził tam płk. Jan Karcz.
Organizacja rozrastała się w szybkim tempie. Chociaż więźniowie nadal nie mogli myśleć o przeciwstawieniu się Niemcom, zaczęli przygotowywać się do ewentualnego wyzwolenia obozu. ZOW reorganizował się na wzór wojskowy, oparty o bataliony. Kiedy w 1942 roku Niemcy ulokowali więźniów według komand, konspiratorzy mogli lepiej zorganizować oddziały. ZOW podzieli się wtedy na bataliony, kompanie i plutony zgodnie z blokami.
Prócz organizacji konspiratorzy rozpoczęli gromadzenie broni w zamaskowanym magazynie pod barakiem biura budowlanego. ZOW chciało, aby ich akcja miała charakter zorganizowany i celowy. Pilecki chciał zsynchronizować ją z ogólnopolską akcją powstańczą AK. Dlatego w każdym kolejnym raporcie do Warszawy prosił o wydanie odpowiednich rozkazów. Niecierpliwił się, że wobec tak wielkiej skali ludobójstwa, stolica milczy.
Meldunki dowództwu AK Pilecki przesyłał poprzez więźniów zwalnianych z obozu. Pierwszy dotarł do Warszawy w listopadzie 1940 roku przez Aleksandra Wielopolskiego. Na początku lutego 1941 roku kolejny meldunek wyniósł z Auschwwitz Tadeusz Burski. W grudniu 1941 roku raport dostarczył ppłk. Władysław Surmacki, a w styczniu 1942 roku sierżant Antoni Woźniaka i płk. Aleksander Paliński.
W początkowych latach istnienia obozu ZOW nie używał do wysyłania raportów ludzi uciekających z obozu. Uważano, że wobec morderczych represji na współwięźniach, próba ucieczki była egoizmem. Stanowczo potępiano podejmowanie takich akcji. Z czasem Niemcy złagodzili odpowiedzialność zbiorową. Wtedy ZOW sam rozpoczął organizację ucieczek i zaczął wykorzystywać je do przekazywania meldunków z obozu. Coraz więcej informacji o ludobójstwach Niemców przedostawało się do opinii publicznej. Władze w Berlinie były z tego powodu wściekłe.
Na początku 1943 roku Pilecki podjął decyzję o ucieczce. Wiązało się to z działaniami gestapo, które coraz sprawniej śledziło ZOW. Kierownictwo Auschwitz, przeciwdziałając konspiracji, postanowiło rozdzielić więźniów z najdłuższym stażem po innych obozach. Był wśród nich Pilecki. Udało mu się uniknąć wywózki dzięki zasymulowaniu przepukliny.
Nie chcąc narażać się na dekonspirację, porucznik rozpoczął przygotowania do ucieczki. Postanowił dokonać jej przez piekarnię, oddaloną od obozu o 2km. W tym celu porozumiał się z dwoma innymi więźniami: Edwardem Ciesielskim i Janem Redzejem. Zorganizowano potrzebne rzeczy: ubranie, nieco pieniędzy i narzędzia. Redzej pracował w piekarni i pomógł Pileckiemu oraz Ciesielskiemu dostać skierowania do pracy przy wypieku chleba. W czasie nocnej zmiany z 26 na 27 kwietnia 1943 roku więźniowie wykorzystali nieuwagę esesmanów i odkręcili śruby mocujące metalowe drzwi piekarni. Po wydostaniu się na zewnątrz zaparli je, aby Niemcy nie wzniecili alarmu i udali się ku torom kolejowym.
Kiedy przeszli przez most niemal otarli o druty obozu Bunawerke w Monowicach uciekinierzy dotarli do Wisły. Przepłynęli ją przypadkowo znalezioną łódką. Przez porastający drugi brzeg las dotarli na plebanię w Alwerni koło Regulic. Tamtejszy ksiądz dał im jedzenie i przewodnika.
Uciekinierzy dotarli do Puszczy niepołomickiej. Tam, przechodząc w pobliżu leśniczówki, naktnęli się na niemieckich żołnierzy. Ci zaczęli strzelać. Podczas ucieczki Pilecki został ranny w prawe ramię i przedramię. Nie była to jednak rana poważna. Radzej w zamieszaniu odłączył się od kolegów. 2 maja, po 6 dniach ucieczki, wszyscy trzej spotkali się w Bochni.
Wkrótce Pilecki spotkał prawdziwego Tomasza Serafińskiego, który okazał się żyć. Zbiegiem okoliczności mężczyzna mieszkał w Bochni, gdzie pełnił funkcję zastępcy komendanta AK. Pilecki liczył na podjęcie przez miejscowych partyzantów akcji przeciwko Niemcom w Auschwitz. Krakowskie AK nie ufało jednak uciekinierom, bojąc się prowokacji. Serafińskiemu polecono zerwać kontakty z Pileckim, czego nie zrobił.
Z czasem porucznik odzyskał kontakt z Warszawą. Nakazano mu powrót do stolicy, czego początkowo odmówił. Nadal liczył na pomoc partyzantów w wyzwoleniu obozu. Plan ataku wydawał się dobry, potrzebna była jednak zgoda centrali. Dlatego 22 sierpnia 1943 roku Pilecki ostatecznie zdecydował się wrócić do Warszawy. W stolicy przyjął konspiracyjne dane Romana Jezierskiego.
25 sierpnia Pilecki zameldował się w Komendzie Głównej AK. Nie znalazł jednak zrozumienia dla swoich planów. Porucznik spotkał się z wieloma wysoko postawionymi dowódcami podziemia, przekazał im nawet swój raport. Wszyscy orzekli jednogłośnie, że obecnie akcja wyzwolenia obozu jest niemożliwa. Relacje Pileckiego z Auschwitz były jednak przekazywane do Londynu, gdzie traktowano je bardzo poważnie. Niemniej wiedza o tym, że podziemie planuje ewentualną akcję, wywarła presję na Niemców. Przez to nigdy nie zdecydowali się zlikwidować wszystkich więźniów.
Zrozumiawszy sytuację, porucznik zrezygnował z dalszego ponaglania do akcji. Włączył się za to w pracę konspiracyjną AK. Do wybuchu Powstania Warszawskiego Pilecki pozostawał też w kontakcie z obozowym podziemiem. Uczestniczył między innymi w akcji pomocy finansowej rodzinom osadzonych.
Aktualizacja: 2024-11-02 20:42:07.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.