Dlaczego Janusz Głowacki zatytułował swoja sztukę "Antygona w Nowym Jorku"?

Autor opracowania: Marcin Puzio.
Autor Inny

Tragikomedia Janusza Głowackiego Antygona w Nowym Jorku jest współczesnym dramatem o uniwersalnym przekazie. Sztuka w oczywisty sposób nawiązuje do antycznej tragedii Sofoklesa. Postawmy sobie jednak pytanie – skąd taki pomysł na tytuł? 

Po pierwsze, tekst jest wyraźnie inspirowany starogreckim dramatem. Główna bohaterka, Anita, również pragnie pochować bardzo ważną dla niej osobę. W jej przypadku nie jest to podyktowane miłością do brata, ale do ukochanego Johna. Mężczyzna był dla niej całym światem, kochała go nad życie. Wieść o jego niespodziewanej śmierci (Johnny zamarzł w nocy) była dla Portorykanki druzgocąca. Jeszcze bardziej martwi ją fakt, że jej kochanek ma być pochowany na Potter’s Field, czyli cmentarzu o złej sławie. Chowani tam są kryminaliści i bezimienni, a najczęściej bezdomni w zbiorowych mogiłach. Anita pragnie dla ukochanego lepszego miejsca pochówku, stąd decyduje się na wykradnięcie zwłok. Pomagają jej w tym Sasza i Pchełka. Gdy docierają do parku Thompkins Square mężczyźni orientują się, że zwłoki nie należą do Johna. Zakochana Anita zdaje się tego nie zauważać. Trudno uwierzyć, że naprawdę nie zauważyła pomyłki, choć raptem dzień wcześniej go widziała. Nie dopuszcza do siebie myśli, że to może być ktoś inny. Chce mieć poczucie wykonanego obowiązku wobec mężczyzny, którego kochała. W ten sposób Głowacki nawiązuje, a właściwie tworzy współczesną interpretację treści Antygony Sofoklesa.

Po drugie, analogia zdecydowanie wykracza poza proste nawiązanie do fabuły. Zabieg ten jest celowy, ma za zadanie ukazać tragizm bohaterów. Ich sytuacja jest beznadziejna, a mimo działań powoli zbliżają się do katastrofy (wyrzucenia bezdomnych z parku przez policję). Nie mogą w żaden sposób powstrzymać aparatu władzy, muszą pogodzić się z tą sytuacją. Wiemy, że Anita zachowała się w taki sam sposób jak Antygona obie bohaterki odebrały sobie życie przez powieszenie. Tragizm postaci i brak możliwości zmiany losu przywodzi na myśl starogreckie fatum. Wiara w to zjawisko w XX wieku była dość znikoma, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, królestwie selfmademanów. Utwór zachęca do refleksji, że czasami sytuacja w której znajduje się człowiek nie zależy od niego. Podkreśla to również końcowa wypowiedź policjanta Murphy’ego, który przytacza statystyki. Mówi, że jedna na trzysta osób staje się bezdomna. Kwituje to stwierdzeniem, że statystycznie rzecz biorąc przynajmniej jedna osoba ze zgromadzonej publiczności może w ciągu najbliższego roku wylądować na ulicy. Autor więc uwspółcześnia antyczną tragedię, tworząc obraz wielkomiejskiej tragedii pojedynczych ludzi.

Po trzecie, Janusz Głowacki nawiązuje do tragedii Sofoklesa nie tylko treścią, ale też formą. Tworzy współczesną formę zasady trzech jedności. Występują delikatne odstępstwa, takie jak zaburzenie jedności miejsca (Thompkins Square Park i molo na Bronxie) i jednowątkowości (poza główną historią dotyczącą współczesnej Antygony – Anity, pojawia się wątek przeszłości bezdomnych oraz sytuacji w Nowym Jorku). Pojawia się też zasada mimesis i decorum – świat jest wiernie oddany, a stylistyka wypowiedzi odpowiada statusowi i charakterystyce opisywanej grupy.


Przeczytaj także: Wybierz i opisz najciekawsze wydarzenie w lekturze Doktor Dolittle i jego zwierzęta

Aktualizacja: 2024-07-13 10:34:46.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.