Tej jesiennej nocy spacerowałam po cmentarzu. Nogi prowadziły mnie krętymi ścieżkami, mijałam kolejne groby, a w mojej głowie kłębiły się myśli pełne zadumy nad różnymi sprawami. Nie zastanawiałam się, dokąd zmierzam, po prostu szłam. Wokół mnie było ciemno, a pod stopami szeleściły suche liście, które w tej porze roku pokrywały już niemal wszystko. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, dopóki nie zbliżyłam się do kaplicy i nie usłyszałam stamtąd dobiegających ludzkich głosów.
– Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… – mamrotał ktoś, a jego słowa rozchodziły się przez otwarte okno. Z początku nie rozumiałam, o co może chodzić. Zatrzymałam się, zastanawiając się przez chwilę, aż nagle przypomniałam sobie, że dziś była ta noc, kiedy odbywają się Dziady! Trudno było trafić na ten rytuał, odkąd został uznany za pogański. A ja, zupełnie przypadkowo, natknęłam się na niego w środku nocy. Uczestnicy najwyraźniej dopiero zaczynali swój obrzęd. Zafascynowana, podeszłam do uchylonego okna i zaczęłam podglądać, co dzieje się w środku kaplicy.
A działy się rzeczy niezwykłe. Nigdy nie wierzyłam w duchy, ale teraz miałam je przed własnymi oczami. Guślarz przywoływał po kolei potrzebujące pomocy dusze z zaświatów. Pojawiły się małe dzieci, młoda pastereczka oraz przerażająca zjawa miejscowego bogatego właściciela ziemskiego. Każda z dusz opowiadała o swoich grzechach za życia i o tym, dlaczego nie mogą zaznać spokoju po śmierci. Uczestnicy rytuału próbowali im pomóc – dawali zjawy jedzenie i napitek. Jednak potężnemu, straszliwemu upiorowi pana nie dało się pomóc. Kiedy zniknął, poczułam ogromną ulgę, ponieważ jego obecność mnie przerażała.
Podczas gdy zafascynowana obserwowałam rytuał, nie zwracałam uwagi na to, co działo się wokół mnie. Nie zauważyłam w porę, że płyta jednego z pobliskich grobów zaczęła się odsuwać, a z wnętrza wstał Upiór. Dopiero kiedy poczułam chłodną rękę na swoim ramieniu, zrozumiałam, co się dzieje. Stał tam, blady i przerażający, przypominający młodego chłopaka. Drugą ręką wskazywał na ranę na sercu, z której sączyła się krew. Nie powiedział ani słowa, tylko stał i pokazywał, jakby w wielkim bólu.
Przerażona, odskoczyłam od niego, ale on ruszył za mną, wciąż wskazując na swoje serce. Krzyknęłam i zaczęłam uciekać, biegłam przez cmentarz, byle dalej od niego, krzycząc i nie oglądając się za siebie. Kilka razy niemal upadłam, potykając się o korzenie drzew, ale biegłam dalej. Udało mi się w końcu wybiec z cmentarza, jednak nie zatrzymałam się aż do domu. Gdy dotarłam, zamknęłam drzwi i okna na cztery spusty i przez całą noc modliłam się, by Upiór nie przyszedł po mnie. Od tamtej nocy już nigdy nie chodzę sama na cmentarz.
Aktualizacja: 2024-10-02 12:26:39.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.